Sport

Ruch pod kreską

2 punkty na możliwych do zdobycia 12 w 2025 roku to fatalny rezultat.

Na „Niebieskich” jeszcze nie trzeba stawiać krzyżyka, ale wiosna jest dla nich zdecydowanie poniżej oczekiwań. Fot. Sebastian Sienkiewicz/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Miało być lepiej niż jesienią. W Chorzowie zapewniali o tym wszyscy i nie było powodów, aby nie wierzyć. Zima przy Cichej była spokojna, dokonano kilku obiecujących, choć nie koniecznych wzmocnień, nie zanotowano żadnych ubytków, a jedynie nieco oczyszczono kadrę. Zespół przygotowywał się w komfortowych warunkach w Turcji, a trener Dawid Szulczek przekonywał, że wszyscy piłkarze rzetelnie pracowali w trakcie urlopów i w pełni przygotowani zjawili się na pierwszym treningu na świętochłowickiej Skałce. Weryfikacja przyszła jednak szybko i boleśnie. Nie ma bowiem progresu. Nie ma nawet stagnacji. Jest regres.

Z zazdrością na Tychy

Oczywiście plusikiem początku wiosny jest awans do półfinału Pucharu Polski po pokonaniu ekstraklasowej Korony Kielce, z którą udało się zachować czyste konto – choć zasługa w tym głównie Jakuba Bieleckiego, który obronił dwa karne. W lidze natomiast „Niebiescy” w 4 spotkaniach zdobyli jedynie 2 punkty! Gorsze w tym aspekcie są tylko Warta Poznań i Górnik Łęczna (po punkcie), a podobnie cienkie są Odra Opole i Pogoń Siedlce, mając jednak lepsze (mniej złe) bilanse bramkowe. W praktyce więc można powiedzieć, że w 2025 roku Ruch... jest w strefie spadkowej. Oczywiście nie jest też tak, że wszyscy potentaci grają jak z nut. Przykładowo tylko 4 punkty ma Miedź Legnica. „Niebiescy” z zazdrością mogą z kolei spoglądać na pobliskie Tychy, gdzie GKS pod wodzą trenera Artura Skowronka wreszcie „zaskoczył” i zwyciężył w 6 kolejnych spotkaniach, będąc najlepszą ekipą I ligi w 2025 roku. Szulczek takiej serii w lidze jeszcze nie zanotował (skończył na 5 wygranych).

Brak koncentracji

Trudno stwierdzić, skąd nagle wzięła się apatia Ruchu. Z pozoru oczywistym argumentem używanym w tego typu sytuacjach jest złe przygotowanie motoryczne w trakcie przerwy, ale według statystyk biegowych – nie do końca jest to prawdą. Należałoby raczej przywołać słynne porzekadło, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać, bo choć „Niebiescy” na boisku faktycznie biegają, to najczęściej bez ładu i składu. 

– Jeśli chodzi o obciążenia, to musimy trenować raczej lżej. Trenowaliśmy bardzo mocno i jeśli zejdziemy z obciążeń, myślę, że zawodnicy będą mieli więcej świeżości i to im pomoże – poruszył kwestię przygotowania fizycznego Dawid Szulczek. Tematem, który przewija się w kontekście Ruchu tej wiosny, jest także mentalność. – Możemy mówić o braku koncentracji. Jeżeli przy 90 procentach stałych fragmentów wszystko jest okej i potrafimy się wybronić, przesunąć w strefie, trzymać linię, zaatakować piłkę, zrobić blok na rywalu, a później przychodzi jeden rzut wolny, w którym łamiemy linię, nie wykonujemy wybloku, ktoś się poślizgnął, to wydaje mi się, że jest to kwestia koncentracji – analizował szkoleniowiec 14-krotnych mistrzów Polski.

Mecz na przełamanie

– Nie jesteśmy tacy, jak byliśmy jesienią. Nie mamy takiej koncentracji i nie stanowimy takiej drużyny. To nasz największy deficyt, nad którym musimy pracować. Cały czas mamy zmiany w obronie – albo ktoś jest chory, albo ma drobny uraz, albo wypada za kartki. Druga rzecz jest taka, że mecz w Siedlcach nam nie wyszedł. Straciliśmy szybką bramkę, było trochę nerwowo. Mecz z Wisłą Kraków miał niestety duży wpływ na nasze poczucie pewności siebie, a gdy jej się nie ma – to wygląda to tak, jak wyglądało na początku sezonu. Niestety, sprawa mentalności miała wtedy wielkie znaczenie. Teraz też potrzebujemy meczu, który nas napędzi. Potrzebujemy zwycięstwa – powiedział Szulczek. 

Najbliższa okazja już w sobotę na Stadionie Śląskim z Wisłą Płock.

Piotr Tubacki