Sport

Rozbudzają wyobraźnię

Rozmowa z byłym piłkarzem Rakowa Częstochowa, Górnika Zabrze i Piasta Gliwice oraz dyrektorem sportowym Piasta i GKS-u Katowice

Spodziewamy się, że mecz GieKSy z Legią przyniesie wiele emocji. Na zdjęciu Radovan Pankov i Mateusz Kowalczyk. Fot. Tomasz Jastrzębowski / Press Focus

NA LIGOWĄ KOLEJKĘ ZAPRASZA JANUSZ BODZIOCH

Który mecz 30. kolejki ekstraklasy określiłby pan hitem weekendu?

– Najbardziej moją uwagę przyciąga sobotnie starcie GKS-u Katowice z Legią. Z jednej strony nowy piękny i szczęśliwy stadion i dobra forma drużyny Rafała Góraka, a z drugiej firma, jaką jest zespół z Warszawy. Legia w europejskich pucharach potwierdziła swoją klasę i rozbudziła wyobraźnię, a pożegnała się z Ligą Konferencji zwycięskim meczem z Chelsea FC na stadionie Stamford Bridge. Szkoda, że po czwartej żółtej kartce pauzować musi najlepszy strzelec katowiczan Sebastian Bergier, ale myślę, że niesieni dopingiem swoich kibiców gospodarze, którzy dwa poprzednie mecze w swojej nowej twierdzy wygrali i zajmują 8. miejsce w tabeli, pokażą się z jak najlepszej strony. To jest mecz, na jaki klub czekał 20 lat, bo w sezonie 2004/05 naszpikowana reprezentantami Legia ostatni raz grała z „GieKSą” i wygrała na Bukowej 3:0. Teraz też ma w swoim składzie wielu znakomitych piłkarzy, więc jest faworytem, ale w lidze zajmuje 5. miejsce, więc już raczej niczego nie osiągnie i do uratowania sezonu został jej już tylko Puchar Polski, więc ja postawię na remis.

Czy piątkowe spotkania mają swoich faworytów?

– Zdecydowanie tak. W rozpoczynającym 30. kolejkę meczu Puszcza Niepołomice – Pogoń Szczecin są w tej roli stawiani goście z Efthymisem Koulourisem na czele. Oprócz lidera strzelców Robert Kolendowicz ma w swojej drużynie także sporo innych wartościowych piłkarzy i to oni, mimo specyfiki stadionu w Niepołomicach, powinni pokazać swoją wyższość, tak jak niespełna miesiąc temu w półfinale Pucharu Polski. Oczywiście Tomasz Tułacz, który już prawie 10 lat pracuje w Puszczy, na pewno zadania rywalom nie ułatwi i tak jak w ostatnim meczu z Radomiakiem walczyć będzie do końca o utrzymanie. Stawiam jednak na zwycięstwo gości, którzy są na 4. miejscu i jeszcze mają szansę na medal. Natomiast w Częstochowie Raków, jak na lidera przystało, pokona przedostatni Śląsk Wrocław. Wprawdzie w moich meczach w barwach Rakowa blisko 30 lat temu przeciwko wrocławianom zawsze było 0:0, ale teraz zespół Marka Papszuna maszeruje po mistrzostwo, czego im życzę, więc po porażce w Szczecinie pogrąży wicemistrza Polski.

Gdzie będzie najciekawiej w sobotę, już pan powiedział na wstępie. Czy to znaczy, że mecze Lechia Gdańsk – Piast Gliwice i Motor Lublin – Cracovia będą w cieniu spotkania w Katowicach?

– Na pewno nie dla kibiców Lechii, bo gdańszczanie, choć są w strefie spadkowej, mają mocny zespół i dużą motywację, a gliwiczanie jako zespół środka tabeli i pod wodzą trenera, który żegna się z zespołem, mogą nie mieć na tyle determinacji, żeby się postawić przeciwnikowi walczącemu o życie. Dlatego stawiam na wygraną gospodarzy, tak samo jak w przypadku starcia w Lublinie. W tabeli rywale są tuż obok siebie na 6. i 7. miejscu, bez szans na podium, więc można się spodziewać otwartej gry, w której Motor prezentuje się wiosną lepiej od krakowian, grających bardzo w kratkę. Dla mnie to spotkanie będzie starciem snajperów. Benjamin Kallman z Cracovii ma 17 goli na koncie, a Samuel Mraz z Motoru o cztery trafienia mniej.

W niedzielnym zestawie mamy spotkania z udziałem wicelidera oraz obrońcy tytułu. Ciekawiej będzie w Radomiu czy może w Kielcach?

– W południe Korona gościć będzie w Kielcach Jagiellonię i choć jest to mecz 11. zespołu tabeli z aktualnym mistrzem Polski, mającym cztery punkty straty do przodującego duetu, to gospodarze wcale nie stoją na straconej pozycji. Rozmawiałem ostatnio z Jackiem Zielińskim, z którym współpracowaliśmy w Piaście i mówił mi, że bilety zostały wyprzedane, a więc kibice „Scyzorów” swoją frekwencją powyżej 10 tysięcy udowadniają, że są zadowoleni z postawy zespołu i wierzą w niego. A „Jaga”, choć zaliczyła wpadkę z Zagłębiem Lubin, swoją postawą i w lidze, i w europejskich pucharach, w których doszła do ćwierćfinału Ligi Konferencji, udowodniła, że nie jest mistrzem z przypadku. Fajnie się ogląda grę drużyny Artura Siemieńca – trenera młodego i mocno stąpającego po ziemi. Stawiam więc na remis. W kolejnym meczu Górnika Zabrze z Widzewem Łódź, czyli obecnie ligowych średniaków, po ciekawym widowisku wygrają gospodarze, a w Radomiu wicelider Lech Poznań, bardzo potrzebujący punktów, okaże się lepszy od gospodarzy, którzy już wydostali się z dołka i są w miarę spokojni o ligowy byt.

W poniedziałek na dokładkę spotkanie Zagłębie Lubin – Stal Mielec. Na kogo pan stawia?

– Na pewno nie jest to słodki deser dla kibiców tych drużyn, bo lubinianie dopiero ostatnimi trzema zwycięstwami osłodzili życie swoim sympatykom i oddalili się od strefy spadkowej na pięć punktów, a mielczanie utknęli na dnie. Klub, który w najlepszych latach polskiej piłki sięgał po mistrzostwo kraju i w ówczesnej Lidze Mistrzów grał z Realem Madryt, musi wygrać, jeżeli marzy o utrzymaniu. Stawiam więc na gości, bardziej przez sentyment, bo przecież mój syn Mateusz grał w Stali, gdy pięć lat temu wracała do ekstraklasy. Powinno być ciekawie.

Rozmawiał Jerzy Dusik

Janusz Bodzioch. Fot. Facebook