Racjonalnie podchodzę do życia
Rozmowa z Norbertem Jaszczakiem, reprezentantem Polski, laureatem nagrody Socca Hero dla najlepszego zawodnika na świecie w 2024 roku
Na mistrzostwach świata w Omanie Norbert Jaszczak został królem strzelców. Fot. Polska Federacja Socca
- Jest to wielkie wyróżnienie i byłem... bardzo zdziwiony! Ale to super uczucie! Nagrodzony zostałem za grę na mistrzostwach świata, zostałem tam królem strzelców imprezy. Podkreślam, że robiłem to dla dobra reprezentacji. Zresztą od zawsze powtarzam, że zawodnik samodzielnie nie jest w stanie „wypłynąć”. Każdy potrzebuje zespołu do pomocy. Jest więc to nagroda dla całej kadry za pracę w 2024 roku. Teraz jednak mamy już kolejny rok i przed nami mamy nowe wyzwania.
W którym momencie kariery zrozumiał pan, że gra w socca jest tym, czym chciałby się pan zajmować?
- Stało się to w 2024 roku, choć wcześniej także grałem sporadycznie w socca. Ale w 2015 czy 2016 roku nie była to bardzo promowana dyscyplina i nie skupiałem się na niej, tym bardziej że grałem w drużynie piłki jedenastoosobowej. Odkąd jednak w poprzednim roku zrezygnowałem z gry na trawie, zacząłem się przykładać do socca. Gram we wszystkich możliwych meczach w lidze – w Krakowie mamy dwie ligi i w ten sposób rozgrywamy dwa mecze w tygodniu. Do tego gram jeszcze w 1. lidze futsalu, w Wiśle Opatowiec. Jest więc tego dużo, a gdy nie ma meczów, zdarzają się towarzyskie turnieje.
Pana osiągnięcie indywidualne musi być satysfakcjonujące, biorąc pod uwagę, że na poważnie zajął się pan socca dopiero rok temu.
- Socca to dla mnie coś stosunkowo nowego i na początku 2024 roku nie byłem odpowiednio taktycznie do niej przygotowany. Po czasie wszedłem jednak na wyższy poziom. U trenera Klaudiusza Hirscha i jego asystenta Przemysława Mamczaka zrozumiałem, na czym polega gra w obronie. Prowadziliśmy analizy i to oni pokazali mi, "czym to się je". Teraz kształcę się razem z zespołem, żeby wejść na jeszcze wyższy poziom.
Co więc sprawia, że bardzo szybko stał się pan najlepszym zawodnikiem na świecie? Jakie umiejętności trzeba posiadać, żeby znaleźć się w tym miejscu?
- Nie można się bać gry 1 na 1. Trzeba brać odpowiedzialność na swoje barki. Posiadam dobre warunki fizyczne, które idą w parze z dynamiką i szybkością. W socca liczą się najabrdziej oraz taktyka, a także umiejętność dobrego, mocnego uderzenia. Ważne jest również czerpanie radości z gry.
Na nagrodę najlepszego zawodnika na świecie wpływ miały pana występy na mistrzostwach świata w Katarze. Wiem, że reprezentacja Polski celowała w mistrzostwo, ale ostatecznie zatrzymała się na ćwierćfinale. W nim, w meczu przeciwko Rumunii, strzelił pan trzy bramki, ale mecz zakończył się wynikiem 3:3 i o porażce zadecydowała seria rzutów karnych.
- Przez cały mecz graliśmy w osłabieniu i to była największa przeszkoda w osiągnięciu dobrego wyniku. Do tego należy podkreślić rolę warunków atmosferycznych. Można się śmiać, ale w Omanie w trakcie dnia jest bardzo ciepło, a z kolei wieczorem temperatura mocno spada i pojawia się obfita rosa. Nikt nam nie zasugerował, żeby wziąć ze sobą korki. I choć ja akurat je miałem, to wielu chłopaków grało w halówkach i dlatego bardzo się ślizgali. Najważniejsza była jednak wspomniana gra w osłabieniu. Rumunia grała na poziomie Turków, z którymi w grupie wygraliśmy 7:0. Musieliśmy się jednak szczególnie wysilić, gdy straciliśmy zawodnika. Ja wziąłem się za strzelanie bramek, chłopaki zapierniczali w obronie i dowieźliśmy mecz do karnych. Szkoda, że je zmarnowaliśmy, ale i tak cudem wyciągnęliśmy mecz na 3:3. To świadczy o słabości Rumunii, ale też o naszej sile. Granie jednego mniej w socca można porównać do gry 8 na 11 w tradycyjnej piłce. Pomimo takiej przewagi rywale nie byli w stanie z nami wygrać w podstawowym czasie. Nie da się ukryć, że w Omanie byliśmy najsilniejszą reprezentacją. Podchodzili do nas piłkarze z innych krajów i mówili, że bezapelacyjnie jesteśmy najlepsi. Mieliśmy po prostu wielkiego pecha. Przez grupę prześlizgnęliśmy się z fantastycznym bilansem… Szkoda, że nie dotarliśmy do finału.
