Postarzał się o 10 lat!
Radosny dla gości finał miało spotkanie w Elblągu. „Niebieskie” rzutami karnymi ograły faworyta, zdobywając cenne punkty.
Radość chorzowianek nie miała granic. Na zdjęciu Patrycja Wiśniewska. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus
ORLEN SUPERLIGA KOBIET
Do dużej niespodzianki doszło w sobotę w Elblągu. Zdecydowany faworyt oddał 2 punkty chorzowskiemu beniaminkowi. Tym samym „Niebieskie” zrewanżowały się Startowi za porażkę z 1. rundy, stawiając krok w kierunku utrzymania. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne, a w nich stalowymi nerwami popisały się podopieczne trenera Ivo Vavry. - Cały czas mam w głowie, komu powierzać rzuty karne. Na pierwszy ogień miała pójść najbardziej doświadczona Marta Gęga, a serię - w razie rozstrzygającego rzutu - miała kończyć Anastazja Bondarenko i to się sprawdziło. Wywalczyliśmy ciężkie, ale bardzo ważne punkty. Dziewczęta zasłużyły na wielką pochwałę - powiedział szkoleniowiec Ruchu.
Finał był radosny, w chorzowskiej ekipie wybuchła ogromna radość, ale pierwsza połowa nie przebiegała po jej myśli. Co prawda na początku dwukrotnie obejmowała prowadzenie (2:3 w 5 min, 4:6 w 11 min), ale od tego momentu w tryby nieźle funkcjonującej maszyny dostał się piasek. W ciągu 9 minut przyjezdne rzuciły tylko jedną bramkę, straciły aż 7, fragment między 11 a 22 minutą przegrały aż 2:10! Nie było wtedy w elbląskiej chyba nikogo, kto dałby złamany grosz za chorzowianki, mające 6 bramek (14:8) straty. „Niebieskie” się jednak nie poddały. - Taktyka 7 na 6 zdała egzamin. Pokazaliśmy charakter i wróciliśmy do meczu - mówił zadowolony trener Vavra, odsłaniając kulisy, jakich argumentów użył, mobilizując swoje dziewczęta. - Przez prawie trzy lata jak jestem w tym klubie zawsze wiedziałem co mam powiedzieć. Tym razem było inaczej. Powiedziałem tylko, że bardzo im ufam i dlatego jeszcze z nimi pracuję. Dodałem, że jeśli zrealizują moje założenia taktyczne, to wygramy. Wszyscy!
Te dwa zdania pod względem mentalnym zrobiły swoje, bo Ruch nie tylko odrobił straty (ostatnie 6 minut pierwszej odsłony wygrał 6:2, Monika Ciesiółka obroniła rzut karny Klaudii Grabińskiej), po przerwie podjął walkę, by od stanu 21:18 zdobyć 5 bramek z rzędu i w 50 minucie prowadzić 23:21. Ostatnie 10 minut to nerwy z obu stron, twarda obrona, interwencje bramkarek i konieczność „karnej dogrywki”. - Przybyło mi 10 lat, ale naprawdę jestem bardzo zadowolony. Udowodniliśmy sobie, że z każdym jesteśmy w stanie powalczyć. Ten zwycięski remis pozwoli znam znów uwierzyć w siebie. W niedzielę była regeneracja i powrót do zajęć, bo już w czwartek czeka nas kolejny trudny mecz z Gnieznem, a potem derby zSośnicą w Gliwicach. Do celu mamy jeszcze daleko, ale robiąc krok po kroku, osiągniemy go w spokojnej atmosferze - dodał trener chorzowianek.
Zbigniew Cieńciała
◼ Energa Start Elbląg - KPR Ruch Chorzów 25:25 (16:14) rzuty karne 3:4
START: Radojcić 1, Godzina - Pahrabicka 2, Zych 5/1, Tarczyluk 3, Grabińska 5, Wołoszyk 2, Peplińska 1, Chwojnicka 1, Dworniczuk 3, Kuźmińska, Szczepanek 2, Szczepaniak. Kary: 8 min. Trener Magdalena STANULEWICZ.
RUCH: Ciesiółka, K. Gryczewska - P. Wiśniewska 3, Bondarenko 7/4, Gęga 1, Wilczek 3, Masałowa 3, Doktorczyk 4, Jasinowska, Salisz 2, Diablo 2. Kary 14 min. Trener Ivo VAVRA.
Rzuty karne: 1:0 - Grabińska, 1:1 - Gęga, 2:1- Wołoszyk,
2:1 - Masałowa (nie trafia), 2:1 - Zych (obrona Ciesiółki), 2:2 - Doktorczyk, 3:2 – Dworniczuk, 3:3 - Diablo, 3:3 - Kuźmińska (broni K. Gryczewska), 3:4 - Bondarenko.