Sport

Sprawa mentalna

Biało-czerwoni od zwycięstwa nad Rumunią rozpoczęli marsz po medal, choć początek był dość zaskakujący.

Blok był mocnym punktem Polaków w spotkaniu z Rumunią. Fot. Volleyballworld

MISTRZOSTWA ŚWIATA

Na długo przed mundialem na Filipinach fachowcy przekonywali, że eliminacje dla Polaków będą jedynie przyjemnym „spacerkiem” przed drugą częścią turnieju. Owszem, nikt Biało-czerwonym chyba nie może „podskoczyć”, aczkolwiek trzeba się trochę natrudzić, by sięgnąć po zwycięstwo. Tak właśnie było z Rumunią, gdy pierwszy set trwał 38 minut i rozstrzygnął się dopiero na przewagi. W kolejnych odsłonach było już zdecydowanie krócej; w sumie siatkarze przebywali na boisku 83 minuty.

Szacunek dla rywali

Zespół Rumunii po 43 latach znów znalazł się w mistrzowskim turnieju i nie miał być poważną przeszkodą dla naszych siatkarzy, ale też nie lekceważyliśmy rywali - trener Nikola Grbić desygnował najsilniejszy skład. Nasi siatkarze długo szukali rytmu gry. W końcu znaleźli, ale musieli się sporo natrudzić w 1. secie. Rumuni mieli cztery piłki setowe, na szczęście nasi zdołali wyjść obronną ręką i po szóstej piłce setowej odnieśli zwycięstwo.

Trudno marzyć o szybkiej wygranej, gdy w secie popełnia się aż 13 niewymuszonych błędów, w tym 9 w polu serwisowym. To było główną przyczyną tak długiej partii. Rumuni prowadzili, bo nasi reprezentanci „strzelali” po autach lub byli blokowani. W końcu as serwisowy Bartosza Kurka sprawił, że nasz zespół doprowadził do remisu 13:13. Potem - po udanym bloku Norberta Hubera - wyszliśmy na 19:17, a później gra toczyła się punkt za punkt. Polacy wykazali się odpornością psychiczną i w końcu Kurek oraz Jakub Kochanowski zdobyli dwa decydujące punkty. Odetchnęliśmy z ulgą, bo przegrana nie wystawiłaby aktualnym wicemistrzom świata najlepszej opinii.

- Do każdego rywala trzeba podchodzić z szacunkiem. Początek nie był najlepszy w naszym wykonaniu, ale to sprawa mentalna – skwitował krótko ten fragment gry serbski szkoleniowiec.

Żadnych wątpliwości

Dwa kolejne sety trwały zaledwie 45 min (22 i 23) i już nikt nie miał wątpliwości, kto jest pierwszy w światowym rankingu, a kto okupuje 22. lokatę. Biało-czerwoni w drugiej odsłonie szybko wyszli na prowadzenie, by systematycznie je powiększać. Przy dużej przewadze (21:11) trener Grbić mógł sobie pozwolić na zmiany. Nasza gra nie straciła na jakości, zaś rywale z minuty na minutę tracili ochotę do gry. Sergiu Stancu, trener Rumunów, dokonywał rotacji w składzie, ale nie przynosiło to efektu.

W trzeciej odsłonie było nieco więcej walki, ale Biało-czerwoni wszystko mieli pod kontrolą. Prowadzili kilkoma punktami (13:9, 18:13) i końcowe fragmenty nie były już tak emocjonujące.

Polacy w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła byli lepsi. W bloku było 9-3, zaś w serwisie 6-2, popełnili jednak 25 błędów (sporo) przy 29 rywali. To nie było olśniewające widowisko, ale wszystko zrzucamy na karb spotkania inauguracyjnego. Szczyt formy ma przyjść pod koniec turnieju, gdy będą się rozstrzygały losy medali.


◼  Polska – Rumunia 3:0 (34:32, 25:15, 25:19)

POLSKA: Komenda (1), Leon (14), Kochanowski (6), Kurek (13), Fornal (10), Huber (5), Popiwczak (libero) oraz Semeniuk (3), Sasak (2), Firlej, Szalpuk (1), Granieczny (libero), Jakubiszak, Nowak. Trener Nikola GRBIĆ.

RUMUNIA: Dumitru (1), Pela (9), Bartha (3), Balean (6), Asciobanieti (11), Magdas (2), Kosinski (libero) oraz Ionescu (3), Lupu (2), Bala (4), Constantin. Trener Sergiu STANCU.

Sędziowali: R. Yuri Ortiz Ramirez (Dominikana) i Haifa ElWafi (Tunezja). Widzów 1785.

Przebieg meczu

I: 7:10, 13:15, 20:18, 24:25, 29:30, 34:32.

II: 10:6, 15:8, 20:11, 25:15.

III: 10:7, 15:11, 20:14, 25:19.

Bohater – Wilfredo LEON.

(sow)