Sukces tworzył się w bólach
Jestem dumny i zaszczycony, że mogłem pracować z najlepszymi polskimi hokeistami – mówi na pożegnanie z funkcją selekcjonera Robert Kalaber.
3 maja 2025 roku meczem z Wielką Brytania (0:3) trener Robert Kalaber zakończył pracę z nasza kadrą. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus
REPREZENTACJA
Na przestrzeni ostatniej dekady Biało-czerwoni mieli kilku selekcjonerów, którzy prowadzili reprezentację z różnym skutkiem. Jeden z nich (Ted Nolan, 2018) spadł z Dywizji 1A, zaś inny (Tomasz Valtonen, 2019) zaliczył wstydliwą porażkę z Rumunią 2:3 w Tallinie w Dywizji 1B i zostaliśmy na tym poziomie. Dopiero Robert Kalaber sprawił, że mogliśmy po 22 latach cieszyć się z awansu do mistrzostw świata elity. Jednak jego 5-letnia kadencja nie była usłana różami; właśnie dobiegła końca. Już jutro Krzysztof Woźniak, prezes PZHL, przedstawi nowego trenera kadry.
Trudny czas
Kalaber należy do nietuzinkowych szkoleniowców, a ma tyluż zwolenników, co i przeciwników. Jego autorytarny styl prowadzenia zespołu i system gry wywoływały wiele niepochlebnych komentarzy. Ba, dochodziło do nieoczekiwanych pożegnań zawodników zarówno w jego drużynie klubowej, JKH GKS-ie Jastrzębie, jak i w kadrze. Niemniej Słowak wpisał się w historię rodzimego hokeja, wszak zaliczył dwa awanse z rzędu. Gra w elicie to dla wielu hokeistów było ukoronowanie kariery...
Kalaber otrzymał nominację na selekcjonera w czerwcu 2020 roku, a dzielił posadę w klubie i w kadrze. Na pewno nie była to zbyt komfortowa sytuacja, ale takie rozwiązanie wymusiły związkowe finanse. Gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy, był pełen optymizmu i ciekawych planów. Przede wszystkim chciał jak najszybciej wydostać się z Dywizji 1B (trzeci poziom rozgrywkowy), ale tak się nie stało...
Nieoczekiwany zastój
- Nie bałem się ani pracy, ani też odpowiedzialności, jaka na mnie spadła – wspomina czas po otrzymaniu nominacji. - To przede wszystkim sprawa dobrej organizacji czasu pracy, ale któż z nas mógł przypuszczać, że wszystko nagle się zatrzyma i ucierpi na tym życie publiczne. Pandemia spowolniła nie tylko sport i mocno dała nam się we znaki.
Niemniej trenerski debiut zaliczył 5-7.11.2020 r. dwiema porażkami w Budapeszcie z Węgrami 2:5 i 2:3. W następnym miesiącu doszło do rewanżu i było zwycięstwo 2:1 i porażka.
- Siłą rzeczy musieliśmy się zadowolić tym, co jest, a była to kiepska sytuacja bez widoków na poprawę – tak Kalaber komentuje ten czas. - Wielu zawodników odmawiało gry w reprezentacji, ale podczas rozmów przekonywałem wszystkich, że na zgrupowania nie przyjeżdża się dla kasy, tylko dla reprezentacji.
Dopiero kilka miesięcy później Słoweńcy wpadli na pomysł, by zorganizować turniej „Pobijmy covid”, na który oprócz Biało-czerwonych zaproszono Austrię, Francję, Rumunię, Ukrainę.
- Niewiele tam zwojowaliśmy, bo wygraliśmy z Ukrainą 4:3 po dogrywce, ale też przegrywaliśmy tylko jednym golem z pozostałymi rywalami – uśmiecha się trener, gdy sięga pamięcią do tych występów. - Wówczas przekonaliśmy się, ile czeka nas pracy, by osiągnąć coś wymiernego.
Obowiązek awansu
W sierpniu 2021 r. w Bratysławie rozegrano oficjalny turniej kwalifikacji olimpijskiej pod egidą międzynarodowej federacji (IIHF). Sensacyjne zwycięstwo nad Białorusią 1:0 (gol Filipa Komorskiego) odbiło się szerokim echem w środowisku hokejowym, ale potem były porażki ze Słowacją 1:5 i Austrią 1:4. Turniej olimpijski od czasów igrzysk w Albertville 1992 jest dla Biało-czerwonych nieosiągalny...
W 2022 r. były mistrzostwa świata Dywizji 1B w Tychach. Imprezę trzeba obowiązkowo wygrać – takie były oczekiwania całej opinii sportowej. Niemniej prognozy przed turniejem były takie sobie, bo przegraliśmy towarzyskie spotkania w Grazu z Austriakami (0:1 i 1:4) oraz u siebie z Rumunią (0:2).
Tyski turniej sprowadzał się do dwóch meczów - z Ukrainą (3:2 po karnych) oraz Japonią (2:0), bo Estonia (3:0 dla nas) i Serbia (10:2) wyraźnie odstawały.
- Presja była spora, bo przecież po długim oczekiwaniu wreszcie graliśmy o awans do wyższej dywizji. Wystąpiliśmy bez dwóch ważnych dla tej drużyny zawodników. Marcin Kolusz nie chciał się zaszczepić przeciwko covidowi i nie mógł być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Z kolei Grzegorza Pasiuta zatrzymały w domu problemy rodzinne. Jednak z pomocą Johna Murraya (śmiech) zdobyliśmy pierwsze miejsce. John zatrzymał Japończyków i bronił na „zero”. Zadanie zostało wykonane i chyba, tak z perspektywy czasu oceniam, nastąpił przełom. Wszyscy byliśmy zdeterminowani i chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony w kolejnym mistrzowskim turnieju – wraca Kalaber do wydarzeń w Tychach.
