Puszcza cierpi. Nie odpuszcza?
Nikt nie mówił, że będzie lekko. Ale że aż taki łomot?
Piłkarze Puszczy w Poznaniu mogli ucieszyć się tylko raz. A właściwie poczuć satysfakcję, bo jedyną bramkę zdobyli przy stanie 0:3. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Przecież gdyby po tej klęsce Puszcza zdołała utrzymać się w lidze, byłby to wyczyn rozsławiający Niepołomice na wiele lat! Najważniejsze pytanie brzmi: czy ludzie w klubie tak naprawdę w utrzymanie jeszcze wierzą. Tak autentycznie, nie na pokaz… Z pewnością trener Tomasz Tułacz się nie podda, ale czy to wystarczy?
Wyjątkowo ostry zakręt
Puszcza ma ostatnio skłonność do niezwykłych meczów. Problem w tym, że bez happy endu. Dziewięć dni temu przegrała u siebie z Pogonią 4:5, tracąc cenny dla siebie punkt w doliczonym czasie gry. Już tamto spotkanie było w naszych realiach czymś niesamowitym, jednak kolejne już w Poznaniu - również.
W Niepołomicach starają się w ostatniej klęsce dostrzegać pozytywy, inni powiedzieliby – robić dobrą minę do złej gry. „Nasz zespół przebiegł łącznie 112,16 km, co przełożyło się na 34% posiadania piłki. Co ważne, przez ten czas często udawało się zagrażać rywalowi strzałem. Oddaliśmy aż czternaście uderzeń, z czego dziewięć celnych – o jedno więcej od Lecha Poznań (sic!), który wykorzystał wszystkie swoje okazje” – przekonują statystycy Puszczy. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to jednak płacz nad rozlanym mlekiem...
Tak czy inaczej - Puszcza staje przed jednym z najważniejszych momentów w 102-letniej historii klubu. Jednocześnie - przed jednym z najważniejszych zakrętów. Niestety, cholera, wyjątkowo również ostrym. Gdyby udało się z niego wyjść cało – o Puszczy mówiłyby nie tylko piłkarska Polska, Europa, ale - bez przesady cały piłkarski świat!
Trzeba szarpnąć towarzystwem
W tej chwili Puszcza zajmuje przedostatnie, 17. miejsce, co oczywiście oznacza spadek. Do bezpiecznej strefy, czyli do zajmującego 15. miejsca Zagłębia Lubin, brakuje jej pięciu punktów, w dodatku oba mecze z tym rywalem przegrała, więc tak naprawdę – do utrzymania potrzeba sześciu.
Do końca zostały już tylko trzy kolejki, więc nie tylko Puszcza musiałaby wszystko wygrywać, ale zarówno Zagłębie Lubin, jak i znajdujący się pozycję wyżej Śląsk Wrocław – wszystko przegrywać. Niektórzy załamią ręce w powątpiewaniu, trzeba jednak pamiętać o jednym: futbol widział nie takie sytuacje, z których drużyny potrafiły się jednak wykaraskać…
Puszcza zagra jeszcze u siebie ze Stalą (mecz o życie dwóch ostatnich drużyn w tabeli), na wyjeździe z Widzewem, który już o nic nie walczy i na zakończenie - z kolejnym sąsiadem z tabeli - Śląskim na własnym stadionie. Będzie się działo!
Wiadomo, że Tomasz Tułacz musi szarpnąć towarzystwem, żeby jeszcze powalczyć. Znając go, nie odpuści, choć na razie… przeprasza. - Dla naszego zespołu było to zbyt trudne, ten poziom był zbyt wysoki. Ja wiem, że Brazylia kiedyś tak wysoko przegrała (trochę niżej, w półfinale mistrzostw świata 2014 roku Neymar i spółka dostali od Niemców 1:7, przyp. aut.), inne klubowe zespoły tak przegrywały, ale mam swój honor i ambicję. Przepraszam za ten wstyd klub, działaczy, kibiców, wszystkich pracowników – mówił niepołomicki szkoleniowiec w Poznaniu.
Puszczo, dawaj!
Tak czy inaczej jedno jest pewne: warto walczyć o utrzymanie. Powtórzenie bowiem awansu będzie dla Puszczy wyjątkowo trudne. Prawie wszystkie zespoły w stawce będą z większych miast, z większymi stadionami, większą liczbą kibiców, z większymi budżetami i większymi sukcesami. Ktoś mógłby powiedzieć, że sam pobyt Puszczy na poziomie zaplecza ekstraklasy to już wyczyn. Nikt więc do Tułacza i spółki nie powinien mieć pretensji. Ale skoro ciągle jest szansa na coś więcej? Warto walczyć do utraty tchu, Puszczo. Taka szansa może się już bowiem w twoim przypadku zwyczajnie nie powtórzyć!
Paweł Czado