Sport

Spodek: wracają wspomnienia

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Konferencja prasowa przed turniejem w Spodku. Od lewej: Rafał Kędzior, Grzegorz Górski, Adrian Błąd, Lukas Podolki i Bartosz Malaka. Fot. SSC

Dawnymi czasy w Polsce fani futbolu, chcąc nie chcąc, zapadali z musu w zimowy sen. Od połowy listopada do początków marca spragniony piłki kibic był "na głodzie". Liga zamierała, nie było możliwości, jak dziś, oglądać w telewizji mecz za meczem od rana do wieczora. W połowie lat 90. redakcja "Sportu" wpadła na rewelacyjny w założeniu pomysł. Postanowiła oto zorganizować halowy turniej piłkarski w kultowym Spodku. Odbyło się pięć edycji, zjeżdżały najlepsze ówczesne drużyny i najlepsi piłkarze w kraju. Działo się wiele, na trybuny przychodziło mnóstwo ludzi, przygrywały najlepsze ówczesne kapele z De Mono na czele, pamięta ktoś jeszcze taki zespół?

Turniej niósł za sobą mnóstwo zajmujących szczególików. Czy ktoś wiedział, że parkiet otaczały te same bandy, które były wykorzystane podczas słynnych hokejowych mistrzostw świata z 1976 roku, gdy Polska jedyny raz w historii ogrywała ZSRR?

Pomysł turnieju był fantastyczny, czasy i obyczaje ("o tempora, o mores") mu jednak nie sprzyjały. W pewnym momencie kibolskie szaleństwo przysłoniło wręcz wszystko. Byłem, widziałem - nikt nie spodziewał się się, że zwaśnione grupy fanów mogą wpaść w Spodku w tak bitewny szał. 

Mówiła cała Polska, choć tym razem nie z powodu fantastycznego widowiska, które potrafili stworzyć piłkarze. Reporterzy w wieczornych programach informacyjnych podawali przede wszystkim liczbę rannych oraz wyrwanych krzesełek. Dobrze, że nikt nie zginął, źle, że turniej zniknął na dekady...

Na szczęście jednak się odrodził! Dzięki zapałowi i wytrwałości Grzegorza Górskiego, byłego piłkarza GKS-u Katowice, w styczniu 2025 odbędą się drugie z rzędu takie zawody. Noszą nazwę Spodek Sport Cup i znowu goszczą świetne drużyny - tym razem także z zagranicy, Czech i Słowacji. Organizatorzy nauczeni doświadczeniem dobierali ekipy pod kątem sympatii na trybunach, całkowicie wykluczającej jakiekolwiek niesnaski.

Najsławniejszym piłkarzem, który ma wystąpić w turnieju, jest Lukas Podolski, który wczoraj spotkał się w Katowicach z dziennikarzami podczas konferencji poświęconej wydarzeniu. Rok temu, w pierwszej edycji, nie zagrał, teraz zapewnia, że tym razem postara się wystąpić. - Kocham grę w hali. Pamiętam tego rodzaju turnieje organizowane w Niemczech. To fajne wydarzenie, coś pięknego podczas przerwy zimowej w rozgrywkach ligowych. Cieszę się na to wydarzenie i mam nadzieję, że przyjdzie dużo kibiców. Pochodzę z ulicy, tam się tak grało i dużo się nauczyłem. Nigdy nie wolno odstawiać nogi, bo zawsze się gra na "maksa", by wygrać” – podkreślił 130-krotny reprezentant Niemiec.

W pełni popieram jego słowa, wiem, co mówi. Pamiętacie halę Baildonu przy ul. Chorzowskiej w Katowicach (dawnej Dzierżyńskiego)? W latach 90., właśnie gdy odbywały się turnieje w Spodku, my, chłopaki z Załęża, którym tamte zmagania zapładniały wyobraźnię, regularnie szliśmy tam nocami. Dawaliśmy stróżowi na flaszkę i graliśmy w nieistniejącej już hali do drugiej, trzeciej nad ranem. Cóż to były za wspaniałe mecze, cóż to były za romantyczne czasy...

Dlatego cieszę się, że już w styczniu znów, jak za dawnych czasów, pójdę do Spodka, żeby zobaczyć piłkarzy. Poczuć klimat, nacieszyć się spotkaniem ze znajomymi. Kultowa impreza w kultowym miejscu. Czy można się więc dziwić, że redakcja "Sportu" jest partnerem medialnym tego wydarzenia?

Ja się temu wcale nie dziwię!

PS O turnieju więcej na s. 6