Sport

Przykład dają rodzice

Rozmowa z Anną Chmielewską, nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 11 w Żorach

Wielu ekspertów, specjalistów i trenerów różnych dyscyplin sportowych mówi, że jest spory problem z ogólną sprawnością dzieci i młodzieży. Pani też tak uważa?

– Jest bardzo duży problem ze sprawnością dzieci. Obserwujemy to w szkołach od czwartej klasy. Jako wuefiści nie uczymy w tych młodszych klasach, tam są panie wychowawczynie, które się tym z zajmują, choć jest taki pomysł, żeby specjaliści, czyli my, nauczyciele wychowania fizycznego, przejęlibyśmy lekcje WF w klasach 1-3. Takie pomysły ministerstwa są, ale konkretów na razie nie znamy.

Trener Dawid Dylich z Radlina przez pięć lat jako szkoleniowiec pracował w czeskim MFK Karwina. Kiedy pytałem go o różnice w trenowaniu Polaków i Czechów, zawsze wskazywał na lepszą ogólną sprawność naszych sąsiadów, a problem diagnozował w tym, że nie ma WF-u z prawdziwego zdarzenia w klasach 1-3, czyli w tym newralgicznym okresie rozwoju pomiędzy siódmym a dziewiątym rokiem życia.

– Potrzeba ruchu w klasach 1-3 jest ogromna. Dawno temu uczyłam dzieci z tych klas i tam nigdy nie było problemu, że ktoś nie chce ćwiczyć czy się ruszać! Mało tego, był płacz, jak mama nie spakowała stroju i dziecko nie mogło ćwiczyć z innymi. Tak jest właśnie w klasach młodszych. To jest potrzeba ruchu, to jest chęć bycia razem z innymi w grupie, pogrania, pobawienia się. One biegałyby, jakby mogły, całą lekcję, bo to jest dla nich w tym wieku naturalne.

Podczas naszych rozmów nieraz wskazywała pani, że w tych starszych klasach już niestety tak nie jest. Dlaczego?

– Szkoda, że pan rano nie przyszedł na zajęcia z ósmą klasą, to by pan zobaczył, jak jest. To dotyczy głównie dziewczyn, choć zdarzają się też leniwi chłopcy, ale ci są w mniejszości. Niestety, dziewczyny w ósmych klasach unikają ćwiczenia na lekcjach. Skąd się to bierze? To nie tylko jakaś jedna przyczyna, jest ich więcej. Kiedyś był podział – w gimnazjum, bo tam zaczynałam pracę – na WF dla dziewczyn i chłopców. Na lekcję przychodziły dwie klasy, a akurat uczyłam dziewczyny. To nie było złe rozwiązanie.

Dlaczego teraz dziewczyny z najstarszych klas nie chcą ćwiczyć?

– Notorycznie zwalniają je rodzice. Owszem, zdarzy się, że zapomną stroju, odnotowujemy taką sytuację i tyle. Natomiast cały czas są zwalniane z WF-u przez rodziców dziewczyny. Przychodzi w dzienniku elektronicznym zwolnienie, bez podania powodu, bo rodzic na dziś nie musi podać przyczyny, a ja muszę to respektować. Żeby było jasne – to nie są żadne lekarskie zwolnienia, to zwolnienia od rodziców, lekarskich mam bardzo mało.

Albo inna rzecz, o której kiedyś pani wspominała – przychodzi marzec, jak teraz, wychodzicie na dwór na lekcje i… są telefony od rodziców, dlaczego tak jest, bo dziecko się przeziębi…

– Mnie to nigdy nie spotkało, ale koleżankę, która jest już na emeryturze, już tak. Wyszła z dziećmi na kije, na nordic walking, było chłodniej, ale dzieci były ubrane, no i telefony do szkoły, że dziecko się przeziębi. Tak się zdarzało, a całościowo na to wpływ mają różne czynniki, różne rzeczy.

Pracuje pani w szkole ponad 20 lat. Czy można powiedzieć, że sprawność dzieci oraz młodzieży idzie w dół czy niekoniecznie?

– Niestety, bardzo idzie w dół. Dzieci młodsze teraz nie potrafią złapać piłki, kiedyś było to nie do pomyślenia. Nie do pomyślenia było też to, że mamy takie piłki jak teraz. Proszę zobaczyć, oto mięciutka piłka do siatkówki, żeby coś się z paluszkami nie stało, a to jest notoryczny problem, takie kontuzje są na porządku dziennym. Mamy piłki skórzane, kiedyś graliśmy normalnymi piłkami i nic się nie działo, teraz jest problem. Damy twardszą piłkę i od razu jest problem, bo kontuzja palców. Dzieci są nieprzyzwyczajone. Na pewno na to nakłada się siedzenie w domu przed komputerem, zamiast spędzania czasu na świeżym powietrzu. Weszła technologia, takie mamy teraz czasy. Kiedyś nie było smartfonów, dzieci nie siedziały przed komputerami, skakały, biegał, wspinały się po drzewach, grały z kolegami. Teraz tego nie ma.

