Samsunspor wyszedł z cienia, ale stawiam na Legię
Rozmowa z Jackiem Cyzio, byłym piłkarzem m.in. Legii i Trabzonsporu, telewizyjnym ekspertem i komentatorem piłki tureckiej
Mileta Rajović ma być bronią numer 1 stołecznej drużyny na Turków znad Morza Czarnego Fot. Mateusz Sobczak / Press Focus
Dla niektórych kibiców te dane mogą być zaskakujące: wartość kadry Legii według Transfermarktu to 41 mln euro, Samsunsporu – 49 mln euro. Pieniądze nie grają, ale to wymowne zestawienie...
- A wartość Fenerbahce, czyli nawet nie mistrza Turcji, to 300 mln euro! Takie są realia, porównanie możliwości piłki tureckiej i naszej. Warto mieć tego świadomość. A wracając do Samsunsporu: jeśli chodzi o finanse, jest w tamtejszej lidze zapewne na piątym, może szóstym miejscu. Co roku jednak któremuś z klubów, mających ambicje dołączyć do ścisłego topu ligowego, udaje się to zrobić.
W poprzednim sezonie udało się to właśnie klubowi z Samsunu. Sukces?
- Wielki. Nawet w lokalnym wymiarze – myślę o „derbach Morza Czarnego”. Trabzon od Samsunu dzieli jakieś 300 km, ale piłkarsko to przez wiele dekad była przepaść. Trabzonspor – obok Fenerbahce, Galatasaray i Besiktasu - należał do wielkiej tureckiej czwórki, Samsunspor funkcjonował gdzieś na pograniczu ekstraklasy i jej zaplecza. Dopiero ostatnio wyszedł z cienia „sąsiada”.
Do tego panoszy sięna rynku transferowym.
- Fakt. W minionym okienku nikogo nie sprzedali, zawodnicy odchodzili od nich za darmo. Za to kupowali – jak na swoje możliwości – na potęgę.
To prawda. Cherif Ndiaye z Crvenej Zvezdy za 4 mln euro, Afonso Sousa z Lecha za 3 mln, ale też wypożyczony z Molde za darmo Albert Posiadała. Nie grymaszą, jak widać?
- Bo pewnie gdzieś mają ten „sufit”, jeśli chodzi o wydatki. Ale te 4 mln, o których pan mówił, to już całkiem niezła kwota za piłkarza. Można przy takich możliwościach finansowych myśleć o tym, by regularnie grać w pucharach. Na razie to tylko Liga Konferencji, ale dwumecz z Panathinaikosem o fazę ligową Ligi Europy drużyna Samsunsporu przegrała bardzo nieznacznie.
I co to mówi legionistom przed czwartkowym meczem?
- Że lekko nie będzie. Ale jeśli Legia zagra na swoim poziomie, to przy pełnym stadionie powinna sobie z Turkami poradzić. Stawiam na nią. Po wspomnianych transferach Samsunspor wciąż jeszcze jest w fazie zgrywania zespołu. Piąte miejsce w tym momencie to nie jest to, co by zaspokajało nadzieje kibiców i działaczy.
No to trochę podobnie jak w przypadku Legii w ekstraklasie...
- Dobrze powiedziane.
Podoba się panu ta Legia Edwarda Iordanescu u progu sezonu?
- Na pewno potrafi zagrać ciekawe spotkanie, ale przeplata dobre mecze słabszymi. Natomiast mam wrażenie, że piłkarze pozyskani tego lata, wchodzący do zespołu, są w coraz lepszej dyspozycji. A ściągnięto naprawdę ciekawych graczy. Więc jestem pewien, że ta Legia może grać zdecydowanie lepiej.
Ma pan wrażenie, że w grze Legii widać już pieczątkę trenera Iordanescu?
- Mam nadzieję, że wkrótce będzie widoczna jeszcze mocniej. Na razie widać, że Legia chce dominować, chce grać w piłkę i piłką, ale to wszystko jeszcze jej nie wychodzi. Stwarza sobie sporo sytuacji, ale też sporo ich marnuje. Potrzeba jeszcze chwili, by wszystko „zagrało”, bo zmian w zespole było sporo, kontuzji też.
Z którym z letnich transferów wiąże pan największe oczekiwania?
- Zaczął strzelać gole Mileta Rajović, po to go przecież sprowadzono. Gra już Damian Szymański i widać, że jest w dobrej formie, skoro posadził na ławce Rafała Augustyniaka, który – moim zdaniem – miał niezły początek sezonu. Dobry poziom prezentuje Kamil Piątkowski. Czekam teraz jeszcze na dołączenie do zespołu – w sensie pierwszej jedenastki – Kacpra Urbańskiego. Oby stało się to jak najszybciej. Chłopak ma pojęcie o piłce, potrafi grać kombinacyjnie; to jeden z tych ludzi, który – ze względu na umiejętności techniczne – zdecydowanie powinien być wartością dodaną w środku pola, w kreowaniu akcji ofensywnych. Ten transfer powinien być perełką; wisienką na torcie. W sumie, powiem panu, obecna kadra Legii jest jedną z najciekawszych w ostatnich latach. I mam nadzieję, że to pokaże w starciu z Samsunsporem. Choć ja, przyznam, mam dobre wspomnienia związane z tym klubem. Moją pierwszą turecką bramkę, w barwach Trabzonsporu, strzeliłem właśnie rywalom z Samsunu.
Trzy dni po meczu w Warszawie, Samsunspor ma zagrać w lidze z Fenerbahce. To może mieć znaczenie w czwartkowej batalii?
- Owszem. Oczywiście mecz pucharowy jest ważny, ale zwłaszcza rodowici piłkarze tureccy gdzieś z tyłu głowy mieć będą myśl o tym, że w niedzielę czeka ich święto, bo tak właśnie traktowane są spotkania z Fenerem czy z Galatą. A Fenerbahce nie jest w szczycie formy – wiem, bo komentowałem pierwszy mecz tego zespołu w Lidze Europy, zakończony porażką 1:3 z Dinamem Zagrzeb. W tej sytuacji w Samsunsporze pewnie liczą na urwanie punktów faworytowi. Czy włożą sto procent w mecz z Legią? Zobaczymy.
A Legia włoży sto procent w rozgrywki pucharowe? Gdyby miał pan na miejscu Dariusza Mioduskiego wybrać, to wolałby pan półfinał Ligi Konferencji czy mistrzostwo kraju?
- Myślę, że dla pana Mioduskiego – dla całej Legii - najważniejsze jest mistrzostwo Polski. Nie tylko dla samego tytułu, ale też szansy na Ligę Mistrzów, albo – w najgorszym razie – Ligę Europy. Tam są poważniejsi rywale, więcej pieniędzy... Nie wolno zadowalać się tak naprawdę „trzecią ligą” - bo nią jest Liga Konferencji. Dobrze, że w tym sezonie mamy w niej aż cztery zespoły. Niech zbierają punkty w rankingu, to możemy doczekamy takiej chwili, jak Czesi. Ich mistrz gra w fazie ligowej Champions League bez eliminacji. To powinno być naszym celem na najbliższy czas!
Rozmawiał Dariusz Leśnikowski
Liga Konferencji – 1. kolejka
◼ Legia Warszawa – Samsunspor
Sędzia Jérémie Pignard (Francja)
Transmisja: Polsat Sport 1,Polsat Sport Premium 1
W Turcji wciąż szanują Jacka Cyzio, ale w czwartek będzie on kibicować oczywiście Legii. Fot. Łukasz Laskowski / Press Focus
