Sport

Słowacka siła

Tak jak w zeszłym roku przedstawiciele słowackiej piłki pokazali się w Spodek Super Cup z bardzo dobrej strony.

Młodzi piłkarze Spartaka (białe stroje) znakomicie reprezentowali słowacki futbol w Spodku. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

W pierwszej edycji Spodek Super Cup w 2024 roku bardzo dobrze na sztucznym boisku w Katowicach pokazała się ekipa Żeleziarne Podbrezova. W słowackim zespole prym wiedli wtedy zawodnicy o afrykańskich korzeniach, a Mahmudu Bajo został nawet uznany za najlepszego piłkarza turnieju. Teraz 20-latek ma za sobą już debiut w reprezentacji Gambii i występuje w innym słowackim klubie, DAC Dunajska Streda, gdzie przeniósł się latem.

Mocne rezerwy

W tegorocznej edycji turnieju Słowację reprezentował Spartak Trnava. To jeden z najbardziej utytułowanych klubów za południową granicą. Tyle że do Katowic trzeci obecnie zespół słowackiej ekstraklasy przyjechał nie w pierwszym składzie, ale rezerwami, które występują o ligę niżej. - W słowackiej drugiej lidze, czyli na drugim poziomie rozgrywkowym, jesteśmy wysoko, bo na trzecim miejscu. Awansować oczywiście nie możemy, ale staramy się, jak potrafimy – tłumaczył nam Peter Gażi, drugi trener drugiego zespołu Spartaka. W Spodku za wszystko odpowiadał bardziej doświadczony Juraj Jarabek, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził MFK Karvina.

Dlaczego Spartak przyjechał do Polski w rezerwowym składzie i z juniorami? Pierwsza drużyna zaangażowana jest w… zimową ligę. Tipsport liga cieszy się popularnością za południową granicą w Czechach i na Słowacji. Startuje w niej 16 drużyn podzielonych na cztery grupy. W sobotę rano Spartak grał z czeskim FC Żlin i wygrał po ciężkiej walce 2:1.

Dobrze w Spodek Super Cup grały też rezerwy klubu z Trnawy, które okazały się najlepsze w grupie B przed Górnikiem. Starcie Spartaka z zabrzanami było chyba najbardziej zażartym spotkaniem całego sobotniego turnieju. Drużyna Jana Urbana, żeby być na pierwszym miejscu i grać w finale, musiała wygrać i prowadziła już 3:1. Na swoje życzenie w końcówce straciła dwa gole, ten na 3:3 dziewięć sekund przed końcem. Grupową rywalizację Spartak okupił niestety nieszczęściem, bo kontuzji kolana nabawił się Marek Lipovsky, który boisko opuścił z płaczem i w towarzystwie kolegów. Nie mógł grać w decydujących meczach.

Techniczne granie

Rezerwy Spartaka skończyły zmagania na drugim miejscu, za zwycięzcą turnieju, GKS-em Katowice. – Czy jesteśmy zadowoleni z naszego wyniku w Katowicach? Nie, nie jesteśmy. Kiedy grasz w finale, to chcesz wygrać, a nam się to nie udało – tłumaczy Peter Gażi, który w klubie z Trnawy odpowiada za szkolenie zespołu do lat 19. – W naszych rezerwach mamy naprawdę wielu utalentowanych chłopaków, takich którzy mają wszelkie dane, żeby wkrótce zagrać w pierwszym zespole - dodał szkoleniowiec.

- Turniej nas zaskoczył. Nie spodziewaliśmy się, że na trybunach będą takie tłumy, że będzie aż tylu kibiców. Nie oczekiwaliśmy też, że przyjedzie za nami aż 200 kibiców z Trnawy. Nie gramy jako rezerwy w takich turniejach, ale przed Spodek Super Cup trenowaliśmy w hali, żeby jak najlepiej się przygotować. Uważam, że na Słowacji mamy wielu utalentowanych i dobrych technicznie graczy, co też widać w ligowych rozgrywkach, gdzie jest wiele kombinacyjnej gry, zespoły chcą się utrzymać przy piłce. W Czechach gra jest bardziej fizyczna. To być może sprawia, że dobrze nam idzie w tej halowej grze – stwierdził trener Gażi.

Jak przyznali zawodnicy Spartaka, mieli też dodatkową motywację, grając przeciwko takiej sławie jak Lukas Podolski. – Szczególnie uważaliśmy na niego podczas bezpośredniego spotkania, dlatego po meczu z nami nie miał zadowolonej miny – komentowali w ekipie Spartaka.

Michał Zichlarz