Raków po rekonstrukcji
W Częstochowie liczą na nowe rozdanie.
Marek Papszun liczy, że teraz w Rakowie wszystko wróci do wypracowanej normy. Fot. Grzegorz Misiak / PressFocus
Falstart sezonu ligowego, miejsce w strefie spadkowej, nieatrakcyjny styl gry drużyny, pieniądze wyrzucone w błoto na transfery, bunt Brunesa i złość Iviego Lopeza na odejście Leonardo Rochy. Powiedzieć, że ostatnio wokół Rakowa nie działo się najlepiej, to nic nie powiedzieć. Teraz jednak wszyscy liczą na nowe rozdanie.
Przerwa na kadrę w przypadku częstochowian była wyjątkowo długa, bo od ostatniego meczu w Szczecinie z Pogonią (0:2) do poniedziałkowego starcia z Górnikiem minęło aż 15 dni. Pod Jasną Górą zdążyli w tym czasie pożegnać Leonardo Rochę z Jesusem Diazem, a zatrudnić Imada Rondicia oraz Bogdana Mirceticia. Ta ostateczna rekonstrukcja składu ma w końcu przynieść pożądane efekty nie tylko w poprawie wyników, ale również sposobie grania, bo w kuluarach przedstawiciele Rakowa mówią, żena styl preferowany przez drużynę Marka Papszuna nie mogą już patrzeć. A jeśli nie zgadzają się walory wizualne w połączeniu z wynikami, to poziom frustracji i zdenerwowania musi być już naprawdę wysoki.
Aż trudno uwierzyć, ale 15 września wicemistrz Polski zagra dopiero drugie domowe spotkanie w lidze. Wszystko przez przełożenie meczów z Zagłębiem oraz Lechem ze względu na pucharowe występy. Za to teraz, w przeciągu dziesięciu dni, częstochowianie zagrają aż trzy razy z rzędu przy Limanowskiego. I nie będzie przesadą stwierdzenie, że będą to mecze prawdy, które powinny dać odpowiedź na pytanie, czy Raków pod wodzą Papszuna nadal jest w stanie się rozwijać i bić o kolejne sukcesy. Górnik, Legia, Lech - taki zestaw czeka na Raków między 15 a 24 września. Z wagi tych spotkań doskonale zdaje sobie sprawę szkoleniowiec. - Jak będziemy przegrywać, to skażemy się na walkę w dolnych albo środkowych rejonach tabeli. Nasza sytuacja nie jest dobra, punktów mamy bardzo mało, ale z drugiej strony, gdybyśmy wygrali w Szczecinie, mielibyśmy serię pięciu zwycięstw i narracja byłaby zupełnie inna - mówi Marek Papszun przed poniedziałkowym starciem.
Choć w obecnej sytuacji najważniejsze będą punkty, to sposób grania, a przede wszystkim zauważalna poprawa jakościowa będzie mocno pożądana przez najważniejsze osoby w klubie. - Ważne, że znamy już skład ostatecznej kadry i możemy skupić się tylko na pracy - dodaje szkoleniowiec.
Duże nadzieje w Częstochowie wiązane są szczególnie z przyjściem Rondicia, który - choć nie podbił 2. Bundesligi - już w zimowym okienku transferowym był numerem jeden na liście życzeń Rakowa wśród napastników. - Znam Imada dobrze, dołączył do klubu przy mojej aprobacie, ale o transferach decyduje szersza grupa ludzi. Nie jest tajemnicą, że była oferta za Brunesa i przy jego odejściu zostałby też Rocha w drużynie. Nastąpił tu taki efekt domina, mamy obecnie trzech napastników i na pewno będzie między nimi rywalizacja - kończy trener Rakowa.
Mariusz Rajek
