Sport

Święty Jerzy czuwał...

W inauguracyjnym meczu najważniejszy jest komplet punktów.

Alan Łyszczarczyk otworzył i zakończył popis strzelecki Biało-czerwonych. Oby tak dalej! Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

MISTRZOSTWA ŚWIATA DYWIZJI 1A


Włodzimierz Sowiński z Rumunii


Sfantu Gheorghe - w tłumaczeniu Święty Jerzy – urokliwe, niewielkie miasto niedaleko Braszowa jest gospodarzem mistrzostw świata Dywizji 1A. Pierwsze spotkanie Polaków dostarczyło sporo emocji, ale najważniejsze, że Święty Jerzy czuwał nad polską reprezentacją. Biało-czerwoni wygrali z Rumunią 4:1, choć gra była daleka od doskonałości. Pierwsze mecze niosą duży ładunek emocjonalny i trudno się dziwić, że tak właśnie wyglądają. A co mają powiedzieć Brytyjczycy, którzy stracili punkt, wygrywając z Ukrainą 4:3 po karnych. Ta hokejowa zabawa dopiero się zaczęła i na pewno czeka nas jeszcze sporo niespodzianek.

Najbliżej do Węgrów

Rumuni, grający na co dzień w Erstee Lidze węgiersko-rumuńskiej, wzorem kilku innych nacji od kilku lat sukcesywnie naturalizują graczy z różnych stron Europy i nie tylko. Najbliżej im było do sąsiadów, Madziarów, i paszporty dostali Patrik Imre, Tamas Laday i Otto Sandor Szekely, mający za sobą występy w juniorskich reprezentacjach węgierskich. Jewhienij Skaczkow i Albert Zagidullin, pochodzący z Rosji, też nie mieli problemów z obywatelstwem, wszak od lat występują w miejscowej lidze. Potem Rumuni sięgnęli po Czecha Vladimira Valchara i Kanadyjczyka Owena Williamsa. Gdy otrzymali prawo organizacji turnieju, stwierdzili, że dwaj Finowie: Konsta Mesikammen i Matias Haaranen, występujący od trzech sezonów w miejscowej drużynie HK Gyergyoi, pasują jak ulał, by wzmocnić reprezentację. Tak więc 66-letni kanadyjski trener Dave MacQueen, pracujący już kilka sezonów w Braszowie, miał całą plejadę zawodników, pobierających hokejowe abecadło w innej rzeczywistości. Zresztą, to było widać podczas meczu z Biało-czerwonymi.

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tego spotkania, bo przecież początki bywają najtrudniejsze. Strata punktu na inaugurację stawia zespół w mało komfortowej sytuacji, więc trudno się dziwić, że pierwsze minuty były słabe i gospodarze sprawiali lepsze wrażenie. Jednak w miarę upływu czasu akcje naszych hokeistów nabierały właściwego rytmu. W 7 min objęliśmy prowadzenie. Olaf Bizacki popisał się długim, celnym podaniem i krążek otrzymał Alan Łyszczarczyk. Świeżo upieczony mistrz Polski z GKS-em Tychy, ale wychowanek „Szarotek”, popędził na bramkę gospodarzy. Odpowiednio przymierzył i bramkarz Attila Adorjan był bez szans, a „guma” wpadła pod poprzeczkę. Czekaliśmy na kolejne gole, tymczasem John Murray dwa razy musiał stanąć na wysokości zadania. W 3 min obronił dwa strzały Williamsa, zaś w 13 min zatrzymał krążek po uderzeniu Valchara. Nasi hokeiści grali ostrożnie i unikali niepotrzebnych strat krążka, ale też starali się konstruować akcje, jednak zabrakło błysku, by znowu zaskoczyć rumuńską defensywę. Może gra nie była olśniewająca, ale najważniejsze było prowadzenie.

