Radość mocno przytłumiona
Mogłyśmy wygrać wyżej, ale najważniejsze, że mamy zaliczkę i na rewanż pojedziemy po zwycięstwo – zapewniła kapitan Biało-czerwonych Monika Kobylińska po pokonaniu Macedonek.
Monika Kobylińska chce udowodnić, że ona i jej koleżanki potrafią grać znacznie lepiej. Fot. PAP / Marcin Bielecki
Pewnie wiele osób, którym leży na sercu dobro polskiej piłki ręcznej, miało za sobą trudną noc. Co prawda reprezentacja kobiet okazała się lepsza do Macedonii Północnej (22:18) i jedną nogą jest na mistrzostwach świata, które na przełomie listopada i grudnia zorganizują Niemcy i Holandia, ale wielu liczyło, że po meczu w Koszalinie będzie to już pewne...
Feralne 11 minut
Gdy w 45 minucie do siatki trafiła Klaudia Grabińska i było 21:11, nikt nie przypuszczał, że pokaźne w pełni zasłużone prowadzenie zostanie zniwelowane do czterech trafień. Podstawowym grzechem Polek była nieskuteczność. Od trafienia Darii Michalak (22:12 w 49 min) Polki oddały 6 rzutów, ale żaden nie przyniósł gola. Walki im nikt nie odmówi, lecz z walką były związane minuty karne, których zebrały 6, czyli połowę dorobku z całego spotkania; Karolina Kochaniak-Sala miała sporo szczęścia, bo za rzucenie rywalki na plecy wielu sędziów wyrzuciłoby ją z boiska. Siedząca na ławce „Karo” robiła wielkie oczy, ale się zreflektowała i przeprosiła przeciwniczkę. Do tego należy dołożyć 6 błędów technicznych, po których Macedonki ciągnęły kontry, dzięki czemu feralne 11 minut wygrały 6:0.
Na taniec przyjdzie czas
Zwykle po zwycięskim meczu nasze panie ustawiają się w kółeczku, tańczą, wpadają sobie w objęcia, cieszą się. W środowy wieczór ich radość była wyraźnie stłumiona, bardziej cieszyły się Macedonki, a szczególnie Dragana Petkovska, która w końcówce broniła jak w transie. Michalak była mocno zdziwiona, gdy podszedł do niej rozentuzjazmowany spiker, wręczył mikrofon i polecił wykrzyczeć pytanie – kto wygrał mecz?! Była lewoskrzydłowa Zagłębia Lubin, samozwańcza wodzirejka kadry, uczyniła to, ale z... pewną taką nieśmiałością. Zrobiła to tylko i wyłącznie z szacunku dla koszalińskiej publiczności, ósmego zawodnika zespołu. Atmosferą trybun meczów się jednak nie wygrywa, trzeba dołożyć „coś” od siebie... Najważniejsze, że Biało-czerwone mają tego świadomość.
Równać do Promis
– Po takim meczu 4 bramki przewagi to mało, bo w pewnym momencie było ich nawet 10. Końcówka była zdecydowanie zbyt słaba. Dostawałyśmy kary, przez co pogorszyła się nasza obrona, a następnie atak. Nie powinnyśmy były pozwolić sobie na tyle błędów. Szkoda tej zmarnowanej przewagi, ale przed rewanżem mamy 4 bramki zaliczki i do Macedonii też pojedziemy, żeby wygrać – obiecała kapitan zespołu, prawa rozgrywająca Monika Kobylińska, która po kilku latach miała obok siebie prawoskrzydłową Anetę Promis, „starą” znajomą z Vistalu Gdynia. – Mogłyśmy wygrać zdecydowanie wyżej. Szkoda nieudanej końcówki, ale to daje nam do myślenia, że rywalki mają naprawdę dobry zespół, który u siebie będzie mocno walczył. Mam nadzieję, że w rewanżu zagramy podobnie, ale bez nerwowej końcówki, a wtedy będziemy spokojne o wynik – powiedziała najskuteczniejsza (6 bramek) z naszych reprezentantek, bezbłędna w każdym rzucie. Gdyby kilka jej koleżanek miało równie celną rękę, na sobotni (19.00) rewanż w Bitoli drużyna trenera Arne Senstada jechałaby ze spokojną głową. Wielu przekonało się, że macedońska publiczność będzie w stanie stworzyć piekło...
Marek Hajkowski
Półfinał rozlosowany
W przerwie meczu z Macedonią Północną odbyła się ceremonia losowania par półfinałowych Orlen Pucharu Polski. W roli „sierotek” wystąpiły Karolina Siódmiak i Joanna Dworaczyk. To właśnie byłe reprezentantki Polski „ustaliły”, że w pierwszej parze KGHM MKS Zagłębie Lubin zagra z MKS-em Piotrcovią, a w drugiej KPR Gminy Kobierzyce zmierzy się z PGE MKS-em FunFloor Lublin. Final Four odbędzie się w dniach 17-18 maja w Kaliszu. Trofeum bronić będą „Miedziowe”, które w tym sezonie mają szansę na podwójną koronę.