Sport

Przygotowana, mocna... wkurzona

Moje nogi były gotowe na więcej, więc ten wynik mnie nie satysfakcjonuje – żałowała Katarzyna Niewiadoma, dziesiąta w wyścigu ze startu wspólnego.

Tłumy kibiców w Rwandzie oklaskiwały sensacyjne zwycięstwo Kanadyjki Magdeleine Vallieres. Fot. UCI

MISTRZOSTWA ŚWIATA

Trasa w Kigali była wręcz stworzona dla najlepszej polskiej zawodniczki – niezwykle wymagająca, najeżona podjazdami (aż kilkanaście na liczącej 15,1 km rundzie, w tym dwa dłuższe i strome) z łącznym przewyższeniem 3676 metrów, największym od 1996 roku, od kiedy gromadzone są tego rodzaju dane. To stawiało Katarzynę Niewiadomą w gronie faworytek obok tych, które wyprzedziły ją w tegorocznym Tour de France – Francuzki Pauline Ferrand-Prevot oraz Holenderki Demi Vollering. Na przełomie lipca i sierpnia Polka potwierdziła przynależność do światowej czołówki, zajmując we Francji trzecie miejsce. W walce o medale miały się liczyć także Włoszka Elisa Longo Borghini, Szwajcarka Marlen Reusser, która niecały tydzień wcześniej zdobyła złoto w „czasówce”, czy wracająca do rywalizacji po kilkuletniej przerwie była mistrzyni świata, Holenderka Anna van der Breggen.

Kalkulacja zamiast ataku

Niewiadoma ma już medal mistrzostw świata – brązowy, wywalczony w Belgii w 2021 roku. Teraz liczyła na więcej. W stolicy Rwandy wspierały ją Marta Lach i Karolina Perekitko. – Czuję, że będzie fajnie. Małgosia Jasińska dobrze sobie radzi jako coach, ma grupę, z którą przyjemnie się pracuje, jest byłą koleżanką z peletonu tych zawodniczek. Trzeba tylko ułożyć sensowny plan na wyścig – ocenił prezes PZKol, Marek Leśniewski.

Jasińska, która niejednokrotnie razem z Niewiadomą brała udział w mistrzowskim wyścigu, najwidoczniej nakazała liderce naszej reprezentacji... cierpliwość. I ta, znana ze swojej spontaniczności i tego, że nie kalkuluje, tylko atakuje, co tylko czasem przynosi efekty, na afrykańskich drogach jechała nie tak, jak zwykle, czyli ofensywnie, ale defensywnie, a momentami wręcz biernie.

Tak też było mniej więcej 35 kilometrów przed metą, na dziewiątej z jedenastu rund. Wtedy w czołówce pozostało około 30 zawodniczek i kilkanaście z nich zdecydowało się na odjazd. W tym gronie nie było żadnej z faworytek, które całkowicie zlekceważyły ucieczkę. Ta błyskawicznie zyskała znaczną przewagę, której – jak się później okazało - nie udało się odrobić. – Powinnyśmy docenić te, które były najodważniejsze, bo wykonały właściwy ruch, uwierzyły w sukces i go odniosły – skomentowała potem doświadczona Longo Borghini, która w zasadzie jako jedyna z czterech najmocniejszych próbowała gonić. – A my (oprócz Włoszki także Ferrand-Prevot, Niewiadoma i Vollering – przyp. red.), patrzyłyśmy na siebie i tak przegrałyśmy wyścig. Byłyśmy głupie, kontrolując się nawzajem i myśląc, że w mgnieniu oka dogonimy czołówkę – nie gryzła się w język.

To było bardzo dziwne

Straconej szansy żałowała także Niewiadoma. Widząc, jak odjeżdżają medale, czułam bezsilność. To było bardzo dziwne żadna z nas nie chciała poświęcić ani odrobiny energii na gonienie, wszystkie kumulowałyśmy ją na końcówkę, kiedy było już po wszystkim relacjonowała portalowi naszosie.pl. Jestem wkurzona, bo kolejny rok uciekają mi mistrzostwa, choć byłam do nich dobrze przygotowana podsumowała 30-letnia Polka.

Sensacyjnie, ale jak najbardziej zasłużenie wygrała Magdeleine Vallieres. 24-letnia Kanadyjka, o której poza ojczyzną i grupą EF Education-Oatly, gdzie jeździ, mało kto słyszał, zabrała się we właściwy odjazd, solidnie w nim pracowała, a na ostatnim brukowanym podjeździe zostawiła za sobą dwie ostatnie zdecydowanie bardziej znane współtowarzyszki ucieczki. Dziewczyny z reprezentacji uwierzyły we mnie, więc ja uwierzyłam w siebie. Wiedziałam, że jestem w dobrej formie, więc chciałam spróbować, żeby potem nie żałować. I nie żałuję przyznała z uśmiechem Kanadyjka, dla której było to dopiero drugie zwycięstwo w karierze. Srebro chyba nieco rozczarowało faworyzowaną Nowozelandkę Niamh Fisher-Black, za to z brązu bardzo ucieszyła się 41-letnia Hiszpanka Mavi Garcia.

Wcześniej, w sobotni poranek, w Kigali o tęczową koszulkę rywalizowały juniorki. Dobrze spisała się nasza jedyna reprezentantka, 17-letnia Maria Okrucińska, która finiszowała tuż za czołówką, zajmując dziewiąte miejsce.

Elita kobiet (164,6 km): 

1. Magdeleine Vallieres (Kanada) 4:34.48
2. Niamh Fisher-Black (Nowa Zelandia) strata 23 s. 
3. Mavi Garcia (Hiszpania) 27
4. Elise Chabbey (Szwajcaria) 41 
5. Riejanne Markus (Holandia) 57

6. Antonia Niedermaier (Niemcy) 1:17... 10. Katarzyna Niewiadoma 1:34, 40. Marta Lach 11:31, 49. Karolina Perekitko 16:16.

Juniorki (74 km): 

1. Paula Ostiz (Hiszpania) 2:09.19 
2. Chantal Pegolo (Włochy) 

3. Anja Grossmann (Szwajcaria) ten sam czas... 9. Maria Okrucińska strata 3 s.

(gak)