Sport

Słoweniec obronił tytuł

Tadej Pogacar potwierdził w Kigali, że jest najlepszym kolarzem na świecie. Tak jak przed rokiem zaatakował już 100 km przed metą! Pecha miał jego największy rywal, Remco Evenepoel.

Remco Evenepoel, Tadej Pogacar i Ben Healy zapewnili fanom kolarstwa mnóstwo emocji. Fot. UCI

Obrońca tytułu przystąpił do niedzielnego wyścigu ze startu wspólnego żądny rewanżu za upokarzającą porażkę z Remco Evenepoelem przed tygodniem w jeździe indywidualnej na czas. – Trudno to przełknąć – przyznał Słoweniec, którego Belg doścignął i wyprzedził na trasie „czasówki”. Wtedy Evenepoel zdobył złoty medal, a Pogacar uplasował się tuż za podium.

Rok temu Pogacar zwyciężył w Zurychu po bardzo długiej, samotnej ucieczce. – Nie zawsze mogę atakować 100 km przed metą – zastrzegł „Pogi”, który wtedy zdobył pierwszy tytuł mistrza świata. Ostrożnie na temat swoich szans wypowiadał się Evenepoel, mistrz świata ze startu wspólnego z 2022 roku. – W zeszłym roku Tadej zaskoczył nas wszystkich. To nie może się powtórzyć – podkreślił.

Słoweniec jednak znowu zrobił to samo! Zaatakował, kiedy kolarze zjechali z rund wokół stolicy Rwandy, żeby wspiąć się na Mont Kigali (1769 m n.p.m., 5,9 km o średnim nachyleniu 6,8 proc.), a następnie wrócić do afrykańskiej metropolii. Koła próbowali mu dotrzymać tylko jego dwaj koledzy z UAE Team Emirates-XRG – Hiszpan Juan Ayuso i Meksykanin Issac del Toro. – To było idealne połączenie. Chciałem pojechać z nimi tak daleko, jak to możliwe – relacjonował Pogacar. Obaj jednak nie wytrzymali jego tempa i ostatnie 66 km mistrz przejechał sam. – Walczyłem już tylko ze sobą, podjazdy z każdym okrążeniem były coraz trudniejsze, zasoby energii się wyczerpywały – opisywał złoty medalista. – To było niesamowite przeżycie. Powiedzmy, że to był udany tydzień - podsumował afrykańskie mistrzostwa.

Blisko półtorej minuty stracił do niego Evenepoel, który miał szansę wygrać jako pierwszy w historii jazdę na czas i wyścig ze startu wspólnego na tych samych mistrzostwach świata. Taki dublet udało mu się wywalczyć podczas ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu, ale pod nieobecność Pogacara. Wczoraj Belg stracił mnóstwo czasu z powodu problemów ze sprzętem na Mont Kigali i wyglądał na tak zrezygnowanego, że może się nawet wycofać. – Wpadłem w dziurę i siodełko tak mi się obniżyło, że nie byłem w stanie mocno kręcić pod górę – tłumaczył. Dwa razy zmieniał rower, czekając na wóz techniczny sfrustrowany odkopnął butelkę, ale się nie poddał i ruszył w pogoń za rywalami. To głównie przez niego Słoweniec nie mógł się czuć spokojny, bo Belg, z którym długo jechali Irlandczyk Ben Healy i Duńczyk Mattias Skjelmose, tracił do niego tylko minutę. Półtora okrążenia przed końcem Evenepoel odjechał od tej dwójki, ale Słoweńca już nie doścignął. – A czułem się doskonale... – nie mógł przeboleć.

W jednym z najtrudniejszych wyścigów o mistrzostwo świata w historii (blisko 5,5 tysiąca przewyższenia!) trzecie miejsce zajął Healy, który niedaleko przed końcem odjechał Skjelmose. Del Toro i Ayuso zapłacili za próbę jazdy z Pogacarem, tracąc do niego blisko siedem minut, a mimo tegozajęli wysokie miejsca (odpowiednio siódme i ósme). Ze 164 kolarzy, którzy wystartowali, do mety dotarło tylko 30.

Elita mężczyzn (267,5 km): 

1. Tadej Pogacar (Słowenia) 6:21.20 
2. Remco Evenepoel (Belgia) strata 1.28 
3. Ben Healy (Irlandia) 2.16 
4. Mattias Skjelmose (Dania) 2.53 
5. Toms Skujins (Łotwa) 6.41 

6. Giulio Ciccone (Włochy) 6.47. Polacy nie startowali.

(g)