Sport

Przez (sto) pięć lat działo się wiele

Wielkanoc i 105. urodziny Ruchu Chorzów zbiegły się w czasie. „Niebiescy” właściwie... również liczą na zmartwychwstanie, tyle że sportowe. Tego należy im życzyć, choć przecież jednego już dostąpili.

Czy pięć lat temu ktoś pomyślałby, że Ruch tak szybko wróci do najlepszych w kraju? Fot. Marcin Bulanda/ Press Focus

RUCH CHORZÓW

W niedzielę 20 kwietnia przypadają 105. urodziny jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce, czołowej firmy na Górnym Śląsku. W tym roku imprezy jednak nie będzie, bo i nie sprzyja temu czas (wszyscy są zaaferowani Świętami Wielkanocnymi), i sytuacja sportowa „Niebieskich”, którzy w 2025 roku jeszcze w lidze nie wygrali i są drugą najgorszą drużyną. Klub nie szykuje wielkich obchodów, w sklepie można znaleźć okazjonalne zniżki. Piłkarze przede wszystkim koncentrują się na wtorkowym spotkaniu z Kotwicą Kołobrzeg.

Era koronawirusa

Przy okazji „gyburstagu” chorzowian warto jednak przypomnieć, w jakich okolicznościach Ruch świętował swoje setne urodziny. W 2020 roku cały świat stanął z powodu pandemii koronawirusa. Lockdowny rozpoczęły się na kilka tygodni przed 20 kwietnia, wstrzymane zostały też ligowe rozgrywki. „Niebiescy” byli wtedy na peryferiach futbolu. Po trzech spadkach wylądowali w III lidze, w której musieli grać przez dwa sezony, bo przez covida edycja 2019/20 nie została dokończona i uznano tabelę po rozegraniu zaledwie 18 kolejek. Ruch tracił 6 punktów do liderujących rezerw Śląska Wrocław, które otrzymały promocję; nie miał okazji, aby samemu powalczyć o nią do końca. Mimo tego wszyscy byli świadomi, że 14-krotni mistrzowie Polski, po raz pierwszy w swojej historii występujący poza szczeblem centralnym, nie pasują do III ligi.

Czas odbudowy

W „Sporcie” hucznie obchodziliśmy setne urodziny Ruchu, ale mało kto wierzył w to, co stało się udziałem klubu z Cichej w ciągu kolejnych sezonów. Nie będziemy się rozdrabniać – awans za awansem doprowadził chorzowian do ekstraklasy i to już w 2023 roku! W dniu setnych urodzin nikt nawet nie śnił, że taki scenariusz może się ziścić. Tymczasem Ruch najpierw wygrał III ligę z 11 punktami przewagi nad Polonią Bytom. Potem zajął 3. miejsce w II lidze, mimo że jego głównym celem było ustabilizowanie się po powrocie na szczebel centralny. W barażach wygrał najpierw z Radunią Stężyca, a potem z mającym wielkie ambicje Motorem Lublin – i to 4:0. Gdy znalazł się w I lidze, pojawiła się obawa, czy aby „Niebiescy” nie zostaną „klubem-windą”, który zaraz ponownie zleci niżej. W gabinetach trwało sprzątanie, Ruch wychodził z problemów organizacyjnych lat minionych, ale wydawało się, że wynik sportowy pędzi szybciej niż wszystko inne. Na ekstraklasowym zapleczu Ruch miał walczyć o przetrwanie, ale w 13 pierwszych spotkaniach przegrał ledwie raz i przez większość czasu znajdował się w strefie bezpośredniego awansu! Pamiętne były wygrane mecze u siebie z Zagłębiem Sosnowiec czy GKS-em Katowice, które... okazało się ostatnim spotkaniem przy Cichej! Wszyscy to pamiętamy – słynne „świeczki” musiały zostać wycięte, a Ruch przeniósł się do Gliwic. Tam dokonało się niemożliwe. Po derbach z GKS-em Tychy w ostatniej kolejce „Niebiescy” awansowali do ekstraklasy! Czas odbudowy dobiegł końca szybciej, niż ktokolwiek by przypuszczał.

Upragniona stabilizacja?

