Strzelec z odzysku
Obrońca Jakub Budnicki w swoim 50. występie w I lidze przypomniał, że jest ważnym ogniwem... ofensywy GKS-u Tychy.
„Budyń” wie, jak odnaleźć się w polu karnym przeciwnika. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus
Po rundzie jesiennej o Jakubie Budnickim z przekąsem mówiono, że jest najlepszym strzelcem tyskiego zespołu. Z przekąsem, bo warszawianin, wychowanek SMP UKS Bródno, jest stoperem i jego dorobek 4 bramek zdobytych w pierwszych 19 kolejkach bardziej stanowił prztyczek pod adresem napastników, którzy zimowali z dorobkiem... 2 trafień.
Pokrzyżował własne plany
Także w pierwszym tegorocznym meczu 23-letni obrońca „Trójkolorowych” – jak na snajpera zespołu przystało – otworzył listę strzelców w wyjazdowym spotkaniu z Wartą Poznań, ale później w roli zdobywców bramek zaczęli już regularnie występować zawodnicy ofensywni, na czele z Natanem Dzięgielewskim i Bartoszem Śpiączką, który 5 wiosennymi golami udowodnił, że jest typową „dziewiątką”.
Nie tylko popisy napastników spowodowały jednak, że zawodnik, który trafił do GKS-u 13 lipca 2023 roku, wiążąc się z klubem 3-letnią umową, znalazł się w cieniu. Przede wszystkim sam sobie pokrzyżował plany. W drugim meczu rundy wiosennej, przy stanie 2:0 dla tyszan, w 37 minucie z Chrobrym Głogów uderzeniem łokciem rywala w polu bramkowym nie dość, że sprokurował rzut karny, którego goście zamienili na kontaktowego gola, to jeszcze z drugą w tym dniu, a ósmą w tym sezonie żółtą kartką musiał opuścić boisko. Wszystko skończyło się dla drużyny Artura Skowronka szczęśliwie, bo „Trójkolorowi” nie tylko wybronili się grając niemal godzinę w osłabieniu, ale jeszcze dzięki kontrze sfinalizowanej przez Dzięgielewskiego zadali trzeci cios i wygrali 3:1.
Jest numerem jeden
Ponieważ w następnym meczu Budnicki nie mógł zagrać, bo musiał pokutować za nadmiar żółtych kartek, to jego miejsce zajął nominalnie pierwszy kapitan zespołu Nemanja Nedić i poprowadził kolegów do zwycięstwa 5:1 z Odrą Opole. On także wyprowadził tyską drużynę na murawę Stadionu Miejskiego w kolejnym spotkaniu, wygranym 2:0 z Pogonią Siedlce, a nieobecny z powodów zdrowotnych Budnicki miał powody do obaw o swoje miejsce w wyjściowej jedenastce. Doświadczony Czarnogórzec za swoje występy zebrał bardzo pochlebne recenzje.
Karta odwróciła się jednak w Niecieczy. Tyszanie po serii 6 zwycięstw z rzędu przegrali 1:2, a grający trzeci raz z rzędu z opaską kapitana Nedić w 87 minucie został zastąpiony przez Budnickiego, który wrócił do pierwszej jedenastki i z meczu na mecz potwierdza, że na swojej pozycji jest numerem jeden w GKS-ie.
Godnie uczcił jubileusz
W dodatku do swoich walorów defensywnych, które pomogły tyszanom znowu wkroczyć na zwycięską ścieżkę, a w dodatku w trzech ostatnich spotkaniach nie stracić gola, dorzucił jeszcze gola i to w najbardziej potrzebnym zespołowi momencie. W poniedziałkowym spotkaniu ze Stalą Rzeszów rozegrał 50. spotkanie w I lidze w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi i godnie uczcił jubileusz. Gdy po 90 minutach bezbramkowej gry fachowcy zaczęli już mówić o niespodziance, właśnie Budnicki w doliczonym czasie okazał się najsprytniejszy w polu bramkowym gości i po dośrodkowaniu Juliana Keiblingera główką zapewnił GKS-owi Tychy 10. zwycięstwo w 11. meczu rundy rewanżowej, a 4. wygraną z rzędu.
– Zdobyć bramkę w ostatnich minutach, jeszcze na wagę trzech punktów, to niesamowite uczucie – podkreślił w klubowych mediach, którego nazwisko kibice długo skandowali po ostatnim gwizdku. – Fajnie być docenionym. Na pewno takie coś napędza do dalszej rywalizacji. Mam nadzieję, że takich momentów w najbliższym czasie będzie jeszcze więcej. Zbliżamy się do strefy barażowej. Czujemy się gotowi do walki o najwyższe cele. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Rozumiemy zarówno swoją grę, jak i przeciwnika. Wiemy, jak się ustawiać i stale wykorzystujemy to, co w nas najlepsze. Od listopada przegraliśmy tylko jedno spotkanie. Niech więc nasza seria trwa.
Jerzy Dusik