Sport

Puchar dla... cieniasów

Tottenham i Manchester United w Premier League są pośmiewiskiem, ale w Europie mogą zabłysnąć i zapewnić sobie awans do Ligi Mistrzów.

Pojedynek angielskich drużyn zadecyduje o losach drugiego w hierarchii pucharu na Starym Kontynencie. Fot. IMAGO / Press Focus

LIGA EUROPY

Dzisiaj wieczorem rozstrzygnie się, kto wygra Ligę Europy. W finale zmierzą się przedstawiciele Premier League, Tottenham i Manchester United, co dziwić specjalnie nie powinno, skoro składy dwóch zespołów są wyceniane na... niemalże jedną czwartą łącznej sumy wszystkich (!) piłkarzy, którzy występowali w tej edycji turnieju! Prościej? Proszę bardzo! Skład Tottenhamu to wartość około 836 mln euro, a Manchesteru United – 700 mln. To ponad 1,5 miliarda, a łącznie, czyli razem z tym duetem, piłkarzy wszystkich ekip w LE wyceniono na... 6,4 miliarda euro.

O krok od sensacji

Angielskie zespoły były wyraźnymi faworytami. Rzadko się co prawda zdarza, aby finał był obsadzony przez tak logicznie złożoną parę, ale o niespodziance nie powinno być tu mowy. Z drugiej jednak strony... obie te ekipy są nisko cenione w swoim kraju. Na kolejkę przed końcem Spurs i United zajmują dwie ostatnie bezpieczne lokaty w Premier League! Gorszy od nich jest jedynie komplet trzech beniaminków, którzy od samego początku wyraźnie odstawali od pozostałych. To zresztą dziesiąty sezon z rzędu, w którym z Premier League spadają wszyscy beniaminkowie. W 2023 roku ostatni spadkowicz (Leicester) miał 34 pkt, w 2022 Burnley miało 35, w 2020 Bournemouth 34, w 2019 Cardiff 34, w 2017 Hull 34, w 2016 Newcastle 37 i tak dalej... Po co ta wyliczanka? Bo Tottenham ma obecnie 39, a United 40 „oczek”! To niewielka przewaga i gdyby nowo przybyli z Championship wnieśli odrobinę więcej jakości, ten sezon mógłby zakończyć się gigantyczną sensacją! Tej jednak nie będzie, a w zamian za to te dwie drużyny zagrają w finale Ligi Europy, którego stawką będzie awans do Ligi Mistrzów. Jak to świadczy o tych, którzy po drodze im ulegli?

Weryfikacja prawdomówności

Tottenham to dziwny zespół. Zajmując 17. miejsce (najgorsze od blisko 50 lat), strzelił 63 gole (6. wynik) i stracił 61 (17. wynik). To zespół pełen skrajności, który w tym sezonie miał liczne problemy z kontuzjami, ale nie usprawiedliwiają one w pełni wyników, jakie osiągał pod wodzą trenera Ange Postecoglou. Zresztą... dziw bierze, że w pełnej presji Premier League Australijczyk jeszcze nie stracił pracy. Spurs czekają na jakiekolwiek trofeum od 1991 roku, gdy wygrali Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty (wtedy Dobroczynności; padł remis z Arsenalem i obie drużyny otrzymały trofeum – takie były wtedy zasady). Być może to trzyma jeszcze Postecoglou na posadzie, bo szkoleniowiec sam nie ma zamiaru rezygnować z pracy w Tottenhamie. – Nawet jeśli wygramy Ligę Europy, uważam, że moja praca nie została jeszcze skończona. Zdobycie trofeum może przyśpieszyć ten proces, ale wciąż mamy wiele do zrobienia – powiedział, lecz wcale nie ma pewności, że po zwycięstwie pozostanie w klubie. Kibice są podzieleni – niektórzy chcą głowy trenera, inni atakują ekscentrycznego prezesa Daniela Levy'ego. Postecoglou patrzy jednak na świat z optymizmem, nie rezygnuje z ofensywnego futbolu. Przed finałem przypomniane zostały jego słowa, że gwarantuje trofeum w drugim sezonie prowadzenia drużyny. Weryfikacja prawdomówności nastąpi w Bilbao.

Niespodziewana beznadzieja

O kryzysie w United mówi się znacznie więcej i głośniej, bo w końcu jest to klub o zdecydowanie większym globalnym zainteresowaniu. Na papierze jednak dysponuje nieco mniejszą siłą rażenia od Tottenhamu, lecz w kontekście finału to tylko nieznaczące drobnostki analityczne. A jakie są żelazne fakty? Ano takie, że odkąd trener Ruben Amorim objął Czerwone Diabły (11 listopada), w Premier League punktuje na poziomie... 0,92 na mecz. Brytyjscy statystycy wskazują, że to wynik gorszy od Paula Jewella (0,94), który w sezonie 2007/08 zdobył z Derby County najmniej punktów w historii ligi! United pobili kilka rekordów trwającej od 1992 roku ery Premier League (niektóre sięgają kilku dekad wstecz) – najmniej zwycięstw, najmniej punktów, najwięcej porażek, najmniej goli strzelonych, najwięcej straconych... Na Old Trafford szykuje się latem gruntowna przebudowa, tyle że (prawie) na pewno pod wodzą Amorima, który przychodząc do Manchesteru, nie spodziewał się aż takiej beznadziei.

Dzisiejszy finał będzie więc w pewnym sensie paradoksem, bo zagrają w nim drużyny, które w swoich ligach są okopane problemami. Tottenham w tym sezonie trzykrotnie pokonał United (też w Pucharze Ligi). Czy podtrzyma tę passę?

Piotr Tubacki

Finał Ligi Europy
ŚRODA, 21 MAJA, GODZ. 21.00
◼  TOTTENHAM – MANCHESTER UNITED
Sędzia – Felix Zwayer (Niemcy). Stadion San Mames (Bilbao, Hiszpania)