Poszło jak z płatka
Biało-czerwoni rozbili Turcję i są już w strefie medalowej. Rywale byli dla nich tylko tłem.
Adis Lagumdzija (z lewej), as Turków, szybko przekonał się o potędze polskiego bloku. Fot. volleyballworld.com
MISTRZOSTWA ŚWIATA MĘŻCZYZN
Rozpoczęła się faza pucharowa – przegrany odpada – i skończyły się żarty. Polacy, główni kandydaci do złota, z meczu na mecz spisują się coraz lepiej. W 1/8 finału łatwo ograli Kanadę, w ćwierćfinale z kwitkiem odprawili natomiast Turcję, „czarnego konia” turnieju. Było to też starcie serbskiej myśli trenerskiej. Szkoleniowcami obu reprezentacji są bowiem Serbowie, Nikola Grbić (Polska) i Slobodan Kovac (Turcja). Co ciekawe, to koledzy z boiska. W 2000 roku wspólnie zdobywali złoto igrzysk olimpijskich w Sydney.
Przed meczem obaj musieli mierzyć się z problemami. Grbić nie mógł liczyć na Tomasza Fornala, który zmaga się z bólem pleców. Nie jest to podobno nic poważnego. - Nie chciałem ryzykować zdrowiem Tomka. Kiedy masz problem fizyczny, to na boisku nie dajesz z siebie sto procent, bo cały czas myślisz o kontuzji. Nie jest to dobre ani dla siebie samego, ani dla zespołu – tłumaczył Nikola Grbić.
W naszej drużynie świetnych przyjmujących jednak nie brakuje. Już w poprzednich spotkaniach błyszczał Kamil Semeniuk. Turniej zaczął na ławce rezerwowych. Wchodził na krótkie zmian, by pomóc w przyjęciu zagrywki, uspokoić grę lub wykonać trudną zagrywkę. W żadnym momencie nie zawiódł. W poprzednim spotkaniu z Kanadą wyszedł już w pierwszym składzie, zastępując właśnie już wtedy odczuwającego bóle Fornala i był najlepszy na parkiecie. Grbić miał więc alternatywę.
W znacznie trudniejszej sytuacji był Kovac. Jemu ze składu w ostatniej chwili wypadł Efe Mandiraci (kontuzja uda). To jeden z liderów Turków i najlepszy zagrywający mistrzostw. Zastąpić go musiał młody Gokcan Yuksel. 21-latek był bardzo „zagotowany”. Presja mu mocno ciążyła. Starał się, ale gdy ręce i nogi się trzęsą trudno o dokładność. A musiał się mierzyć z potężnymi serwisami Wilfredo Leona, Jakuba Kochanowskiego i Bartosza Kurka.
Polacy błyskawicznie pokazali rywalom miejsce w szeregu. Kluczem było zatrzymanie ich lidera Adisa Lagumdziji. Atakujący błyskawicznie przekonał się o potędze polskiego bloku. Już w jednej z pierwszych akcji odbił się od niego jak od ściany. Potem próbował go mijać, ale wtedy nie trafiał w pole gry. Rozgrywający Turków Murat Yenipazar szukał alternatywy. Starał się przenieść ciężar gry na środkowych. Tu jednak na Bedrihana Bulbula i Marko Maticia czekali Norbert Huber oraz Jakub Kochanowski. O klasę przewyższali Turków, co udowodnili na parkiecie.
Polacy takich problemów nie mieli. Działali jak dobrze naoliwiona maszyna. Spokojem imponował zwłaszcza Semeniuk, nieomylny w przyjęciu i ataku. Rozgrywający Marcin Komenda, mając dokładnie dograną piłkę do siatki, z łatwością „oszukiwał” tureckich blokujących. A gdy nawet jego wystawa została rozczytana, co zdarzało się niezwykle rzadko, Leon i Kurek robili swoje i kończyli sytuacyjne piłki. Biało-czerwoni imponowali też na środku siatki. Tu królem okazał się Kochanowski, przy dużym współudziale Norberta Hubera. Ani razu nie pomylił się w ofensywie, do tego dokładał w polu serwisowym i bloku.
