Sport

Postrach faworytów

Patrik Indra, czeski atakujący, solidnie pracuje na miano najleszego transferu w PlusLidze.

Patrik Indra odgrywa wiodącą rolę w częstochowskim zespole i jest niewątpliwie odkryciem tego sezonu. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus.pl

Staraliśmy się stworzyć zespół zbilansowany, mamy wartościowych zawodników, zaś atakujący Patrik Indra może być objawieniem tego sezonu PlusLigi – mówił na naszych łamach dyrektor sportowy Steam Hemarpol Norwid Częstochowa, Łukasz Żygadło. Jego słowa, jak na razie, sprawdzają się co do joty. Siatkarze spod Jasnej Góry są postrachem faworytów. Wygrali po tie-breaku z ZAKSĄ i Jastrzębskim Węglem, zaś w sobotni wieczór zdobyli komplet punktów w stolicy, pokonując Projekt 3:1. To spora niespodzianka, a jednocześnie miły prezent urodzinowy dla twórcy awansu do PlusLigi, a obecnie drugiego trenera Leszka Hudziaka.

W meczach z wyżej notowanymi zespołami częstochowianie nie mają żadnych kompleksów - wychodzą na parkiet przeświadczeni o swojej wartości i podejmują walkę od pierwszych piłek. W stolicy postanowili nie oszczędzać się w polu zagrywki i starali się posyłać trudne piłki, ale przede wszystkim nie oddawać punktów serwisem. W całym meczu popełnili zaledwie trzy błędy przy dwóch asach serwisowych. Niby mało, ale gospodarze mieli problem z przyjęciem zagrywki. Ponadto Norwid ma w swoich szeregach Patrika Indrę. Czeski atakujący w 1. secie był nie do zatrzymania, skończył 9 z 14 piłek, nie popełnił żadnego błędu i nie został zatrzymany. W sumie atakował 43 razy, skończył 25 piłek (57% skuteczności), popełnił zaledwie dwa błędy i raz został zablokowany. Ponadto jeden punkt dorzucił blokiem. Właśnie on zbudował przewagę zespołu (19:16) w pierwszej odsłonie.

Dla gospodarzy był to poważny sygnał ostrzegawczy. Wyciągnęli wnioski i w drugim secie byli odpowiednio skoncentrowani. Gra była twarda, punkt za punkt. W końcówce dobra gra blokiem częstochowian sprawiła, że wygrali kolejnego seta. Najboleśniej o jego sile przekonał się Linus Weber, który trzy razy został zatrzymany w kluczowym momencie.

Trudno sytuacja sprawiła, że gospodarze wzmocnili siłę zagrywki (w meczu 7 asów – 11 błędów) i w Norwidzie  pojawiły się problemy w przyjęciu. Gospodarze objęli prowadzenie 11:6 i tej przewagi skrzętnie strzegli. Indra starał się jak mógł, ale był osamotniony. Siatkarze Projektu wygrali seta do 19 i pojawiła się iskierka nadziei, że losy meczu są do odwrócenia.

Nic z tego, bo goście, głównie za sprawą Indry oraz doświadczonego Milada Ebadipoura, wygrywali wszystkie dłuższe akcje i wygrywali 14:9. To był już niezły kapitał. Musieli być jednak niezwykle czujni, bo W PGE Projekcie klasowych graczy nie brakuje. Przy serwisie Jurija Semeniuka gospodarze przegrywali tylko 14:16. Jednak końcowe fragmenty znów należały do przyjezdnych i w rezultacie odnieśli niespodziewane zwycięstwo. Jan Firlej, rozgrywający PGE Projektu, po meczu przyznał, że goście zasłużenie zdobyli komplet punktów. 

(sow)

PGE Projekt Warszawa - Steam Hemarpol Norwid Częstochowa 1:3 (20:25, 22:25, 25:19, 21:25)

WARSZAWA: Firlej (1), Tillie (3), Kochanowski (8), Weber (22), Szalpuk (14), Semeniuk (15), Wojtaszek (libero) oraz Kozłowski, Gruszczyński (libero), Bołądź, Wrona, Brand (6). Trener Piotr GRABAN.

CZĘSTOCHOWA: Isaacson (2), Lipiński (12), Adamczyk (10), Indra (26), Ebadipour (22), Popiela (5), Makoś (libero) oraz Borkowski (1), Kogut (1), Kowalski. Trener Cezar Douglas SILVA.

Sędziowali: Agnieszka Michlic (Bydgoszcz) i Maciej Maciejewski (Szczecin). Widzów 1620.

Przebieg meczu

I: 8:10, 14:15, 17:20, 20:25.

II: 9:10, 15:13, 19:20, 22:25.

III: 10:6, 15:11, 20:15, 25:19.

IV: 6:10, 12:15, 18:20, 21:25.

Bohater – Patrik INDRA.