Sport

Same straty wieloboistki

Adrianna Sułek-Schubert znowu szuka trenera.

Adrianna Sułek-Schubert podczas konkursu rzutu oszczepem w Tokio. Fot. PAP/Adam Warżawa

Adrianna Sułek-Schubert zajęła w Tokio 15. miejsce w siedmioboju. - Szukam trenera, jeśli nie mogę pracować z Tonim Minichiello – powiedziała rozgoryczona Polka.

Sułek-Schubert najlepszą formę prezentowała w latach 2022-23, gdy zdobyła srebrne medale mistrzostw Europy w hali i na stadionie oraz wywalczyła srebro mistrzostw świata pod dachem. Później zaszła w ciążę i opuściła MŚ w Budapeszcie. W 2024 roku wznowiła starty i była 12. w paryskich igrzyskach.

Jak wskazała, musi szybko poszukać trenera, bo pomagający jej Jarosław Kotewicz to „świetny człowiek, ale nie jest specjalistą od wieloboju”. Wykluczyła możliwość powrotu do współpracy z trenerem Markiem Rzepką, z którym osiągała najlepsze wyniki.

– Chcę być najlepsza na świecie. Jeżeli mielibyśmy być w nowej grupie z Hubertem Trościanką (wicemistrz świata do lat 20 w 10-boju - przyp. red.), to super. Ja bym była dla niego jakąś inspiracją, a on dla mnie charakterem do walki, który ja uwielbiam. Ale Warszawa? Nie. Czy pan Rzepka przeprowadzi się dla mnie do Bydgoszczy? Nie wiem, może za dużą kwotę, której ja nie mam – tłumaczyła Sułek-Schubert. – Nie mówię tego, żeby kogoś zabolało, ale aspiruję do medalu olimpijskiego. Mnie nic innego nie satysfakcjonuje, a innym wystarczy kwalifikacja. Mam nadzieję, że rozumiecie mnie między wierszami – powiedziała nasza wieloboistka dziennikarzom.

Polka mówiła, że MŚ w Tokio to jedna z najgorzej zorganizowanych imprez, na których była. – Plan minutowy? Nie wiem, kto to układał. Jedzenie, hotel, dojazdy... Sam sobie jedź na wielobój 40 minut taksówką. Jeszcze zainwestowałam w lepsze miejsce w samolocie, żeby 12 godzin się nie cisnąć. Wszystko na poczet medalu, więc kupiłam wyższą klasę. Mówię wam: same straty – wyliczyła bardzo rozemocjonowana.

Przyznała, że nie ułatwia jej sytuacji brak zgody na współpracę z Tonim Minichiello. Brytyjski szkoleniowiec, który doprowadził Jessicę Ennis do złota olimpijskiego w Londynie (2012), został zdyskwalifikowany dożywotnio przez brytyjską federację lekkoatletyczną za nadużycia seksualne.

- Bardzo nie lubię, jak mnie ktoś przymusza do rezygnacji z decyzji, która wiem, że byłaby słuszna – powiedziała Polka, ale nie zdradziła, kto z PZLA wywarł na nią wpływ, aby nie podejmować tej współpracy. – Chłop jednak nabałaganił, bo nabałaganił. Oczywiście, prawda nie jest taka, jak w mediach krąży, ja znam prawdę. Będzie nam bardzo ciężko nawiązać współpracę, a współpraca online na moim poziomie sportowym jest niemożliwa – oceniła Sułek-Schubert.

(t, PAP)