Każda forma ruchu dla dzieci jest dobra! Fot. Michał Zichlarz

O taką słabą kondycję fizyczną i sprawność ogólną wielu obwinia szkoły. Czy to uzasadniony pogląd?

– Podstaw, jak przewrotu w przód, dzieci uczą się w klasach 1-3. Takie proste ćwiczenia powinny one wykonywać już na tym etapie. Skaczemy, biegamy, rzucamy. Od czwartej klasy wszystko doskonalimy. Ze sprawnością jest jednak coraz słabiej, są częste kontuzje, o czym wspominałam. Jak w przeszłości graliśmy w zbijaka, to zawsze tymi twardymi piłkami do siatkówki, solidnymi, napompowanymi, a teraz? Teraz gramy tymi mięciutkimi, a jeszcze upuszczamy trochę powietrze, żeby nic się nikomu nie stało, takie czasy…

Wspominała pani o świetnym pomyśle powrotu prawdziwego WF-u do klas 1-3. Natomiast co sądzi pani o pomyśle ministerstwa edukacji, żeby zrezygnować z oceny z tego przedmiotu, żeby słabsze dzieci nie czuły się niekomfortowo?

– Zastanawiam się, czy gdyby tak się stało, to dzieci nie poszłyby w drugą stronę, bo ta ocena mimo wszystko mobilizuje. Nie wiem, co by było wtedy.

Zgłasza pani co roku zespół do piłkarskiego „Pucharu Tymbarku”. Nie ma problemów z zebraniem ekipy?  

- Nie, już jesteśmy zapisani na tegoroczną edycję. Chłopcy przychodzą, teraz będą już powoli wychodzić na boisko.

Jest różnica między tymi dziećmi, które uprawiają jakiś sport, a tymi, które są mniej aktywne?

- Jest. Takie dzieci, które ćwiczą regularnie, chętne są do wszelkiego ruchu, do wszelkich zaproponowanych im gier i zabaw. Takie dzieci nie przynoszą zwolnień, chyba że są po jakiejś chorobie, ale to oczywista rzecz. Te, które trenują, bardziej się angażują i takich dzieci u nas nie brakuje. Nie tylko piłka, ale też szarfy, tańce dla dziewczyn, choć niestety w starszych klasach zaczynają się te zwolnienia i dzieci, zamiast ćwiczyć, siedzą na ławkach.

W szkole, w której pani uczy, z uwagi na solidną piłkę ręczną w Żorach, bo MTS z powodzeniem radzi sobie w Lidze Centralnej, macie Akademię Handballmania dla dziewczynek z klas 2-5. Ile osób w niej ćwiczy?

– Na początku roku szkolnego były u nas druga trener MTS-u Żory Agnieszka Gawron z jedną z zawodniczek i zachęcały do treningów. Zgłosiły się cztery dziewczynki z naszej szkoły. Są niektóre starsze, ale trenują w Żorach. Można je jednak policzyć na palcach jednej ręki, wiele się wycofuje, bo dojazdy, bo nauka. Szkoda, że brakuje potem trochę tej chęci kontynuacji.         

Podsumowując, gdzie widzi pani przyczynę takiej zapaści ogólnej sprawności dzieci? Skąd się to bierze?

– Potrzeba ruchu, potrzeba przebywania na świeżym powietrzy, takiej sportowej rekreacji, nie mówiąc już o trenowaniu, to wszystko wynosi się z domu. To świetnie, że rodzice nie tylko zachęcają dzieci do aktywności, ale jeszcze sami to robią, czyli chodzą po górach, jeżdżą na rowerze rodzinnie, organizują wycieczki czy pograją w badmintona, siatkówkę czy piłkę nożną. Jeżeli zaś rodzic siedzi w fotelu przed telewizorem, to skąd dziecko ma nabyć wzorzec, że powinno się poruszać, poćwiczyć, wyjść na dwór? Skąd ono ma to wiedzieć? Owszem, w szkole o tym się mówi, uczymy tego, ale dom to inna rzecz. Tutaj powinna być współpraca, powinno się iść jednym frontem. Niestety nie wiem, jak to zrobić...

Rozmawiał Michał Zichlarz     

Anna Chmielewska. Fot. Michał Zichlarz