Sport

Spokojny poza boiskiem

Rozmowa z Mateuszem Kowalczykiem, piłkarzem GKS-u Katowice

Mateusz Kowalczyk nie boi się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

W niedawnych meczach z Górnikiem i Pogonią GieKSa znacznie lepiej prezentowała się w pierwszej połowie, a nieco gorzej po zmianie stron. Miał pan wrażenie, że w sobotnim meczu ze Śląskiem było podobnie? W pierwszych 45 minutach zdobyliście dwie bramki i później mogliście się skupić na obronie.

– Pierwsza połowa rzeczywiście wyglądała dobrze. Próbowaliśmy grać piłką. Udawało nam się przedostawać przez defensywę Śląska i mieliśmy groźne sytuacje. W drugiej połowie rywal trochę inaczej zagrał. Widzieliśmy, że próbuje nas przycisnąć. Mimo tego kontrolowaliśmy mecz, przeprowadziliśmy kilka fajnych kontr. Przy jednym lepszym podaniu mogłyby one zakończyć się kolejnym golem. Najważniejsze jest jednak to, że strzelaliśmy w pierwszej połowie, a w drugiej nie straciliśmy bramki.

Odegrał pan ważną rolę przy zwycięstwie, bo to po pana podaniu piłkę do własnej bramki skierował Aleks Petkow. Zdaję sobie sprawę, że to zagranie miał wykończyć Lukas Klemenz, który był blisko defensora Śląska, ale chyba nie może pan być z tego powodu niezadowolony.

– Widziałem, że Lukas jest dobrze ustawiony w polu karnym i prawdę mówiąc, byłem przekonany, że to on zdobył gola. Nie wiem więc, czy powinienem sobie dopisać asystę, czy nie (śmiech). Mimo wszystko fajnie, że po moim podaniu piłka wpadła do bramki.

Jeśli zaliczylibyśmy panu tę asystę, byłaby ona szóstą w sezonie. Czuje pan, że jest pan w świetnej dyspozycji?

– Dużo daje mi rytm meczowy. Ze spotkania na spotkanie czuję się coraz pewniej. Czuję, że mogę brać ciężar gry na siebie. Jestem człowiekiem, który poza boiskiem jest spokojny i ułożony, a podczas rywalizacji sportowej – mimo że jestem młodym zawodnikiem – staram się przejmować inicjatywę, pomagać zespołowi, jak tylko mogę.

Gdy latem dołączył pan do GKS-u Katowice, bardzo szybko zainteresował się panem Michał Probierz, który po kilku meczach w ekstraklasie powołał pana na wrześniowe zgrupowanie pierwszej reprezentacji. Ostatecznie nie zagrał pan wówczas w żadnym ze spotkań. Czy teraz znów pojawiają się u pana w głowie myśli, że debiut w kadrze jest blisko?

– Ta myśl zawsze pojawia się z tyłu głowy. Ciężko pracuję, żeby zadebiutować w reprezentacji, ale nie zakładam żadnego scenariusza. Za półtora miesiąca jest Euro U21 i mój cel to zagranie w tych mistrzostwach. Zobaczymy, co wydarzy się później, a na razie uważam, że moja kariera zmierza w bardzo dobrym kierunku. Oby tak dalej.

Po meczu ze Śląskiem dostaliście chwilę zasłużonego wolnego z okazji świąt?

- Na Wielkanoc w domu rodzinnym nie byłem już cztery lata. Kalendarz tak się układał, że nie udawało się wracać do rodziców na święta. Tym razem od razu po powrocie do Katowic z meczu ze Śląskiem spakowałem się i wyruszyłem do moich Marek obok Warszawy. Nie mogłem się doczekać tego, żeby spędzić ten czas z rodziną, bo ostatnio nie było na to wielu okazji. Dostaliśmy od trenera wolną niedzielę i poniedziałek, a od wtorku wróciliśmy do regularnych zajęć w klubie, żeby przygotowywać się do meczu z Legią .

Rozmawiał Kacper Janoszka