Sport

Powrót bez happy endu

Zawiercianie po dwóch przegranych setach wrócili do gry, ale tie-break padł łupem PGE Projekt Warszawa.

Blok zawiercian nie zawsze był szczelny. Fot. PAP/Piotr Nowak

PLUSLIGA

Potencjał Aluronu CMC Warty i PGE Projektu jest podobny, ale wydawało się, że więcej atutów jest po stronie pierwszej z wymienionych ekip. Zwłaszcza że przed tygodniem „Jurajscy rycerze" w półfinale PucharuPolski wręcz zmietli z parkietu warszawian.

W ciągu tygodnia doszło do wielkiej metamorfozy. Stołeczni siatkarze wyszli na parkiet zmobilizowani, pełni wiary w swoje możliwości i zdeterminowani, by zmazać plamę z Pucharu Polski. Goście natomiast w niczym nie przypominali siebie sprzed tygodnia. Wyglądali na zmęczonych, grali wolno. Rozgrywający Miguel Tavares Rodrigues miał problemy z przyzwyczajeniem się do hali – mecz rozgrywano na Torwarze – i wystawiał bardzo niedokładnie. Bartosz Kwolek z kolei, choć to prawdziwy magik, który z niczego potrafi „wyczarować” punkt, tym razem był wycofany, nie mógł złapać rytmu i popełniał jak na siebie kuriozalne błędy. Miejscowi kibice mieli powody do zadowolenia. Ich zespół od początku dominował. Świetnie prezentowali się Jurij Semeniuk – seria zagrywek – i Linus Weber. Niemiec, który w wyjściowym składzie zastąpił Bartłomieja Bołądzia, w ataku się nie mylił. Jego potężne zbicia były ozdobą meczu. I jeszcze Jakub Kochanowski oraz dwojący się i trojący Artur Szalpuk... Zawiercianie nie mieli argumentów, by przeciwstawić się rywalom. Ten drugi za zaangażowanie zapłacił wysoką cenę. Z powodu skurczów nie dotrwał do końca spotkania.

Warszawianie wygrali dwa pierwsze sety, w drugim ich przewaga wynosiła nawet siedem punktów (19:12). Na tym poziomie to różnica klasy. Wydawało się wtedy, że nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Emanowali wręcz pewnością siebie.

„Jurajscy rycerze” pokazali jednak, że przydomek, który noszą, nie wziął się z przypadku. Wykazali hart ducha i wielką wolę walki. Choć im nie szło, nie zwiesili głów. Powrót do gry był spektakularny. Od trzeciego seta wydarzenia na parkiecie kompletnie się odwróciły. Zawiercianie grali z pasją, z zacięciem i twardo. Rośli z każdą udaną akcją. I przede wszystkim w ich poczynania wróciła wiara. Już nie przyglądali się z biernością po stracie punktu, ale reagowali złością i z jeszcze większą agresją walczyli o piłkę. Wygrali przekonująco, doprowadzając do tie-breaka.

W decydującym secie obie drużyny zaprezentowały znakomitą siatkówkę. Najpierw prowadzili gospodarze (2:0), po chwili do głosu doszli zawiercianie (5:3). I taki rollercoaster kibice oglądali już do końca. Ostatnie słowo należało jednak do miejscowych. „Odskoczyli” w drugiej części seta, zdobywając trzy kolejne punkty. Zawiercianie próbowali odpowiedzieć mocną zagrywką, ale tym razem ich zawiodła. Zepsuli trzy kolejne i mecz przegrali.  

- Pierwsze sety były pod nasze dyktando, o wiele lepiej zagrywaliśmy niż drużyna z Zawiercia. Trzecia i czwarta partia wyglądały odwrotnie, rywale wywarli na nas bardzo dużą presję. Tie-break był bardzo równy, jedyną różnicą tak naprawdę było to, że oni zepsuli pod koniec o trzy zagrywki więcej niż my i dzięki temu mogliśmy wygrać to spotkanie - podsumował Jakub Kochanowski, środkowy PGE Projektu. - Jestem bardzo dumny z drużyny, bo mieliśmy ciężkie chwile i każda osoba, która wchodziła na boisko, dała coś dodatkowego. Tym wygraliśmy – dodał trener zespołu z Warszawy Piotr Graban.

Zawiercianie są pod ścianą. By awansować do finału, muszą wygrać w środę w Sosnowcu, a następnie w Warszawie. – Zawsze jest smutno, kiedy nie ma happy endu, którego się oczekuje. Po prostu nie możemy pozwolić, żeby nas ta porażka załamała. Musimy zadbać o to, by utrzymać wysokie morale i pamiętać, że pokonaliśmy tę drużynę tydzień temu. Za kilka dni czeka nas ważny mecz u siebie. Teraz to dla nas być albo nie być. Piękno tej serii polega na tym, że oni muszą nas pokonać dwa razy. My się zregenerujemy, odpoczniemy i przygotujemy na kolejne starcie  - zapewnił Aaron Russell, przyjmujący Aluronu CMC Warty.

(mic)

Półfinał (do 2 zwycięstw)

◼  PGE Projekt Warszawa – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:2 (25:22, 25:20, 17:25, 19:25, 15:12). Stan rywalizacji 1-0.

WARSZAWA: Firlej, Tillie (10), Semeniuk (5), Weber (17), Szalpuk (13), Kochanowski (11), Wojtaszek (libero) oraz Brand, Wrona (1), Bołądź (1), Borkowski, Kozłowski. Trener Piotr GRABAN.

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (2), Kwolek (11), Bieniek (7), Butryn (19), Russell (11), Gładyr (1), Perry (libero) oraz Zniszczoł (7), Nowosielski, Ensing (3), Łaba (2). Trener Michał WINIARSKI.

Sędziowali: Maciej Maciejewski (Szczecin) i Sławomir Gołąbek (Kędzierzyn-Koźle). Widzów 4020.

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:14, 20:17, 25;22.
II:
10:9, 15:10, 20:14, 25:20.

III: 6:10, 13:15, 16:20, 17:25.

IV: 6:10, 10:15, 14:20, 19:25.

V: 3:5, 10:8, 15:12.

Bohater – Jakub KOCHANOWSKI.