Sport

Pustka na matach

Bez medalu wracają z Paryża polscy zapaśnicy. Tak jak z Sydney w 2000 i z Aten w 2004 roku.

Rozpacz Roberta Barana po porażce w walce o brązowy medal symbolizuje stan ducha całego środowiska zapaśniczego w Polsce. Fot. PAP/Rafał Oleksiewicz

ZAPASY

Niestety, taki rozwój wydarzeń nie było trudno przewidzieć. Nasz zapaśniczy potencjał kruszy się z roku na rok, a pojedyncze medale przywożone z mistrzostw świata i Europy mogły co najwyżej rodzić płonne nadzieje, że i w Paryżu coś się urodzi. Ale nie urodziło.

Przy końcu olimpijskiej rywalizacji czekaliśmy na to, co pokażą reprezentanci stylu wolnego - Robert Baran (127 kg) i Zbigniew Baranowski (97 kg). W poprzednim wydaniu „Sportu” opisywaliśmy walki tego pierwszego, które zakończyły się dojściem do strefy repasażowej. I w sobotę rano pojawiła się porcja dobrych informacji, ponieważ nasz zawodnik stosunkowo łatwo poradził sobie z Ukraińcem Ołeksandrem Chocianowskim. Pokonał go 3:0, dzięki czemu w sobotni wieczór stanął do walki o brązowy medal z reprezentantem Azerbejdżanu Giorgim Meszwildiszwilim, którego w półfinale zwyciężył wcześniejszy pogromca naszego zawodnika w ćwierćfinale - Gruzin Geno Petriaszwili.

Ponieważ walki Azera i Polaka z Gruzinem zakończyły się ich porażkami w zbliżonych rozmiarach, można było żywić nadzieje, że bitwa o brąz będzie wyrównana. Nic z tych rzeczy. Co prawda nasz zawodnik wykazywał się aktywnością, ale Azer przewyższał go sprytem i raz po raz udanie kontrował - po pierwszej rundzie prowadził 4:2.

W drugiej sytuacja wyglądała bardzo podobnie. W miarę upływu czasu przewaga Meszwildiszwiliego się powiększała. 21 sekund przed końcem, przy stanie 2:7, Baran przypuścił ostatnią szarżę. Zdobył tylko punkt, ale Azer znowu skontrował, powiększył dorobek, wygrywając 9:3.

Do dwóch walk sprowadziła się olimpijska przygoda Zbigniewa Baranowskiego (97 kg). Swój występ rozpoczął od wygranej z Mołdawianinem Radu Lefterem 8:2. Na początku pojedynku Lefter zaatakował, sprowadzając rywala do parteru, a obejście Polaka dało mu prowadzenie 2:0. W 1.30 min Baranowski wyrównał, popisując się identyczną akcją i doprowadzając do remisu. W 2. rundzie nasz zawodnik dominował już zdecydowanie, gromadząc sukcesywnie punkty, a skończyło się na 8:2.

W ćwierćfinale rywalem Baranowskiego był Magomedchan Magomedow z Azerbejdżanu i tu już schody były za wysokie - skończyło się na wyraźnej porażce 2:7. Pozostało więc czekać na to, jakim wynikiem zakończy się wieczorna sobotnia walka Azera w półfinale z Gruzinem Giwim Maczaraszwilim i czy przed naszym zawodnikiem otworzy się ścieżka repasażowa. Niestety, tym razem dla Magomedowa była to za wysoka półka - przegrał 0:5, eliminując „przy okazji” Baranowskiego.

Zatem tak: Wiktoria Chołuj (kategoria 68 kg) uplasowała się na 8. miejscu, Anhelina Łysak (57 kg) na 10., klasyk Arkadiusz Kułynycz (87 kg) na 5., wolniacy Robert Baran (125 kg) również na 5. oraz Zbigniew Baranowski (97 kg) na 7.

W takich okolicznościach z utęsknieniem można spojrzeć na to, co działo się na matach w Pekinie, Londynie, Rio de Janeiro i Tokio, skąd zapaśnicy przywozili po jednym brązowym medalu (Agnieszka Wieszczek i Monika Michalik oraz Damian Janikowski i Tadeusz Michalik). I jeszcze postawić taką tezę, że nic gorszego dla polskich zapasów, niż te medalowe olimpijskie pustki, nie mogło się zdarzyć. Dlaczego? To już temat na inne opowiadanie.

(ag)