Spokój i walka
GKS Katowice może być pewny utrzymania, a do europejskich pucharów mu daleko. Z kolei Śląsk, jego najbliższy rywal, jest ogromnie zmotywowany: walczy o życie!
Czy GieKSa w końcu będzie cieszyć się z wyjazdowego zwycięstwa? Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
GKS KATOWICE
Do gry powraca Mateusz Kowalczyk. Tydzień temu, w meczu z Puszczą Niepołomice, środkowy pomocnik katowiczan nie mógł wystąpić z powodu zawieszenia za żółte kartki. Trener Rafał Górak musiał przemodelować nieco ustawienie zespołu. W miejsce Kowalczyka wycofał Bartosza Nowaka, a wyżej zagrał Dawid Drachal. Co ciekawe, Kowalczyk był dopiero drugim zawodnikiem GieKSy, który w tym sezonie pauzował za nadmiar kartek. Pierwszym był Oskar Repka, którego ominął lutowy mecz z Piastem Gliwice. Aktualnie Repka ma pięć żółtych kartek.
Grają fair
Statystyka żółtych kartek w katowickim obozie w ogóle jest niezwykle ciekawa. Pod tym względem GKS jest najlepszym zespołem ekstraklasy. Podkreślmy, że żaden zawodnik Rafała Góraka w tym sezonie nie zobaczył czerwonej kartki, a drużyna w sumie tylko 40 razy była karana „żółtkami”. Żadna drużyna nie może pochwalić się takimi statystykami. Każda ekstraklasowa ekipa ma w bilansie co najmniej jedną czerwoną kartkę. Ponadto żaden z ligowych rywali katowiczan nie ma tak niskiej liczby żółtych kartoników – drugi pod tym względem jest Lech Poznań, który 46 razy był upominany przez sędziego.
Młodzieżowy duet
Powrót Kowalczyka do składu jest ważny nie tylko z powodu jego umiejętności indywidualnych. Przede wszystkim 20-latek jest teraz potrzebny w wypełnieniu limitu przepisu o młodzieżowcu. Sprawa jest dość poważna, ponieważ katowiczanie muszą nadrabiać straty, żeby dobić do 3000 „młodzieżowych” minut. Nie wystarczy, że Kowalczyk będzie grał w każdym meczu od pierwszego do ostatniego gwizdka. Ważną rolę zapewne odgrywać będzie także Drachal, bo na razie górnośląska ekipa uzbierała 2336 minut na boisku zawodników U-21. To oznacza, że aby uniknąć kary finansowej za niespełnienie warunków przepisu o młodzieżowcu, młodzi piłkarze GieKSy muszą w sumie spędzić jeszcze 664 minuty na boisku do ostatniego meczu sezonu. Biorąc pod uwagę to, że do końca rozgrywek pozostało zaledwie sześć kolejek, średnio w każdym spotkaniu młodzieżowcy GKS-u muszą być na murawie przez 111 minut. Matematycznie wychodzi więc, że zespołowi potrzebny jest duet spełniający juniorskie wymogi.
Jedna wygrana
W sobotę zawodnicy z Katowic zawitają do Wrocławia, gdzie rywalizować będą ze Śląskiem. Różnica pomiędzy tymi drużynami polega na tym, że GKS już o nic w zasadzie nie walczy, a ekipa Ante Szimundży broni się przed spadkiem. Wrocławianom wiosną całkiem nieźle to zadanie wychodzi, ponieważ w dziesięciu kolejkach w trwającym roku kalendarzowym zdobyli 15 punktów. Skutkiem tego jest opuszczenie przez ciągle aktualnych wicemistrzów Polski ostatniego miejsca w tabeli. Teraz Śląskowi do bezpiecznej lokaty brakuje tylko dwóch punktów. Motywacja zawodników z Dolnego Śląska jest więc ogromna. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że podopieczni trenera Szimundży w czterech ostatnich meczach nie przegrali w roli gospodarzy, mecz dla GKS-u może być bardzo trudny. A przecież katowiczanie w ostatnich tygodniach nie radzą sobie zbyt dobrze na wyjeździe. W roli gości przegrali cztery ostatnie mecze, wygrywając po zimowej przerwie tylko raz, w Częstochowie 8 lutego.
Kacper Janoszka