Sport

Stacja Stadium-Chinatown

Dla Kanadyjczyków hokej to religia, a jednocześnie miłość, pasja, styl życia, ale przede wszystkim sport narodowy, choć tym podobno jest lacrosse.

Widownia lodowiska w Vancouver zapełnia się na długo przed pierwszą... syreną okrętową. Fot. Leszek Jaźwiecki Fot. Leszek Jaźwiecki

Leszek Jaźwiecki z Vancouver

W pracy czas się nieco dłużył, ale na szczęście wszystko poszło sprawnie, można już o tym zapomnieć, teraz liczy się tylko mecz. Pewnie, że wygramy, mamy więcej atutów od rywala, jesteśmy wyżej w tabeli – uważa Josh, kibic Vancouver Canucks, stojący w kolejce do wejścia do hali. Ten drugi argument tego postawnego mężczyzny nie zawsze jednak znajduje potwierdzenie. – Go, Canucks, go! – krzyknął z uśmiechem i zniknął w tłumie.
Drużyna Canucks domowe mecze rozgrywa w Rogers Arena. W tej samej, w której narodowy zespół Kanady 15 lat temu, podczas igrzysk olimpijskich, w finale turnieju hokejowego pokonał odwiecznego rywala, drużynę Stanów Zjednoczonych 3:2 i wywalczył upragniony złoty medal. Arena może pomieścić prawie 20 tysięcy kibiców i nierzadko jest wypełniona po brzegi. Wiele zależy jednak od rangi spotkania.
Nieopodal tego obiektu wybudowano BC Place Stadium, na którym mecze w MLS rozgrywa drużyna Vancouver Whitecapas FC. Otwarty w 1983 roku stadion może pomieścić prawie 55 tysięcy kibiców. 10 lat temu rozgrywano tam mecze mistrzostw świata w piłce nożnej kobiet. Tam też odbyły się ceremonie otwarcia i zamknięcia zimowych igrzysk olimpijskich w 2010 roku, a także igrzysk paraolimpijskich w tym samym roku. Wybudowany za ponad 120 milionów dolarów obiekt ma sztuczną nawierzchnię, nad boiskiem olbrzymie ekrany o 21 na 12 metrów i kilkadziesiąt lóż. Posiada też jeden z najnowocześniejszych systemów dźwiękowych. Rekord frekwencji padł podczas koncertu Eda Sheerana we wrześniu 2023. Wtedy pojawiło się tu 65 061 osób. BC Place Stadium będzie też areną piłkarskich mistrzostw świata w 2026, które mają zorganizować wspólnie Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk.

„Potężne Kaczory”

Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc parkingowych – oba obiekty usytuowane są w centrum – większość kibiców wybiera jako środek lokomocji SkyTrain. To w większości naziemna bezobsługowa szybka kolej. Otwarto ją w 1985 roku przed wystawą Expo, którą Vancouver gościło rok później. Punktualność tej kolejki określana jest na 96 procent, a w całej historii nie zanotowano wypadku czy wykolejenia. Co chwila na stacji Stadium-Chinatown z wagoników wylewa się tłum kibiców w barwach obu klubów. Na plecach nazwiska znanych, nie tylko aktualnych, hokeistów i piłkarzy.
Rywal Canucks to ekipa Anaheim Ducks. Nazwa amerykańskiego zespołu z Kalifornii została zaczerpnięta z familijnego filmu sportowego z 1992 roku „Potężne Kaczory”, wyprodukowanego przez wytwórnię Walt Disney Picture, która „maczała palce” w założeniu drużyny. Hokeiści Anaheim przyjechali do Vancouver opromienieni zdobyciem dzień wcześniej trzech punktów w Edmonton.

Piwo droższe w hali

Tego samego dnia, o tej samej porze, swój mecz rozgrywali także piłkarze Whitecaps. Ich rywalem w 1/8 finału Pucharu Mistrzów CONCACAF (odpowiednik europejskiej Ligi Mistrzów) była drużyna CF Monterrey. Czołowym piłkarzem meksykańskiego klubu ze stolicy stanu Nuevo Leon jest czterokrotny zwycięzca LM z Realem Madryt, Sergio Ramos. Gdyby udało się drużynie Whitecaps przejść tego rywala, mogliby się zmierzyć z Interem Miami, gdzie gwiazdą jest Leo Messi. Argentyńczyk ma jednak zapis w kontrakcie, że nie gra na sztucznej nawierzchni, a taka jest na BC Place Stadium i w tym przypadku kibice w Vancouver musieliby się obejść smakiem. Messiego być może mogliby oglądać na ławce rezerwowych. Na razie Whitecaps mierzy siły z Monterrey, a Ramos, były reprezentant Hiszpanii, to z pewnością wystarczający magnes dla kibiców. Hokej czy piłka nożna? Jakiegoś wyboru trzeba było dokonać, w moim przypadku padło na hokej.
Pierwsi kibice pojawili się w okolicy stadionu i hali już kilka godzin przed rozpoczęciem spotkań. Część z nich ten czas postanowiła spędzić w licznych tu pubach. O wolne miejsce nie było łatwo. Wszędzie gwarno i kolorowo, na ścianach co kilka metrów telewizor, monitor jest nawet w... toalecie, aby kibic nic nie stracił, gdyby musiał w trakcie meczu z niej skorzystać. Kelnerzy sprytnie i zwinnie przesuwają się obok stolików, roznosząc piwo. Trunku z pianką można napić się także w hali i na stadionie, ale cena jest zdecydowanie wyższa. Oczywiście tematem głośnych rozmów są oba mecze.

