Sport

Sprawa polityczna

Z DRUGIEJ STRONY - Michał Zichlarz

Czekaliśmy, czekaliśmy, aż doczekaliśmy się oficjalnego komunikatu ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej. Czego się z niego dowiedzieliśmy? Że nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji co do gry reprezentacji Polski w eliminacjach piłkarskich mistrzostw świata czy to w Warszawie, czy na Stadionie Śląskim. A jeszcze w poniedziałek po południu było nieomal pewne, że Biało-czerwoni zagrają w Chorzowie.

Piłkarskie władze musiały jakoś zareagować na wiadomości o przenosinach kadry na Stadion Śląski, więc wydały komunikat. Tak z boku na to wszystko różnie można patrzeć, także i tak, że informację o przenosinach do Chorzowa podano celowo, taki kontrolowany przeciek, żeby tu i ówdzie coś tam ugrać. Tomasz Włodarczyk, który na meczykach.pl podał pierwszy tę informację, teraz tłumaczy na platformie X, że najwyższe czynniki postawiły sprawę jasno: PZPN musi się dogadać z warszawskim obiektem co do gry w stolicy.

To akurat jest bardzo możliwe. Dla obecnego rządu przeprowadzka piłkarskiej reprezentacji Polski z Warszawy na Górny Śląsk to akurat niezbyt dobra wiadomość. Jasne, rząd nie decyduje, gdzie Biało-czerwoni mają grać, to sprawa związku, ale taka ewentualna przeprowadzka kiepsko wygląda w ogólnym bilansie obozu rządowego. Na dodatek pamiętajmy, że pierwsze mecze w eliminacjach mistrzostw świata gramy z Litwą i Maltą w marcu, na ledwie dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi. Tutaj każdy klocek jest ważny, a wszystko może zostać wykorzystane w politycznej grze, także to, gdzie reprezentacja Polski będzie występowała w 2025 roku.

Na razie minister sportu Sławomir Nitras ma na pieńku z piłkarskimi władzami, choćby w odniesieniu do durnej i forsowanej przez siebie parytetowej ustawy, że 30 procent członków zarządu związków muszą tworzyć kobiety. Mam nadzieję, że PZPN nie ugnie się pod takimi chybionymi pomysłami i tak samo będzie z rozgrywaniem meczów poza Warszawą.

W Chorzowie za wynajem „Kotła Czarownic” nie trzeba płacić, a w stolicy już tak, odczują to pewnie wkrótce kibice, jeśli trzeba będzie grać w Warszawie. Tak czy inaczej, za Stadionem Śląskim przemawia wiele argumentów. Świetny dojazd z wielu części Polski, bo łatwiej dojechać na Górny Śląsk niż do zakorkowanej Warszawy. Także lepszy stan murawy, która na śląskim obiekcie jest naturalna, a nie rozkładana kilka dni przed meczem jak na PGE Narodowym. O tradycji już nie wspominamy. Przypominaliśmy we wtorek, że siedem z dziewięciu awansów Biało-czerwoni na MŚ świętowali właśnie na legendarnym chorzowskim obiekcie.

Mamy czekać do przyszłego tygodnia na ostateczne rozstrzygnięcia i oby były one takie, jak słyszeliśmy wcześniej, że kadra definitywnie przenosi się z Warszawy do Chorzowa. Czasu jest coraz mniej, bo przecież z Litwą u siebie gramy w piątek 21 marca, a z Maltą również na swoim stadionie trzy dni później, czyli w poniedziałek 24 marca. Oby w tych meczach przyszło nam zobaczyć setnego gola reprezentacji na Śląskim, bo na razie w 61 grach padło ich dla naszych 98. Ostatnie dwa 29 marca 2022 w wygranym barażu eliminacji MŚ ze Szwecją, kiedy do siatki trafiali Robert Lewandowski i Piotr Zieliński.