Mecz przebiegał pod pełną kontrolą biało-czerwonych. Wysoka wygrana w pierwszym secie, w drugim prowadzenie 15:10… Nic nie zapowiadało, że naszym siatkarzom może coś przeszkodzić w awansie do półfinału. Wtedy jednak stracili czujność. Zepsuli trzy kolejne serwisy, dając nadzieję przeciwnikom. To wystarczyło, by Adis Lagumdzija i jego koledzy uwierzyli w możliwość nawiązania walki z Polakami. Po błędzie piłki rzuconej Semeniuka przegrywali tylko 21:22. Atak Norberta Hubera dał biało-czerwonym piłki setowe, natomiast ostatni punkt padł po autowym ataku Mirzy Lagumdziji (25:22). To był jedyny trudniejszy moment Biało-czerwonych w tym meczu. Trzeci set okazał się ostatnich, choć podopieczni Grbicia w końcówce znów „zaszaleli”. Tym razem dwa asy serwisowe Kochanowskiego załatwiły sprawę.
(mic)
◼ Polska – Turcja 3:0 (25:15, 25:22, 25:19)
POLSKA: Komenda, Semeniuk (9), Kochanowski (12), Kurek (10), Leon (13), Huber (9), Popiwczak (libero) oraz Firlej, Granieczny, Sasak. Trener Nikola GRBIĆ.
TURCJA: Yenipazar, M. Lagumdzija (9), Matić (4), A. Lagumdzija (12), Yuksel (6), Bulbul (3), Bayraktar (libero) oraz Turner (1), Kirkit, Can Koc. Trener Slobodan KOVAC.
Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Ismail Ibrahim Alblooshi (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Widzów 4267.
Przebieg meczu
I: 10:5, 15:10, 20:13, 25:15.
II: 10:6, 15:10, 20:17, 25:22.
III: 10:7, 15:11, 20:17, 25:19.
Bohater – Jakub KOCHANOWSKI.
◼ Jakub KOCHANOWSKI: - Były takie chwile, w których przeciwnik wywierał na nas trochę większą presję i nasza duża przewaga topniała, zarówno w drugim, jak i w trzecim secie. Na szczęście jednak nie doprowadziliśmy do takiego momentu, w którym byśmy stracili koncentrację na tyle, żeby ją stracić.
◼ Kamil SEMENIUK: - Widać było, że brak Efe Mandiraciego jest dla reprezentacji Turcji dość dużym osłabieniem. Cieszy mnie jednak nasze zwycięstwo i to, że nie patrzyliśmy za bardzo na sytuację rywali, tylko skoncentrowaliśmy się na swojej siatkówce - na tym jak mamy zagrać taktycznie przeciwko tej drużynie. Turcy potrafią grać naprawdę bardzo dobrą siatkówkę i tym bardziej jestem szczęśliwy, że wygraliśmy 3:0, bez jakichś większych emocji i większego nakładu sił.
◼ Bartosz KUREK: - W ataku zagraliśmy bardzo dobrze jako zespół. Turkom było trudno, wykorzystywaliśmy wszystko z kontrataku. W drugim secie mieli jednak wysoki procent w ataku. Kiedy było trzeba, to wyciągaliśmy zagrywkę z otchłani. Myślę, że z Włochami będzie jeszcze lepiej.
Nowa rola
Maksymilian Granieczny w starciu z Turcją wystąpił w nietypowej roli. Zwykle gra na libero, ale tym razem zamienił się miejscami z kontuzjowanym Tomaszem Fornalem. Zagrał jako przyjmujący. - Ostatni raz, myślę, że z 8 lat temu, grałem na tej pozycji. Tomek Fornal nie był dziś na 100 procent gotowy, więc zamieniliśmy się koszulkami. Cieszę się, że mogłem w ten sposób pomóc drużynie i że mogłem wejść na dwie czy trzy piłki ćwierćfinału – tłumaczył po spotkaniu 21-latek. - To sytuacja, do której nie chcemy dopuszczać, każdy z nas powinien być zdrowy i w pełni gotowy do gry. Wyszło jednak tak, że musieliśmy zamienić się z Tomkiem rolami. Ale niezależnie od tego, czy gram na libero, czy na przyjęciu, zawsze staram się być maksymalnie skoncentrowany. Często o losach meczu decyduje jedna akcja i dlatego podchodzę do gry z taką samą motywacją bez względu na pozycję.