Krążek za 20 dolarów

Oblegane są liczne stoiska w gadżetami i klubowymi pamiątkami. Bluzę meczową Canucks można kupić za około 250-300 dolarów. Pamiątkowy krążek z meczu z Anaheim kupiłem za 20 dolarów. Cały regał w klubowym sklepie Canucks zajmują czapki z daszkiem, a ich cena rozpoczyna się od 45 dolarów. Można kupić nawet śpioszki w barwach klubu z Vancouver. Tłoczno jest także przy stanowiskach gastronomicznych. Piwo to koszt 16 dolarów, około „dychy” trzeba wydać na inne napoje. Kolejka, i to całkiem spora, jest także do toalety.
Zbliża się początek spotkania. Kolejki po piwo topnieją, za to zapełniają się sektory. Coraz mniejsza jest też kolejka do loterii, gdzie można kupić los i – jak będzie sprzyjać szczęście – wyjść z hali z pokaźną sumą. Zasada jest taka, że ogólna pula zebranych pieniędzy dzielona jest na pół: jedna część na cele charytatywne, druga do kieszeni tylko jednego kibica. Losowanie odbywa się w połowie trzeciej tercji i wzbudza niemałe emocje. Tym razem do wygrania było ponad 200 tysięcy dolarów!

„Buy Canadian Instead”

Spotkania w kanadyjsko-amerykańskiej zawodowej NHL rozpoczynają się od odśpiewania hymnów narodowych obu krajów. Tak się złożyło, że mecz z Anaheim odbył się dosłownie kilkanaście godzin po przemówieniu przed oboma izbami prezydenta USA, Donalda Trumpa. Kanadyjczycy nie są zadowoleni z nałożenia przez administrację południowego sąsiada ceł na produkty z Klonowym Liściem, protestują, zachęcają do kupowania tylko swoich wyrobów. W sklepach pełno tabliczek z napisem „Buy Canadian Instead” w miejscach, gdzie do niedawna stały jeszcze produkty sprowadzane z USA. I choć sport nie powinien być mieszany z polityką, w tym przypadku kibice dali upust swojemu niezadowoleniu, bucząc i pomrukując podczas hymnu USA.
Po efektownej prezentacji obu zespołów, wykorzystującej najnowocześniejsze cuda techniki, wszystko jest gotowe, by rozpocząć mecz. Vancouver to największy port w Kanadzie, więc sygnał do rozpoczęcia daje za każdym razem i przed każdą tercją syrena okrętowa, uruchamiana przez wyjątkowych i zasłużonych gości. Gospodarze, którzy wraz z trzema innymi drużynami walczą o ostatnie miejsce w play offie Konferencji Zachodniej, rozpoczęli to spotkanie mocnym akcentem i już po kilku minutach powinni prowadzić dwoma, a nawet trzema bramkami. Jak to jednak bywa, na prowadzenie wyszli hokeiści amerykańscy. Był to dopiero trzeci strzał Anaheim na bramkę gospodarzy; hokeiści Canucks mieli ich już 17. Po drugiej tercji miejscowi kibice mieli jednak powody do zadowolenia, bo ich drużyna prowadziła 2:1.

W ruch poszły pięści

Emocjonująca była końcówka spotkania. Gospodarze prowadzili 3:1, pozwolili jednak drużynie Anaheim zdobyć kontaktowego gola. Goście poszli za ciosem. Wycofali bramkarza, gospodarze jednak mądrze się bronili. Gra się zaostrzyła i – co jest chlebem powszednim w NHL – w ruch poszły także pięści. Wynik jednak nie uległ zmianie. Kibice miejscowych po końcowej syrenie odetchnęli z ulgą i oklaskami pożegnali zawodników.
– Zagrali całkiem poprawne spotkanie i powinni wygrać wyraźniej – przyznał siedzący obok Kyle, któremu towarzyszyły żona i córka. – Nasi zawodnicy pokazali, że są gotowi na play off i mogą sprawić jeszcze niejedną radość kibicom – podkreślał wyraźnie zadowolony kibic Canucks.
Tego wieczoru kibice w Vancouver mieli jednak mieszane odczucia. Cieszyli się ze zwycięstwa hokeistów 3:2, którzy tym samym przybliżyli się do play offu, ale nie byli zbyt zadowoleni z remisu piłkarzy. W rewanżu w Meksyku piłkarze Whitecaps FC staną przed trudnym zadaniem. Po ostatniej syrenie i ostatnim gwizdku zarówno Rogers Arena, jak i BC Place Stadium szybko opustoszały. Jutro przecież normalny dzień pracy, ale od rana będzie o czym rozmawiać. I tak do następnego meczu...

Leszek Jaźwiecki

By kupić takie ciuszki dla dziecka, trzeba wyciągnąć z portfela kilkaset dolarów. Fot. Leszek Jaźwiecki