Sport

„Spodek” superstar

Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather

W przeciwieństwie do większości moich obecnych kolegów i znajomych z pracy pamiętam czasy, gdy jako redakcja „Sportu” organizowaliśmy turnieje piłkarskie w „Spodku”. Dzień imprezy był harówką przez kilkanaście godzin, ale satysfakcja była niesamowita. Najwięcej zdrowia przygotowanie turnieju kosztowało mojego obecnego szefa, czyli redaktora naczelnego Andrzeja Grygierczyka.

Nigdy nie ukrywaliśmy, że inspiracją były dla nas wówczas turnieje halowe organizowane w Niemczech. Kiedy swój pomysł zaczęliśmy wcielać w życie, nie przypominam sobie, by którakolwiek z drużyn odmówiła nam uczestnictwa w imprezie. Dał się skusić nawet wielki Widzew Łódź, którego trenerem był wówczas Franciszek Smuda, a na boisku błyszczał Marek Citko.

Oprócz znakomitych piłkarzy, którzy brylowali na boisku, „magnesem” była też sowita nagroda finansowa; o ile mnie pamięć nie myli zwycięzca dostawał czek na 200 tysięcy złotych, zaś finalista musiał zadowolić się kwotą o połowę mniejszą. A pamiętajmy, że działo się to w latach 90. ubiegłego wieku. Wszyscy czuliśmy się zwycięzcami, od nas jako organizatorów począwszy, na uczestnikach (piłkarzach i sędziach) oraz kibicach kończąc. Każdy arbiter rezygnował ze swojej gaży, czy ryczałtu (niepotrzebne skreślić), by dostąpić zaszczytu gwizdania w tym turnieju. Pamiętam, że nieżyjący już Stanisław Żyjewski z Leszna (trzykrotny laureat „Kryształowego gwizdka”) kilka tygodni przed turniejem prosił o uwzględnienie go w obsadzie, wyraźnie zaznaczając, że zrobi to z przyjemnością, bez jakiejkolwiek gratyfikacji finansowej.

Wszystko szło jak z płatka aż do zimy 1998 roku, gdy w trakcie zmagań piłkarzy na boisku doszło do bijatyki na trybunach pomiędzy zwaśnionymi kibicami. Trudno zresztą nazwać tych ludzi nawet pseudokibicami czy chuliganami; to byłyby zbyt łagodne określenia. W ruch poszły nie tylko pięści, fruwały również krzesełka wyrywane przez wandali. Przy tych osobnikach nawet wódz Hunów Attyla mógłby uchodzić za liberała. Wielu uczestników tej „wymiany poglądów” wylądowało w szpitalu. W jednym z nich w jednej sali leżeli kibic Ruchu Chorzów i sympatyk Górnika Zabrze. Grali ze sobą w karty, w szachy i inne gry. Zapytani, czy zostaną kolegami, stanowczo zaprzeczyli, deklarując, że po wyjściu za bramę szpitala znowu będą się napier... Stało się dla nas wtedy jasne jak słońce, że ten rozdział naszej misji promocji futbolu został definitywnie zamknięty.

Teraz, dzięki zaangażowaniu byłego piłkarza GKS-u Katowice, Grzegorza Górskiego, turniej w „Spodku” zmartwychwstał. I wypada tylko mieć nadzieję, że nie umrze śmiercią naturalną lub nie zostanie storpedowany przez chuliganów. W sobotę rywalizacji ośmiu zespołów z wysokości trybun będzie przyglądało się 9000 kibiców. To będzie - mam nadzieję - sześć godzin rozrywki, bo dla kibiców przygotowano szereg atrakcji,również poza boiskiem. I mam tylko jedno życzenie - żeby wygrała drużyna autentycznie najlepsza tego dnia, chociaż niespodzianki będą mile widziane. Amen.