Ekstraklasy oszukać się jednak nie da. Tam Ruch był chłopcem do bicia, to historia świeża i pamiętana. Można oczywiście dyskutować o tym, że po awansie popełniono błędy, ale już sam fakt ponownej obecności w elicie po ledwie trzech latach był czymś niesamowitym. Jedni mówili – że to maksimum, że wynik ponad stan. Drudzy odpowiadali – to nie ma znaczenia, trzeba utrzymać się w najwyższej lidze za wszelką cenę i nie być minimalistą. W dniu 104. urodzin Ruch zagrał z Widzewem przy ponad 50-tysięcznej publice na Stadionie Śląskim, który po Gliwicach stał się jego nowym domem tymczasowym (na kilka następnych lat, a może i dłużej...). To był najwyższy wynik frekwencyjny w polskim futbolu ligowym od 49 lat, pobity przez ten sam Ruch rok później, na tym samym obiekcie, tyle że... już w I lidze. Dzisiaj chorzowianie w końcu się stabilizują i rozgrywają sezon, w którym ani nie spadną, ani nie awansują. Pierwszy taki od edycji 2015/16 (sezon covidowy to osobna historia). Wiosna jest fatalna, nie ma co się oszukiwać, przez co i nastroje są pesymistyczne. Jednakże biorąc pod uwagę, gdzie Ruch był 5 lat temu – to niebo a ziemia! Nie ma co być minimalistą, ale warto o tym pamiętać i życzyć legendzie wszystkiego najlepszego.

Piotr Tubacki

GŁOS SOLENIZANTÓW

Seweryn SIEMIANOWSKI, prezes Ruchu: Stulecie obchodziliśmy w wyjątkowych okolicznościach – w trakcie rozwijającej się pandemii i w momencie zawieszenia rozgrywek III ligi, w której wtedy występowaliśmy. Byliśmy wtedy na początku naszej drogi odbudowywania Ruchu. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, co przyniesie kolejne 5 lat, uznałbym go za szaleńca. I choć dziś nasze nastroje są minorowe, okres ostatnich pięciu lat należy uznać za bardzo udany. Przede wszystkim sportowo, ale także organizacyjnie i finansowo. Ruch jest dzisiaj klubem stabilnym i wiarygodnym. Jestem wdzięczny każdemu, kto pracował na to w ostatnich latach. Na kolejne patrzymy z optymizmem i wierzę, że przyniosą całej społeczności wiele radości i satysfakcji.

Tomasz FOSZMAŃCZYK, dyrektor sportowy Ruchu: Ten czas był słodko-gorzki. Najpierw duża niepewność, jaka będzie przyszłość klubu, przerwany sezon III ligi. Później trzy awanse, powrót do elity – spełniliśmy marzenia swoje i tysięcy kibiców. Później znów przyszedł gorszy czas. Nie udało się utrzymać ekstraklasy, a teraz najprawdopodobniej nie uda się do niej powrócić. W piłce, jak w życiu – są wzloty i upadki. Jestem pewien, że wkrótce znów będziemy na wznoszącej. Jako piłkarz przeżyłem z Ruchem piękne chwile, jestem dumny, że miałem swój udział w sukcesach ostatnich lat. Dziś w roli dyrektora sportowego zrobię wszystko, by znów wszyscy byli z Ruchu dumni.


Szwoch zostaje!

Tak jak można było się spodziewać, Mateusz Szwoch w kolejnym sezonie nadal będzie przywdziewał barwy Ruchu. Jak poinformował klub, jego umowa została przedłużona do czerwca 2026 roku po osiągnięciu określonego limitu rozegranych minut. Wcześniej „Niebiescy” przedłużyli też kontrakty z Miłoszem Kozakiem, Mo Mezghranim i Szymonem Szymańskim. Na ten moment wraz z końcem sezonu wygasają umowy: Macieja Sadloka, Filipa Starzyńskiego, Łukasza Monety i Patryka Sikory. Wypożyczenia skończą się z kolei: Filipowi Borowskiemu, Wojciechowi Łaskiemu, Jakubowi Myszorowi, Szymonowi Karasińskiemu, Bartłomiejowi Barańskiemu, Jehorowi Cykale i Jakubowi Adkonisowi.

(PTub)