Dobra zaliczka

W drugiej odsłonie przewaga była również po stronie podopiecznych trenera Roberta Kalabera, ale do pełni szczęścia brakowało goli. Ta tercja zakończyła się remisem. W 26 min przed naszymi hokeistami otworzyła się szansa, by podwyższyć wynik, bowiem Huba Bors za uderzenia Łyszczarczyka powędrował do boksu kar. Owszem, przebywaliśmy w strefie rywali, ale nic z tego nie wynikło. Dominik Paś w 27 min próbował dwa razy uderzać, ale za każdym raz bramkarz gości odbijał krążek. Gdy rumuński zawodnik opuścił ławę kar, Damian Tyczyński, niechciany w Sosnowcu, zdecydował się na uderzenie ze środka tafli i krążek wpadł do siatki. Nie bez winy był Adorjan, który nie zdołał zamrozić krążka. To była niezła zaliczka, ale, naszym zdaniem, trzeba było nieco mocniej przycisnąć rywali. W 32 min debiutant w mistrzowskim turnieju, Michał Naróg, był bliski gola, a w 34 min Bizacki uczestniczył w akcji ofensywnej, ale nikt nie asekurował jego prawej strony. Gospodarze wyprowadzili szybką kontrę, ale w finalnym efekcie nie była udana. Jednak to był sygnał ostrzegawczy, że nie można lekceważyć gospodarzy, którzy w tym turnieju nie ukrywali wysokich aspiracji. Niewiele później publiczność zgromadzona w SPESI Arenie miała powody do radości. W 35 min Roberto Gilga zdołał zmniejszyć straty, ale zadanie nieco ułatwił mu Murray, który dość niemrawo interweniował i chyba było nieco spóźniony.

Krężołek zachwycił

Byliśmy pełni obaw o losy tego spotkania, jednak obycie międzynarodowe niektórych naszych hokeistów wzięło górę. W 3. tercji w roli głównej wystąpił Patryk Krężołek -  najpierw znalazł się w doskonałej sytuacji (41 min), ale krążek o milimetry minął minął bramkę; potem trafił w słupek (47), ale w końcu zdobył niezwykle efektowną bramkę, po której kibice zawyli z podziwu. Na ławce kar usiadł Lady i Polacy przeprowadzili wyborną akcję. Tyczyński podał krążek do stojącego tyłem do bramki Krężołka. Ten błyskawicznie podbił go tak umiejętnie, że wpadł pod poprzeczkę. Na 2:35 min przed syreną bramkę opuścił Adorjan i Łyszczarczyk posłał „gumę” do pustej bramki.W międzyczasie, przy stanie 2:1 w 49 min Andrei Filip nie trafił do pustej bramki. A potem były okazje dla naszego zespołu, ale ani „Łyżka”, ani Filip Komorski nie trafili do bramki. Nic to - liczy się wygrana.


◼  Rumunia – Polska 1:4 (0:1, 1:1, 0:2)

0:1 – Łyszczarczyk – Bizacki (6:43), 0:2 – Tyczyński – Bryk – Ciura (27:52), 1:2 – Gliga – Ferencz Csibi – Williams (34:29), 1:3 – Krężołek – Tyczyński – Sadłocha (54:16, w przewadze), 1:4 – Łyszczarczyk – Sadłocha (58:11, do pustej).

Sędziowali: Goeffrey Barcelo (Francja) i Daniel Erisksson – Gustav Jonsson (0baj Szwecja) i Jaka Gasepr Zgong (Słowenia). Widzów 2200.

RUMUNIA: Adrojan; Ferencz Csibi – Williams, Imre -Mesikammen, Lady (2) – Sallo, Boss; Peter – Reszeghji Valchar, Skaczkow – Molar – Rokaly, Filip – Gliga – Sanfdor Szekely, Fodor – Gajdo – N. Rokaly. Trener Dave MACQUEEN.

POLSKA: Murray; Bizacki – Ciura, Bryk – Biłas, Naróg – Górny, Zieliński - Wanacki; Krężołek – Paś – Zygmunt, Jeziorski – Komorski – Łyszczarczyk, Dziubiński – Tyczyński – Sadłocha, Gościński– Syty (2) – Krzysztof Maciaś. Trener Robert KALABER.

Kary: Rumunia – 4 min, Polska – 2 min.

Pozostałe wyniki: Japonia – Włochy 1:4 (0:2, 1:2, 0:0), Ukraina – Wielka Brytania 3:4 (0:1, 2:1, 1:1, 0:0) po karnych 0-2.

1. Polska

1

3

4:1

Włochy

1

3

4:1

3. Wielka Brytania

1

2

4:3

4. Ukraina

1

1

3:4

5. Japonia

1

0

1:4

Rumunia

1

0

1:4

Dzisiaj grają: Włochy – Ukraina (11.30), POLSKA – Japonia (15.00), Wlk. Brytania – Rumunia (18.30).*

* - godziny wedle czasu polskiego.

Włodzimierz Sowiński

38 STRZAŁÓW oddali Biało-czerwoni, zaś rywale 13.

30 SEKUND potrzebowali nasi hokeiści, by zdobyć gola podczas drugiej przewagi.

60 MECZÓW rozegraliśmy z Rumunami, wygrywając 48, 5 remisując i przegrywając 7;bramki 373:101.