Sport

Spodziewają się zasieków

To my jesteśmy na pierwszym miejscu i od nas zależy, na którym skończymy – przypomina przed meczem z broniącym się przed spadkiem Śląskiem trener Marek Papszun.

Jesienią we Wrocławiu była walka, ale skończyło się bez bramek. Fot. Marcin Karczewski / Press Focus

RAKÓW CZĘSTOCHOWA 

Od sezonu 2021/22 w ekstraklasie występuje 18 drużyn, które rozgrywają łącznie po 34 mecze. Od tego czasu za każdym razem zespół, który prowadził po 29. kolejce, sięgał wkrótce potem po mistrzostwo Polski. Trzy lata temu liderem tabeli w tym momencie sezonu był Lech (miał taki dorobek punktowy jak drugi Raków i trzecia Pogoń Szczecin – po 59), który ostatecznie wywalczył tytuł. W sezonie 2022/23 na pięć kolejek przed końcem prowadził zdecydowanie Raków (68) i nie dał się już nikomu wyprzedzić. Natomiast w kolejnej edycji podobnie było z Jagiellonią, która po 29. kolejkach zgromadziła 55 punktów, a potem świętowała pierwsze w historii klubu mistrzostwo kraju.

To był wyczyn!

– Wtedy Lech w pewnym momencie miał sporą przewagę. Nikt na Raków nie stawiał, że dogonimy Lecha z kadrą zbudowaną na stulecie poznańskiego klubu. To był duży wyczyn, bo zdobyliśmy tytuł – uśmiecha się trener Marek Papszun na wspomnienie najlepszego sezonu w historii klubu. Szkoleniowiec odnosi się ze swojej perspektywy do obecnej sytuacji. – Dziś nie ma aż takiej różnicy na korzyść Lecha, jeśli chodzi o poziom sportowy – uważa trener Papszun. – Ta różnica się zmniejszyła. Doświadczenie moje, klubu czy zawodników, którzy wtedy zdobywali tytuł, też jest większe. Siła „Kolejorza” nadal jest duża, ale nie zapominajmy o Jagiellonii, która podobnie jak my przegrała swój ostatni mecz, a ma tylko cztery punkty straty do liderów. Do zdobycia jest 15 punktów, więc tutaj jeszcze dużo się może wydarzyć. Jedna, dwie kolejki mogą zmienić wszystko. Dlatego nie emocjonuję się tym, że Lech nas dogonił czy w następnej kolejce prześcignie. To są rzeczy dla kibiców i dziennikarzy. My natomiast przygotowujemy się do meczu. Nie musimy patrzeć, co zrobią Lech i Jagiellonia, bo to my na dzisiaj jesteśmy na pierwszym miejscu i wyłącznie od nas zależy, na którym miejscu skończymy. Dziś to Lech i Jagiellonia muszą patrzeć na Raków. Jak się to zmieni, to wtedy zaczniemy inaczej myśleć.

Wystarczy wygrać...

Na przedmeczowej konferencji prasowej trener częstochowian zapewnił, że drużyna natychmiast wyciągnęła wnioski z porażki z Pogonią w Szczecinie i spokojnie przygotowywała się do spotkania z innej kategorii przeciwnikiem. W końcu Śląsk Wrocław nie walczy o najwyższe cele, lecz o utrzymanie w ekstraklasie. – Do takich spotkań trzeba się dobrze przygotować, bo przeciwnik będzie bardzo zmotywowany, zdeterminowany – uważa szkoleniowiec „Medalików”. – Goście na pewno będą przygotowani, by nie tylko zneutralizować nasze działania, ale też wykorzystać jakieś szczególne momenty, gdy nie zachowamy się odpowiednio z piłką. Musimy mieć tego świadomość i bezwzględnie zagrać na naszym najlepszym poziomie. Przypomnę tylko, że Śląsk, choć ostatnio przegrał, to w pięciu poprzednich meczach punktował. To są świetne statystyki jak na drużynę, która przez większą część sezonu była „czerwoną latarnią”. Jej mental na pewno będzie na bardzo wysokim poziomie. Oni opuścili już ostatnie miejsce w tabeli. Teraz wystarczy wygrać z Rakowem, by wyjść ponad strefę zagrożenia i znaleźć się nad kreską.

Goście z mocną psychiką

Tej mocnej psychiki trener Papszun spodziewa się w nastawieniu wicemistrzów Polski, natomiast zaznacza, że Raków patrzy tylko na siebie. – Musimy lepiej zagrać bez względu na okoliczności ostatniego meczu. Czy gramy w liczebnym osłabieniu, czy w komplecie. Tego wymagam od zespołu, bo weszliśmy już na taki poziom piłkarski, że stać nas na to. I mimo spodziewanych zasieków ze strony Śląska zapewniam, że szanse bramkowe będziemy stwarzać. Będziemy strzelać bramki i spotkanie wygramy! – zapowiada trener Rakowa, któremu z podstawowego składu wypada teraz – z powodu nadmiaru kartek – aż trzech zawodników. – To sytuacja niespotykana i niestandardowa, żeby tak duża liczba zawodników wypadała po jednym meczu. Trzeba jednak umieć sobie radzić i z tak nieprzewidywalnym scenariuszem. Oczywiście nie zdradzę przed meczem, kto ich zastąpi, ale ze sztabem zadbamy o to, by wszyscy zawodnicy byli gotowi na Śląsk, a ci, którzy wybiegną w piątek na Limanowskiego, dali sobie równie dobrze radę jak nieobecni Stratos Svarnas, Jean Carlos oraz Eric Otieno – zapewnia Papszun.

Zbigniew Cieńciała