Sport

Spinka z Janem Urbanem

Rozmowa z Jackiem Grembockim, byłym zawodnikiem Lechii Gdańsk i Górnika Zabrze, 7-krotnym reprezentantem Polski

Jacek Grembocki to postać, która mocno łączy Lechię i Górnika. Fot. Facebook

Kto wygra niedzielny mecz Lechia - Górnik?

- Oba zespoły potrzebują punktów. Sytuacja Lechii jest wiadoma, zabrzanie tez mają o co grać. Gospodarze mają nóż na gardle i jak chcą się utrzymać, to muszą wygrać. Czy tak się stanie? Zobaczymy, łatwo na pewno nie będzie, bo Górnik pod kierownictwem Janka Urbana to dobrze grający zespół. Jest groźny, o czym przekonało się w tym sezonie wiele zespołów. Jestem bardzo ciekawy, jak to się wszystko w niedzielne popołudnie potoczy.

Wybiera się pan na stadion?

- Tak. Zostałem zaproszony przez Lechię. Klub od jakiegoś czasu zaprasza na mecze byłych zawodników. Niedawno był Jerzy Kruszczyński, teraz będę ja. Fajna sprawa, że klub myśli o takich ludziach. Nie wychodzimy na murawę, tylko w sali VIP nagrywamy materiał, który potem jest pokazywany w klubowej telewizji.

No to pewnie będzie okazja do spotkania z klubowym kolegą z Górnika, Janem Urbanem...

- To na pewno! Przy każdym przyjeździe Janka do Gdańska spotykamy się wcześniej, przed meczem. Jak będzie teraz, to się okaże, ale nie chcę mu komplikować harmonogramu. Na pewno jednak się zobaczymy i porozmawiamy.

Została panu w głowie ciekawa historyjka związana z trenerem zabrzan?

- Stare czasy… Grałem jeszcze w Lechii, a Janek występował w Zagłębiu Sosnowiec i przyszło mi grać „na niego”. Janek jest starszy ode mnie, silniejszy fizycznie, a o jego umiejętnościach nie będę nawet wspominał. Była ostra walka, raz doszło nawet do takiej słownej utarczki. Przegraliśmy na Ludowym 2:4, ale zdobyłem bramkę. Gdy trafiłem do Górnika, to Janek z uśmiechem wspominał tę historię w szatni. Nieraz przychodziło rywalizować na treningach, kiedy ofensywna formacja grała na defensywną. Wtedy też przychodziło nam rywalizować. Wielki piłkarz i wspaniały człowiek. Mogę o nim mówić w samych superlatywach i już się cieszę na spotkanie.

Nie tylko z Janem Urbanem utrzymuje pan kontakt…

- Tak. W Górniku trzymałem się blisko z Ryśkiem Cyroniem, który po latach wrócił do Polski. Mam też kontakt z innymi kolegami z Zabrza. Pobyt w Górnik to przecież znaczący okres w mojej karierze, a na koniec powiem, że dobrze, że mnie stamtąd wyrzucono, bo dzięki temu wszystko sobie poukładałem.

Jak pan ocenia szanse „swojego” klubu na utrzymanie się w ekstraklasie?

- Wszystko zależy od piłkarzy. Na razie można powiedzieć, że wszystko układa się po myśli Lechii, bo przecież w ostatniej kolejce, po porażce z Rakowem 1:3, jej wszyscy bezpośredni rywale poprzegrywali. Rzadko tak się zdarza... Nie można jednak przegrywać tak jak niedawno z Puszczą u siebie, tym bardziej że to spotkanie było „za 6 punktów.” Teraz przyjeżdża Górnik i jak chce się utrzymać, to trzeba zwyciężyć.

Od kilku miesięcy szkoleniowcem „Biało-zielonych” jest Anglik, a zarazem drugi trener reprezentacji Szkocji, John Carver. Jak pan ocenia jego pracę?

- Na początku szło mu naprawdę dobrze. Były zwycięstwa, kolejne punkty, dobra gra, ale w ostatnich spotkaniach coś się zacięło, nie funkcjonuje to tak jak powinno. Brakuje wypracowanych schematów, stałych elementów, nie widać, że gra zespołu idzie to do przodu. Tak się zastanawiam - drużyny z dołu tabeli prowadzą zagraniczni szkoleniowcy. Młody trener w Śląsku, nowy szkoleniowiec w Radomiaku, u nas osoba, która jest też w sztabie szkockiej reprezentacji. Tymczasem ekstraklasa rządzi się swoimi prawami, a w takich kryzysach często wychodzi doświadczenie, znajomość ligi. Każda ma przecież swoją specyfikę. Kiedyś byłem w Senegalu, a ministrem była tam osoba, która studiowała w Polsce. Rzuciłem żart, ale minister nie złapał o co chodziło... Trzeba rozumieć pewne niuanse, detale, zarówno językowe, jak i piłkarskie. Nie wiem, czy szkoleniowcy z zagranicy są dobrą receptą na wyprowadzenie drużyn z trudnych sytuacji.

Sytuacja wokół klubu ma wpływ na zespół?

- Można mówić, że pieniądze nie grają, że nie są najważniejsze, ale na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować. Sprawy finansowo-organizacyjne muszą być poukładane, żeby wszystko pozytywnie wpływało też na postawę drużyny.  

Od lat prowadzi pan dobrze prosperującą akademię i sporo się u was dzieje. Turnieje, dobre wyniki, a do tego promocja wychowanków, jak choćby Oliwiera Zycha...

- Zgadza się, Oliwier to nasz najbardziej znany wychowanek. W ogóle wypływają od nas bramkarze, bo jeszcze trzeba dodać Kamila Nowaka z rocznika 2007, który niedawno był w kadrze Lechii. U nas zaczynał też Filip Koperski. Boli mnie jednak, że kilkunastoletnich chłopców podbiera nam Arka czy Lechia, a potem nazywają ich „wychowankami”. A przecież ci chłopcy zaczynali u nas! Jednym z trenerów akademii jest doświadczony Jerzy Jastrzębowski, który i mnie prowadził w Lechii, i z którym w 1983 roku zdobyliśmy Puchar Polski. Jest też Mariusz Radoń, były piłkarz m.in. Arki, a także inni świetni szkoleniowcy. Praca z najmłodszymi daje mi wiele satysfakcji.

Rozmawiał Michał Zichlarz         

CZY WIESZ, ŻE...

W poniedziałek Jacek Grembocki skończy 60 lat To legenda Lechii Gdańsk i świetnie pamiętany zawodnik Górnika Zabrze. Z gdańszczanami - jako nastolatek - zdobył Puchar i Superpuchar Polski (1983). Po przejściu do Górnika wywalczył dwa mistrzostwa i Superpuchar (1987, 1988). Jako trener Znicza Pruszków przez 7 miesięcy prowadził Roberta Lewandowskiego.