Strzał w... jedenastkę
W rundzie rewanżowej GKS Tychy odniósł już 11 zwycięstw - w dwunastu spotkaniach!
W meczu z ŁKS-em napastnik GKS-u Tychy Daniel Rumin (z lewej) nie miał łatwego życia. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus
Zanim jednak przejdziemy do terminarza, w którym aż gęsto od zespołów zajmujących miejsca w pierwszej szóstce - z Polonią Warszawa, Wisłą Kraków i Arką Gdynia na czele - zatrzymajmy się jeszcze w... Łodzi. W Lany Poniedziałek tyszanie, pokonując ŁKS 3:1, pokazali... dwa oblicza.
W pierwszej połowie dłużej będący przy piłce goście zdominowali bowiem grę. Zresztą świadczy o tym 54-procentowe „posiadanie” futbolówki i bilans celnych strzałów 5:0 oraz rzutów rożnych 4:0. Nic więc dziwnego, że po pół godzinie było już 3:0, ale po przerwie na oddymienie murawy, czyli trwające 4 minuty wietrzenie zarządzone przez sędziego w 36 minucie, obraz spotkania uległ zmianie. A już diametralnie inny był po kwadransie spędzonym przez zespoły w szatni. Po zmianie stron i roszadach w składzie łodzianie przejęli bowiem inicjatywę i to oni mieli 54-procentowe posiadanie piłki i w strzałach celnych „wygrali” tę odsłonę 3:0. Marcel Łubik musiał więc interweniować po strzale z bliska i po uderzeniu z dystansu, aż wreszcie skapitulował, ale tylko jeden raz, więc to piłkarze GKS-u mogli wracać do domu zadowoleni.
Niezłe granie
- Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę – podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec tyszan Artur Skowronek. - Z biegiem czasu łapaliśmy naprawdę bardzo dużą pewność siebie. Z każdym golem właśnie ta cecha rosła i pokazywaliśmy naprawdę niezłą grę. Gdy byliśmy w ataku pozycyjnym, ŁKS miał bardzo duże trudności w założeniu pressingu i nasza drużyna czuła się komfortowo. Zdobywaliśmy teren, zdobywaliśmy pole karne, zdobywaliśmy stałe fragmenty gry i za to wielki szacunek dla drużyny, bo łódzkie boisko jest naprawdę mega ciężkie. Tu jest bardzo dużo dobrych piłkarzy, a ich jakości w pierwszej połowie nie było widać, bo nasza drużyna funkcjonowała niesamowicie dobrze.
Ogromny szacunek
- W drugiej połowie ŁKS próbował reagować – kontynuował trener GKS-u Tychy. - Od razu cztery zmiany. Łodzianie szukali dobrego bodźca dla swojej gry i też sposobu na nas. Natomiast my nie chcieliśmy niczego zmieniać, ale właśnie jakość indywidualna u zawodników gospodarzy się pojawiła i tak trochę przegraliśmy z podświadomością. Chcieliśmy dalej grać wysoko, dalej pokazywać kulturę gry i dalej być w dużym posiadaniu piłki, ale podkreślę, że w ŁKS-ie jest bardzo dużo dobrych piłkarzy i nie było możliwe, żebyśmy trzymali nasz poziom przez cały mecz. Mieliśmy więc problemy w drugiej połowie, ale jak ja tutaj mogę narzekać? Nasza drużyna na 10 spotkań w tym roku wygrywa dziewięć, więc po prostu powiem: ogromny szacunek i niech to nas napędza dalej.
Stawka bardzo wysoka
Nawet ta znakomita wiosenna passa nie daje jednak jeszcze całkowitego szczęścia. GKS Tychy po 29. kolejce znajduje się bowiem ciągle poza strefą barażową, do zajmującej 6. miejsce Polonii Warszawa tracąc 4 punkty. A właśnie najbliższy mecz tyszanie zagrają z niepokonanymi w tym roku „Czarnymi Koszulami”. Stawka tej potyczki będzie więc bardzo wysoka.
Jerzy Dusik