Dlaczego akurat w socca Polacy są tak mocni?
- Od małego gramy na orlikach i ludzie w Polsce kochają futbol. Oczywiście, mocne są reprezentacje Brazylii czy Kazachstanu, ale u nas w kraju – z jakiegoś powodu – socca jest bardzo dobrze rozwinięta. Mamy dużo boisk do gry, sporo rozgrywek profesjonalnych i amatorskich. Odbywają się mistrzostwa Polski, Puchary Polski. Jest tego bardzo dużo i dzięki temu selekcjoner ma w kim wybierać.
Trener Hirsch może regularnie rotować składem, powoływać nowych zawodników, ale chyba z najlepszego zawodnika na świecie jeszcze długo nie będzie rezygnował. Z kolei w Polskiej Federacji Socca coraz częściej pojawia się temat organizacji mistrzostw świata u nas w kraju. Czeka pan na ten moment, żeby wystąpić na wielkim turnieju w ojczyźnie?
- Na razie o tym nie myślę. W tym roku zagramy na mistrzostwach świata w Meksyku, będę też grał Lidze Mistrzów. Do tego dojdą zmagania na krajowym podwórku, więc nie wybiegam myślami tak daleko do przodu. Oczywiście chciałbym wystąpić na takiej dużej imprezie w Polsce. Może się to uda zorganizować za dwa lata, bo w końcu jesteśmy bardzo silną federacją w świecie socca. Pięknym scenariuszem byłoby zdobycie złota w Meksyku i w następnym roku obronienie tytułu u nas w kraju!
Jak duży potencjał drzemie w socca?
- Rozwój można już zaobserwować. Promuje nas TVP Sport, które pokazywało nasze mecze na mistrzostwach świata. Socca w Polsce idzie do przodu, ale rozwój dyscypliny zależeć też będzie od naszych wyników. Jeśli zostaniemy np. mistrzami świata, pojawią się nowi sponsorzy. W końcu to bardzo widowiskowy sport, ciekawszy od tradycyjnej piłki nożnej i futsalu. Na wyprzedzenie popularnością futsalu mamy szansę i to byłby bardzo duży krok do przodu.
Na popularność wpływają też zapewne nazwiska znanych piłkarzy, którzy dołączyli do reprezentacji socca.
- Na mistrzostwach świata w Omanie byli z nami Adrian Mierzejewski i Bartosz Białkowski. W piłce 11-osobowej nigdy bym z nimi nie zagrał, bo nigdy nie grałem na takim poziomie jak oni. Spotkaliśmy się w socca i są moimi kolegami z reprezentacji. Podchodzę do nich z wielkim szacunkiem. Zanim ich poznałem, myślałem, że będą mieli zbyt wielkie ego, ale to fantastyczni ludzie, pasujący do kadry.
Widzę po panu, że jest pan wielkim pasjonatem futbolu. Gra pan w socca, w rozgrywkach futsalowych, a należy podkreślić, że rozmawiamy podczas towarzyskiego turnieju halowego w Katowicach, w którym jest pan czynnym uczestnikiem. Do tego należy też dodać, że do niedawna grał pan w piłce 11-osobowej w zespole Tempo Białka…
- Pojawiam się na turniejach towarzyskich. Biorę w nich udział, gdy tylko praca mi pozwoli. Po prostu kocham piłkę nożną. Lubię się bawić futbolówką. Takie turnieje pozwalają mi się rozwijać. Poprawiam w ten sposób kondycję, czucie piłki, żeby być gotowym na zgrupowanie reprezentacji socca.
