Strzelać nie kazano
Częstochowianie rozczarowali w starciu ze Śląskiem Wrocław.
Raków przed ostatnią kolejką był wiceliderem. Mógł spokojnie bić się o zwycięstwo ze Śląskiem i utrzymanie dystansu do Lecha, a zarazem przewagi nad Jagiellonią. Nic jednak z planów nie wyszło. Co prawda nie stracił gola, co nadal jest warte podkreślenia - trudno jednak nie kończyć mecz z czystym kontem skoro rywale nie oddali celnego strzału - ale w ofensywie wyglądał beznadziejnie. Decyzja z wystawieniem Ivana Lopeza jako centralnego napastnika tym razem nie zdała egzaminu. Szczęście w nieszczęściu, że ekipa Marka Papszuna odpadła już z Pucharu Polski. Będzie miała okazję, by przygotować się do kolejnego spotkania ligowego, bo ma wiele do naprawienia.
Ofiara zespołu
Szkoleniowiec Rakowa podczas pomeczowej konferencji kilka razy wskazywał, że jego zespół nie zagrał tak, jakby tego chciał. Potwierdzają to zresztą zmiany w przerwie, boisko opuścili Lopez oraz Władysław Koczerhin. Nie ma mowy o świętych krowach w zespole i nawet uznani gracze, którzy nie radzą sobie na murawie, zostaną zmienieni. Warto jednak podkreślić, że trener chwalił po spotkaniu Jonatana Brauta Brunesa. Napastnik w ostatnich tygodniach nie łapał się do pierwszej jedenastki, ale mecz we Wrocławiu mógł poprawić jego sytuację.
- Zmiana Lopeza nie była związana z urazem. Nie jestem w stanie bez analizy stwierdzić, czy wystawiłbym go na „10”. Ivi padł ofiarą gry całego zespołu. Jako trener powinienem w takich momentach reagować i dokonywać zmian. Dwie korekty w przerwie przynajmniej podniosły naszą intensywność. Brunes wniósł jakość na boisko. Poza początkiem, gdy miał problemy z „przyczepnością” do boiska, bo później grał bardzo dobrze i zdobył bramkę nieuznaną jednak - komentował korekty szkoleniowiec Rakowa.
Nieskuteczność ekipy z Limanowskiego była bardzo widoczna. Wrocławianie wykorzystali jej słabe punkty. Szkoleniowiec Rakowa docenił występ rywali. - Śląsk zagrał dobry mecz. Był zdeterminowanym, agresywny w pojedynkach. Zabrakło nam w kilku sytuacjach centymetrów, by wygrać stykowy pojedynek. Brakowało nam decyzyjności czy jakości, a w pierwszej połowie także determinacji, by triumfować - dodaje trener Papszun.
Słuszne zastrzeżenia?
Drugim zmienionym w przerwie był Koczerhin. Ukrainiec od dłuższego czasu jest krytykowany za grę w środkowej strefie. Nie daje zespołowi tyle, co w poprzednich sezonach. Należy go usprawiedliwić lekko faktem, iż w obecnych rozgrywkach jest środkowym pomocnikiem, odpowiedzialnym za kreacje w ataku, jednak graczem ograniczonym poniekąd pozycją. Koczerhin w wydaniu ofensywnego pomocnika radził sobie o niebo lepiej, co pokazywały poprzednie rozgrywki.
Teraz jednak, trochę z braku laku, trochę poprzez wotum nieufności wobec Bena Ledermana, Ukrainiec zmuszony jest do gry niżej, która jak widać nie do końca mu leży, na czym traci zresztą cały zespół. W dodatku rezerwowi jak widać nie są od niego lepsi i Raków pozostaje z Koczerhinem w składzie.
(ptom)