Rachunek do wyrównania
Iga Świątek uporała się z Dianą Sznajder i w środowym ćwierćfinale z Maddison Keys ma szansę na rewanż za porażkę w półfinale Australian Open.
Iga Świątek jeszcze nie przegrała meczu, w którym wygrała seta 6:0. Diana Sznajder już o tym wie… Fot. PAP / EPA
WTA W MADRYCIE
Łatwo zgodzić się z powszechną opinią, że w ostatnich miesiącach Iga Świątek obniżyła loty – wszak swój 23. tytuł WTA Tour bezskutecznie ściga już prawie rok, od czerwca 2024, gdy po raz czwarty w karierze wygrała French Open. Ale też trzeba docenić, że choć była liderka rankingu miewa załamania formy i wiary w siebie, że z całej siły strzela po autach, gdy wystarczy przebić piłkę na drugą stronę siatki, że przegrywa nawet z tenisistką poza top 100 na świecie (jak z Alexandrą Ealą w Miami) – to nie odpadła jeszcze przed ćwierćfinałami w siedmiu turniejach w tym roku, w czym dorównać jej nie może żadna z tenisistek, nawet najlepsza na świecie Aryna Sabalenka.
Zmiana oblicza
Dzień po tym, jak bezprecedensowa awaria prądu w całej Hiszpanii storpedowała rywalizację w Mutua Madrid Open, Polka pokonała we wtorkowe popołudnie w 1/8 finału o trzy lata młodszą Dianę Sznajder (13. WTA) 6:0, 6:7 (3-7), 6:4. Przez pierwsze 22 minuty meczu 21-letnia Rosjanka pozostała jakby wciąż odcięta od energii – choć ta na korty Caja Magica wróciła we wtorek około godziny 9 rano – i w premierowym secie wygrała zaledwie siedem piłek. Ale potem Iga została zmuszona do twardej walki, broniąc w meczu 11 z 13 break pointów. – Nie powiedziałabym, że byłam w szoku w drugim secie po wygraniu pierwszego 6:0. Zawsze jest łatwiej wrócić, kiedy nie masz nic do stracenia – stwierdziła Świątek w rozmowie z PAP.
Pomimo jednostronnego wyniku pierwszej partii dwie statystyki przemawiały na korzyść rywalki. Podopieczna – od niedawna – byłej liderki rankingu, Dinary Safiny, miała bilans 7-0 w karierze przeciwko mistrzyniom Wielkiego Szlema, a ostatnie trzy razy, kiedy przegrała seta 0:6, i tak wygrała mecz. I na początku drugiego seta odbiegająca sylwetką od tenisowych standardów Sznajder pokazała swoje twarde oblicze, od razu wychodząc na prowadzenie 2:0.
Przeciąganie liny
Tymczasem gwałtownie rosła liczba błędów Polki – tylko w drugiej partii popełniła ich aż 34 (w całym meczu 56) – i choć broniła kolejne break pointy, to w końcu uległa pod naporem coraz celniejszego leworęcznego forhendu Sznajder.
Ale Iga też nie przegrała jeszcze w WTA Tour meczu, w którym wygrała seta do zera, i passę podtrzymała – do 78! W decydującej partii trwało przeciąganie liny, obie tenisistki miały szansę na przełamanie serwisu rywalki, aż w końcu udało się to Polce w piątym gemie, a następnie Świątek sama obroniła break pointa, wyszła na 4:2 i ta przewaga okazała się decydująca. Wytrzymała napór Rosjanki i wykorzystując pierwszą piłkę meczową, przypieczętowała triumf (6:4) po ponad 2,5-godzinnej batalii.
„Maddy” do nadrobienia
O półfinał raszynianka powalczy w środę od 13.00 z Madison Keys. We wtorek rozstawiona z nr 5 Amerykanka wygrała z Chorwatką Donną Vekić 6:2, 6:3. Świątek ma z Keys rachunek do wyrównania; po raz ostatni mierzyły się w styczniu w epickim półfinale Australian Open, w którym Polka miała piłkę meczową, ale w trzech setach wygrała Keys 5:7, 6:1, 7:6 (10-8).
– W Australian Open „Maddy” grała bez zawahania. Nie widziałam, jak gra tutaj, więc muszę zobaczyć, co działo się w ostatnim tygodniu. Muszę też wrócić do jej meczów na mączce, bo ma dużo takich taktycznych rzeczy, które wykorzystuje – powiedziała Świątek. Polka nadal ma przewagę 4-2 w bezpośrednich pojedynkach, w tym 3-0 na kortach ziemnych, wszystkie w dwóch setach (m.in. 6:1, 6:3 w ubiegłorocznym półfinale). Ale 30-latka z Rock Islands rozwija się na mączce – w ciągu pierwszych dziewięciu występów w Madrycie wygrała tylko trzy mecze, a teraz po raz drugi z rzędu jest w najlepszej ósemce.
Tomasz Mucha
17. KOLEJNY ĆWIERĆFINAŁ na kortach ziemnych osiągnęła Iga Świątek; po raz ostatni na wcześniejszym etapie Polka przegrała w trzeciej rundzie… w Madrycie w 2021 z Australijką Ashleigh Barty. To najdłuższa taka passa od czasu, gdy Szwajcarka Martina Hingis dotarła do 19 ćwierćfinałów na kortach ziemnych z rzędu w latach 1997-2002.
„Cieszyłam się, że nikt nie korzystał z telefonu, bo świat wyglądał inaczej przez chwilę”.