Sport

Solidarność

CZADOBLOG - Paweł Czado

Prawda jest taka, że życie w każdej chwili może się zawalić. Jesteś szczęśliwy, masz rodzinę, kochasz swój zawód, właściwie nie pracujesz ani jednego dnia, bo jesteś piłkarzem, i to dobrym, grasz w reprezentacji, zdobywasz medal olimpijski, ale to wszystko odchodzi na dalszy plan, gdy przeżywasz udar. Udar ma to do siebie, że może zabić natychmiast, ale możesz z niego wyjść, bardziej, mniej - lub wcale - pokiereszowany. W dawnych czasach znany był pod nazwą apopleksji, umierali na nią nawet nasi królowie, choćby Jan Kazimierz. Chodzi o stan nagłego zaburzenia krążenia krwi w mózgu, który może prowadzić do uszkodzenia tkanek mózgowych z powodu niedotlenienia. W Polsce rocznie przytrafia się około 90 tysięcy udarów mózgu. Jeszcze do niedawna myślano, że mniej, ale ta liczba wzrosła. Okazuje się, że udar mózgu jest trzecią najczęstszą przyczyną śmierci w naszym kraju - po chorobach serca i nowotworach. Jest też główną przyczyną niepełnosprawności. Co więcej, udar coraz częściej dotyka osoby młodsze, nawet przed 50. rokiem życia.

Ryszarda Stańka dotknął tuż po pięćdziesiątce. Można powiedzieć, że świat mu się zawalił. Przeżył, ale zależał już nie tylko od siebie. Wyszedł z udaru z wysokim stopniem niepełnosprawności. Ma problemy z poruszaniem się, bo nie ma czucia w obu nogach do kostek. Jest już nie po jednym, a po dwóch udarach. Te udary to, jak stwierdzili lekarze, wynik cukrzycy. Piłkarz nie widzi na lewe oko, a na prawe w 20 procentach. W lutym miał sepsę i lekarze dawali mu 10 procent szans na przeżycie. Przeżył.

To przeżywanie, niepoddawanie się, oznacza mnóstwo wyrzeczeń, wiele jednak kosztuje – w sensie duchowym i materialnym. Piłkarz miał depresję, ale z niej wyszedł. Można sobie wyobrazić, co czuł, kiedy pojawił się w niedzielę na meczu charytatywnym na stadionie Cukrownika Chybie, skąd startował do wielkiej kariery. Z jednej strony z pewnością radość. Zobaczył dawnych kumpli, poczuł, że jest dla nich ważny.  Z drugiej strony z pewnością towarzyszył mu smutek. Przecież sam z chęcią śmignąłby na murawę i pohasał z kumplami, z przyjaciółmi sprzed lat. Cóż, skoro cały czas nie czuje stóp? Czy może być coś gorszego dla piłkarza?

Mecz zorganizowano, bo rehabilitacja Ryszarda Stańka dużo kosztuje. Przed wejściem na stadion każdy kibic wrzucał co łaska, fani nie żałowali pieniędzy. Można było się wzruszyć, choć nikt wzruszenia nie okazywał. Okazywanie wzruszenia nie jest do niczego potrzebne. Ważne też, że piłkarz wyglądał na szczęśliwego. Siedział pod trybuną główną, mógł oglądać mecz na własną cześć zza wielkich okularów przeciwsłonecznych, w niedzielę było upalnie. Miałem przyjemność zamienić z nim kilka słów…

Czasem mówi się, że futbol jest bezwzględny, że wypluwa słabszych i niepotrzebnych. Pokrzepiające, że potrafi jednak pokazać również ludzką twarz. Taką, gdzie najważniejsza jest solidarność. Solidarność po tym, gdy życie może zawalić się każdego dnia.

Każdemu.