Smutne, choć nagrodzone brawami
W trzecim meczu drugiej rundy mistrzostw Europy reprezentacja Polski przegrała z Czarnogórkami, brązowymi medalistkami sprzed dwóch lat. We wtorek pożegnalny występ z Rumunią.
W poprzednich, też przegranych meczach fazy głównej ze Szwecją i Węgrami, dobrze graliśmy tylko przez 30 minut. Liczyliśmy, że w niedzielę będzie lepiej, bo choć bilans wzajemnych meczów mieliśmy wyjątkowo niekorzystny - obie drużyny mierzyły się 11 razy, a Biało-czerwone wygrały tylko dwukrotnie - to mimo wszystko wydawało się, że będąca w przebudowie reprezentacja z „kraju tysiąca schodów” jest w naszym zasięgu. Czarnogórki również dwa razy schodziły z parkietu Fonix Areny bez punktów.
Norweski selekcjoner Arne Senstad zdecydował o dwóch zmianach w składzie. Tym razem, kosztem rozgrywających Magdaleny Drażyk i Aleksandry Zych, do składu powróciły bramkarka Adrianna Płaczek i rozgrywająca Paulina Uścinowicz. Początek Biało-czerwone miały bardzo dobry. Dość szybko wyrobiły sobie 3-bramkową przewagę. Znakomicie spisywała się Płaczek, która obroniła rzut karny, a kolejny wyłapała Barbara Zima. I gdy nam się gra nieźle układała... redukowaliśmy biegi. Zaczęło się w 19 minucie od „siódemki” Magdy Balsam, której rzut został poddany analizie VAR, po której nasza skrzydłowa ujrzała czerwoną kartkę. Przepisy stanowią, że trzeba się liczyć z takim finałem, podejmując ryzyko rzutu w okolice głowy, twarzy bramkarki, a piłka musnęła czoło czarnoskórej Armelle Attingre i Czarnogórki nas doszły. Płaczek nadal świetnie trzymała wynik, oba zespoły popełniały sporo niewymuszonych błędów, sypały się kary, a wynik remisowy wyświetlił się do przerwy aż 9-krotnie.
Koniec końców brawa żegnały oba zespoły, bo charakterne widowisko było absolutnie do oglądania. Niestety, drugą połowę zaczęliśmy nie najlepiej, od niewykorzystanego rzutu przez bardzo dobrze grającą Monikę Kobylińską - w tym technicznym elemencie Polki są najmniej skuteczną po Turcji drużyną na Euro - ale na szczęście szybko opanowaliśmy nerwy. Teraz mecz toczył się wedle „zasady” - my 4 bramki z rzędu i prowadzenie, 4 gole Czarnogórek i ich odzyskane prowadzenie. Mniej więcej po 40 minutach zmęczenie dawało się Polkom we znaki. Arne Senstad próbował uspokoić sytuację minutowymi przerwami, lecz starania Norwega nie przynosiły efektów. Wynik odjeżdżał. Po 8 minutach bez bramki byliśmy już na poziomie minus 4. W końcówce rywalkom też zaczęło brakować sił, też zmęczenie długim turniejem dawało znać o sobie, polscy kibice mocno wspierali nasz zespół, a spiker chwalił, że rozgrywamy najlepszy mecz w tej fazie turnieju. Ale w finale polskiej reprezentacji zabrakło doświadczenia, wyrachowania, także sił, by chociaż wyrwać z niezłego w sumie spotkania chociaż punkcik.
MVP meczu została obrotowa Czarnogóry Tatiana Bulatović. - Jesteśmy rozczarowane, że nie udało się wygrać dla polskich kibiców, którzy wspierali nas do końca. A szanse były, każda z nas chciała zwyciężyć. To był ciężki mecz. Prowadziliśmy, ale pozwoliliśmy rywalkom się dojść, a w sporcie jest tak, że jak się za bardzo chce, to czasami nie wychodzi. Jesteśmy smutne, ale może we wtorek z Rumunkami da się skutecznie powalczyć... - mówiła tuż po syrenie kapitan Biało-czerwonych, Monika Kobylińska.
Zbigniew Cieńciała
◼ Czarnogóra - Polska 30:28 (14:14)CZARNOGÓRA: Attingre, Rajcić, Batinović - Jauković 8/2 (CZK, 55 min - gradacja kar), Pletikosić 4, Godec, Mugosa 2, Ivanović 2, Brnović 5, Bulatović 3, Dzaferović, Tatar, Raicević, Pacicević 1, Grbić 5/3, Vukcević. Kary: 16 min. Trener Suzana LAZOVIĆ.