Od lutego jestem zawodowym żołnierzem i zrezygnowałem w grze w Białce. Nie dogadywaliśmy się z klubem i trochę zatraciłem tam przyjemność z gry w piłkę. Zostałem więc przy socca (liga i turnieje) oraz futsalu. Z gry na trawie rezygnuję jeszcze przez pół roku z uwagi na to, że Tempo Białka nie chce mnie oddać, a mam tam ważną umowę do końca sezonu. Za pół roku będę chciał znów grać na trawie, przejdę do jakiegoś klubu z 4. lub 5. ligi. Licząc razem z futsalem i socca, będę miał więc sporo futbolowych zajęć i zobaczymy, czy uda się to w jakiś sposób połączyć. Jest przecież jeszcze praca, bo trzeba gdzieś zarabiać.
Jak pan znajduje na to wszystko czas?
- W wojsku jestem od 7.00 do 15.00, więc czas mam po południu, chyba że mamy służby lub szkolenia. 15 marca dostałem powołanie do reprezentacji na turniej w Kaliszu. W tym samym czasie mam mieć wyjazd służbowy na szkolenie. Napisałem więc pismo do dowódcy z prośbą o zwolnienie i zobaczymy, czy zostanie przyjęte. Przełożeni są zadowoleni z tego, że jestem sportowcem, że jestem w ciągłym ruchu i to też się przekłada na pracę w wojsku. Trzeba być aktywnym.
W styczniu w mediach pojawiła się informacja, że został pan zaproszony na testy do Puszczy Niepołomice. Jak blisko było do tego, żeby znalazł się pan w ekstraklasowej drużynie?
- Puszcza była ze mnie zadowolona, ja z siebie niekoniecznie, bo brakowało mi tlenu. Natomiast piłkarsko nie odstawałem. Był plan na to, żebym tam został i przez dwa miesiące zrobił formę, wyrobił kondycję. Problemem było to, że zarząd nie chciał we mnie inwestować, tym bardziej że zespół nie jest pewny utrzymania w ekstraklasie.
Czy po takich testach nie miał pan pokusy, żeby jeszcze spróbować swoich sił w tradycyjnej piłce na wyższym szczeblu?
- Rozmawiałem na ten temat z trenerem Przemysławem Mamczakiem i ostatecznie postawiłem na soccę. Były mną zainteresowane kluby z 2. i 3. ligi, ale wybrałem inną drogę. Jestem zawodowym żołnierzem. Mam stabilną pracę, mogę utrzymać rodzinę i dodatkowo pozwala mi ona na grę w piłkę. Niepotrzebna mi była w życiu wyprowadzka z Krakowa. Nie chciałem stawiać swojego życia na głowie.
Czyli stawia pan na stabilność?
- Racjonalnie podchodzę do życia. Nie widziałem sensu w tym, żeby wyprowadzać się do innego miasta, żeby zarabiać 4000 złotych w piłce nożnej i jeszcze za to wynajmować mieszkanie. A przecież nie wiadomo, co się w życiu wydarzy. Nie jestem przecież najmłodszym zawodnikiem. Mam 25 lat i musiałbym mieć gwarancję gry, gwarancję zaufania trenera. Takiej nikt mi nie da, bo nie mam dużego doświadczenia na wysokim poziomie w piłce 11-osobowej.
Piłka nożna w hierarchii życiowej jest mimo wszystko wysoko?
- Wystarczy spojrzeć na to, że rozmawiamy w sobotę, w dzień wolny od pracy, na piłkarskim turnieju towarzyskim. Nie jesteśmy na imprezie, tylko biegamy po boisku. Wierzę, że to będzie procentować. Chcę utrzymać jak najdłużej formę, żeby też jak najdłużej grać w reprezentacji. Chciałbym jednak przede wszystkim dawać coś tej drużynie. Nie chciałbym być powoływany za to, że zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem na świecie 2024 roku. Chcę po prostu dawać reprezentacji to, co mam najlepsze.
Gdzie siebie widzi pan za kilka lat?
- Widzę siebie... nad morzem, w fajnej jednostce wojskowej, z wieloma występami w reprezentacji socca i przede wszystkim ze złotymi medalami mistrzostw świata.
Rozmawiał Kacper Janoszka
Najlepszy zawodnik socca na świecie słynie z atomowego uderzenia. Fot. Polska Federacja Socca