Szczęśliwa Wyspa
Wokół kadry, patrząc z perspektywy czasu, wytworzyła się pozytywna aura. Turniej w Nottingham z punktu sportowego był udany i... szczęśliwy.
- W każdym meczu trzeba mieć odrobinę szczęścia – wpada w słowo trener, wyraźnie niezadowolony, słysząc o uśmiechu fortuny. - Przegraliśmy tylko z gospodarzami, ale dopiero po dogrywce, ale pewnie pokonaliśmy Włochów. Z Litwą, Koreą oraz Rumunią nie mieliśmy problemów. To była świetna drużyna, która konsekwentnie zmierzała do celu. Miło było się radować wspólnie z chłopakami po awansie. Z taką myślą obejmowałem kadrę, by doprowadzić zespół do elity. Bylem dumny z postawy zawodników, bo pokazali się z najlepszej strony. Podkreślam z całą stanowczością - to nie było żadne dzieło przypadku, a spotkałem się z takimi opiniami. Są niesprawiedliwe i podważają osiągnięcie zespołu.
W innym świecie
Pokolenie Marcina Kolusza, Grzegorza Pasiuta, Macieja Urbanowicza i młodszych czekało na tę chwilę, by wystąpić w elicie. Przygotowania do turnieju w Ostrawie były dokładnie zaplanowane, zaś reprezentacja w ostatnim etapie miała nadzwyczajny komfort i spotykała się z silnymi rywalami.
- Znaleźliśmy się w ekskluzywnym świecie i chcieliśmy się w nim utrzymać – mocno podkreśla Kalaber. - Turniej był blisko naszej granicy i kibice nas mocno wspierali. Nie mogliśmy sobie pozwolić w żadnym meczu na taryfę ulgową, w przeciwieństwie do naszego najgroźniejszego rywala, Kazachstanu. Walczyliśmy, zaś tysiące kibiców nas wspierały i zyskaliśmy jeszcze większą sympatię. Szkoda, że kontuzji ręki doznał Bartosz Ciura, znajdujący się wówczas w wysokiej formie. Gdy stałem w boksie, byłem dumny z chłopaków, jak walczą i ani przez moment nie odpuszczają. Brakowało nam doświadczenia i to było główną przyczyną porażki z Kazachami 1:3. Szkoda...
Cel zrealizowany
Przed kolejnym sezonem międzynarodowym związkowa centrala postawiła przed sztabem szkoleniowym jasny cel: reprezentację trzeba odmłodzić i utrzymać podczas turnieju w Dywizji 1A w Rumunii. Trener Kalaber wraz ze współpracownikami wziął się za odmładzanie i przemodelowanie linii defensywnej.
- Miałem w drużynie kilku debiutantów, którzy mieli prawo czuć zdenerwowanie, bo wiedzieli, jaka odpowiedzialność na nich spada – zaznacza selekcjoner. - A ponadto kto by przypuszczał, że kontuzja Bartosza Fraszki w lutym okaże się tak poważna, że wykluczy go z gry do końca sezonu. Kamil Wałęga, świetnie spisujący się we wszystkich meczach, podczas play offu z Żyliną też doznał kontuzji. Takie same problemy zadecydowały o absencji Grzegorza Pasiuta oraz Patryka Wronki. Wygraliśmy z Rumunią i Japonią, zapewniając sobie utrzymanie. Włochy, Ukraina oraz Wielka Brytania okazały się za silne. Cel został zrealizowany, ale na moją głowę posypały się gromy, a i hokeistów nie oszczędzono.
Czas na zmiany
Trener Kalaber po turnieju w Rumunii był przekonany, że nadszedł kres jego pracy z reprezentacją, choć niektórzy działacze zapewnili o przedłużeniu kontraktu o rok. Zarząd się zmienił i nadszedł czas na nowe reprezentacyjne rozdanie.
- Jestem dumny i zaszczycony, że mogłem pracować z najlepszymi polskimi hokeistami – mówi na zakończenie słowacki szkoleniowiec. - Razem z chłopakami przeżyłem niecodzienną sportową przygodę. Będę trzymał kciuki za mojego następcę oraz zawodników, życząc im sukcesów. Z każdego będę się cieszył, bo przecież będzie w nim mikra część mojej pracy.
A przed Biało-czerwonymi i nowym selekcjonerem w 2026 r. mistrzostwa świata Dywizji 1A w Sosnowcu. Rywale są wielce wymagający: Francja i Kazachstan (spadkowicze z elity), Japonia, Ukraina oraz Litwa.
Włodzimierz Sowiński
86 MECZÓW polscy hokeiści rozegrali pod kierunkiem Roberta Kalabera, wygrywając 44. Bilans bramkowy 252:202.
Tirkkonen? Lehtonen?
Pekka Tirkkonen i Erro Matias Lehtonen, dwaj Finowie, są kandydatami na selekcjonera reprezentacji Biało-czerwonych. Ten pierwszy jest trenerem GKS-u Tychy i, jak się wydaje, ma nieco większe szanse. Z kolei Lehtonen prowadzi ECB Zagłębie Sosnowiec i ma również zwolenników. Kto zostanie trenerem, przekonamy się podczas konferencji prasowej na Stadionie Zimowym w Sosnowcu.
