Sport

Skrócone wypożyczenie

Po rundzie jesiennej spędzonej pod Jasną Górą Maksymilian Stangret wraca na Górny Śląsk z bagażem doświadczeń.

Młody napastnik Maksymilian Stangret (w środku) wraca do GKS-u Tychy. Fot. Łukasz Sobala/ kp-gkstychy.pl

GKS TYCHY 

Rok temu Maksymilian Stangret podpisał 3,5-letni kontrakt z tyskim klubem. Rundę wiosenną minionego roku wychowanek Pogoni-Ekologa Zduńska Wola spędził na ławce rezerwowych.

Dalej się rozwijać

Dariusz Banasik dał mu szansę pokazania się w ośmiu epizodach, z których połowa liczona była w sekundach. Dopiero w przedostatniej kolejce napastnik, mający za sobą występy w juniorskiej reprezentacji Polski, dostał pół godziny na zaprezentowanie swoich umiejętności, wchodząc na boisko w Niecieczy przy wyniku 1:4.

Nic więc dziwnego, że latem drogi ówczesnego szkoleniowca oraz ambitnego zawodnika się rozeszły. Piłkarz, który od 12 roku życia kształtował się w młodzieżowych drużynach Legii Warszawa, a w jej trzecioligowych rezerwach stawiał pierwsze seniorskie kroki, postanowił przeprowadzić się do Częstochowy i jesień spędził, grając w drugoligowej Skrze. Świadomie wykonał krok w tył, żeby się rozpędzić.

– Bardzo się cieszę, że wracam – stwierdził w klubowych mediach 19-letni napastnik. – To znaczy, że bardzo dobrze wykorzystałem to wypożyczenie, na którym byłem i mogę powiedzieć, że to było owocne pół roku. Odchodząc uważałem, że trzeba wykonać jakiś ruch w kierunku tego, żeby dalej się rozwijać i właśnie to wypożyczenie było według mnie takim bardzo ważnym momentem. Grałem i nabrałem dużo doświadczenia z boiska. Umocniłem się w tym przekonaniu, które mam od początku piłkarskiej drogi, że z każdej sytuacji i w życiu, i w sporcie trzeba wychodzić zwycięsko. Uważam, że tak właśnie się stało.

Pod Jasną Górą młodzieżowiec wyrósł na pierwszoplanowego zawodnika. W II lidze zagrał 17 razy, z czego 16-krotnie wybiegał w wyjściowej jedenastce i większość spotkań kończył na murawie. Do tego dorzucił cztery gole strzelone w rywalizacji o punkty i jedno trafienie z pucharowego meczu z Kotwicą Kołobrzeg.

Mały kroczek

– Bardzo dobrze się czułem w zespole Skry – zapewnił Stangret. – Można powiedzieć, że wręcz czułem się troszkę odpowiedzialny, mimo mojego wieku, za te wyniki. Te pięć bramek to nie jest dla mnie satysfakcjonujące osiągnięcie. Nie są to liczby z kosmosu i nie są to też takie liczby, jakie sobie zakładałem przed pójściem do Skry. Myślę jednak, że jest to taki mały kroczek w przód do tego, żeby teraz, po powrocie, pokazać swoją jakość. Uważam, że w każdym aspekcie, który miałem słabszy, zrobiłem postęp i umocniłem wiarę, że jestem dobry. Trzeba dalej pracować i skupić się na tym, żeby jak najlepiej wyglądać teraz w treningach oraz sparingach przed ligą. Zobaczymy, co przyniesie czas.

Kibice w Tychach liczą na młodego strzelca tym bardziej że doświadczeni napastnicy w rundzie jesiennej mocno zawiedli. Bartosz Śpiączka i Daniel Rumin w 19 ligowych występach w sumie zdobyli cztery bramki, że o nieudanym pucharowym występie nie będziemy wspominać. Nic więc dziwnego, że trener Artur Skowronek bacznie śledził poczynania snajpera i wypożyczenie zostało skrócone.

Z chłodną głową

– Rozmawiałem z trenerem mniej więcej w połowie rundy jesiennej i wtedy nie było żadnych deklaracji z jego strony. Z mojej tak samo, bo podchodziliśmy do tego z chłodną głową – dodał wychowanek Pogoni-Ekologa Zduńska Wola. – Trener dał mi przestrzeń do tego, żebym na spokojnie pracował i rozwijał się w Skrze. Zapewniał mnie jednak, że będzie obserwował mój postęp i stało się tak, jak się stało. Wracam. Myślę, że wszystko zależy ode mnie. Wszystko mam w swoich rękach, a co ja z tym zrobię, to czas pokaże. Mam nadzieję, że to wszystko, co mam zaplanowane w głowie, po prostu się stanie i za pół roku będę szczęśliwy.

Jerzy Dusik