Sport

Powód do dumy

Sebastian Bergier zdobył dwa gole, gwarantując GKS-owi Katowice trzy punkty.

Napastnik GieKSy nie boi się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Bohaterem GieKSy w miniony weekend był niewątpliwie Sebastian Bergier. Podopieczni trenera Rafała Góraka po pierwszej połowie przegrywali z Puszczą 0:1. Musieli się pozbierać, żeby po zmianie stron zmienić obraz rywalizacji. Sprawa nie była łatwa, bo goście tworzą zgrany zespół, który w trudnych chwilach potrafi bronić wyniku. Mimo tego katowiczanie byli w stanie zdobyć trzy gole, a autorem dwóch pierwszych był właśnie Bergier (trzecia bramka to trafienie samobójcze Michala Siplaka). – Pierwsza połowa była trudna, choć stworzyliśmy sobie parę sytuacji. Nie możemy jednak tak wchodzić w mecze, zbyt sennie, apatycznie. Z tego powodu straciliśmy bramkę, a przecież trudno jest gonić wynik. Po zmianie stron wyszliśmy jednak na boisko skoncentrowani i z dużą energią. To przełożyło się na bramki – cieszył się snajper GieKSy. Po raz pierwszy popisał się dwoma trafieniami w meczu w ekstraklasie. W sumie w tym sezonie ma ich już dziewięć. Udowadnia, że pomimo wielu lat bez gola w najwyższej klasie rozgrywkowej (debiutował w niej w 2017 roku, a pierwszą bramkę zdobył dopiero w trwających zmaganiach), może jeszcze w ekstraklasie namieszać. Jest przecież najskuteczniejszą „dziewiątką” z polskim obywatelstwem w tej lidze. To powód do dumy.

Piłka mnie szuka

Dla 25-letniego snajpera sezon nie zaczął się najlepiej. Szybko nabawił się infekcji, przez którą został wykluczony z gry na kilka tygodni. Z pierwszego składu wygryzł go Adam Zrelak. Gdy jednak Słowak doznał kontuzji, Bergier wskoczył do wyjściowej jedenastki i zaczął pokazywać się ze świetnej strony. Pierwszego gola zdobył jeszcze jako rezerwowy, pokonując bramkarza Pogoni Szczecin. Później trafiał do siatki w jesiennych meczach z Puszczą, Lechią i Radomiakiem, a po przerwie zimowej strzelał Rakowowi, Motorowi i Zagłębiu, a ostatnio po raz kolejny – tym razem dwukrotnie – Puszczy. Tylko jedno z tych spotkań – z lublinianami – zakończyło się porażką GieKSy. Bergier zaznacza jednak, że goli mógł mieć więcej. Nawet w niedawnym meczu z Pogonią, w którym katowiczanie przegrali 0:4, miał doskonałe okazje do polepszenia własnego bilansu bramkowego. - Piłka mnie szuka i to jest dobry sygnał – stwierdził pochodzący z Wrocławia zawodnik. 

Zimą do drużyny w ramach wypożyczenia z Lecha Poznań dołączył Filip Szymczak. Jest on konkurentem Bergiera w walce o miejsce w składzie. Szymczak zdobył nawet gola w meczu otwarcia stadionu przy Nowej Bukowej. Następnie zagrał od pierwszej minuty w rywalizacji z Pogonią, jednak w miniony weekend Rafał Górak wrócił do wariantu z Bergierem na „szpicy”.

Czujemy wsparcie

Zdobyte przeciwko Puszczy punkty sprawiają, że teraz musiałaby się wydarzyć katastrofa, żeby GieKSa nie utrzymała się w ekstraklasie. Misja została więc wykonana. Zespół Rafała Góraka może powoli przygotowywać się do fety z okazji utrzymania. - Będziemy mogli radować się ekstraklasą w kolejnym sezonie i oby tak pozostało jak najdłużej – mówił zadowolony Bergier. – Wiadomo, że walka na najwyższym szczeblu rozgrywkowym jest  atrakcyjniejsza dla kibiców – dodał snajper. Fani mogą być szczególnie zadowoleni, ponieważ nie po to ukończono budowę nowej areny, żeby GKS grał na niej mecze w 1. lidze…

Przed spotkaniem  z Puszczą piłkarze GKS-u podkreślali, że chcą z nowego stadionu stworzyć twierdzę nie do zdobycia. Na razie ten plan nie zawodzi – w dwóch meczach przy Nowej Bukowej katowiczanie odnieśli dwa zwycięstwa. To sprawia, że kibiców na stadionie nie będzie brakować. Nawet na tak mało „prestiżowym” starciu z Puszczą na trybunach pojawiło się ponad 12 tysięcy ludzi. - Fajnie, że kibice są zmobilizowani, przychodzą na nowy stadion i nas wspierają. Czujemy to na boisku. Po pierwszej naszej bramce słychać było, że doping był jeszcze głośniejszy – podkreślił Sebastian Bergier.

Kacper Janoszka