POLSKA: Płaczek, Zima, Wdowiak - Balsam (CZK, 19 min - rzut w twarz), Kobylińska 6, Kochaniak-Sala 5/1, Urbańska, Rosiak 4, Michalak 3, Uścinowicz 4, Olek, Matuszczyk 1, Górna 3/3, Tomczyk 2, Nosek, Nocuń. Kary: 6 min. Trener Arne SENSTAD.
Sędziowały: Line Hansen i Josefine Jensen (Dania). Widzów 1872.
Przebieg meczu: 0:1 (2), 1:1 (3), 3:2 (5), 5:3 (9), 7:4 (10), 8:7 (15), 9:9 (21), 10:11 (25), 14:14 (30), 14:16 (33), 18:16 (36), 18:20 (42), 20:24 (49), 24:26 (53), 25:29 (58), 28:30 (60).
POD SZATNIĄ
Sylwia MATUSZCZYK: - Czuję wielki zawód, bo mocno nastawiałyśmy się na ten mecz. Wiedziałyśmy, że Czarnogóra jest w naszym zasięgu i chciałyśmy wygrać. Choć dobrze rozpoczęłyśmy drugą połowę, w końcówce coś przestało działać. Jest mi przykro, bo Czarnogóra nie była od nas lepsza. Zagrałyśmy jednak słabą końcówkę, dlatego przegrałyśmy. Nie zmienia to faktu, że z Rumunią będziemy walczyć. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski, żeby we wtorek rozegrać lepszą końcówkę i cieszyć się z wygranej.
Karolina KOCHANIAK-SALA: - To był mecz walki i niewykorzystanych szans. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie, miałyśmy momenty, w trakcie których mogłyśmy jeszcze bardziej odskoczyć rywalkom. Było jednak zbyt dużo błędów i nieskutecznych rzutów, co się zemściło. Walczymy o każdą piłkę, ale wciąż czegoś nam brakuje. Musimy dobrze się zastanowić, bo wiemy, co potrafi nasza drużyna, a nie wykorzystujemy tego potencjału.
Adrianna PŁACZEK: - Po tym meczu będziemy czuć bardzo duży niedosyt, bo bardzo chciałyśmy wygrać. Walczyłyśmy od początku do końca, pierwsza połowa była bardzo wyrównana. W końcówce pozwoliłyśmy jednak, aby Czarnogórki grały po swojemu, czyli często jeden na jeden, a to ich zawodniczki bardzo to lubią. To sprawiło, że rzucały nam z 6 metra. Zostawiłyśmy kawał serducha, ale zabrakło dwóch bramek.
4,5 KILOMETRA przebiegła w spotkaniu z Czarnogórą ambitna i waleczna skrzydłowa Daria Michalak.
110,81 KM/H to prędkość piłki rzuconej przez Paulinę Uścinowicz.
120 MECZÓW w reprezentacji ma od wczoraj Monika Kobylińska. Nasza kapitan zdobyła w nich 431 bramek.
Tylko Haaland bogatszy
Norweska bramkarka, 44-letnia Katrine Lunde jest według mediów z jej kraju najbogatszą uczestniczką ME z majątkiem wycenionym przez urząd skarbowy na około 7 milionów euro. Co roku na początku grudnia norweski urząd skarbowy ujawnia zarobki i majątki osób mieszkających w Norwegii. Według ostatniej listy za rok 2023 Lunde zarobiła około 150 tysięcy euro, lecz jej majątek to według fiskusa około 7 milionów euro. Lunde wyprzedziła m.in. tenisistę Caspera Ruuda, mistrza olimpijskiego na 1500 i 5000 metrów Jakoba Ingebrigtsena, a nawet nieznacznie utytułowaną biegaczkę narciarską Therese Johaug.
Lunde posiada udziały w firmie rodzinnej zajmującej się obrotem, wynajmem i zarządzaniem nieruchomościami. Listy podatkowe nie obejmują osób mieszkających na stałe za granicą, tak więc nie ma na niej niekwestionowanego lidera rankingu najbogatszych norweskich sportowców, napastnika Manchester City Erlinga Haalanda. Jego majątek jest wyceniony przez norweski magazyn finansowy „Kapital” na 200 milionów euro.
Będąca filarem reprezentacji Norwegii od 2002 roku Lunde zdobyła z nią pięć medali olimpijskich, trzy złote i dwa brązowe, oraz pięć mistrzostw świata - dwa złote, dwa srebrne i brązowy. W mistrzostwach Europy wywalczyła sześć złotych medali i dwa srebrne. Podczas olimpiady w Paryżu, gdzie zdobyła złoty medal, była z siatkarzem plażowym Christianem Soerumem chorążą reprezentacji.
Zbigniew Kuczyński (PAP)