Sport

Porządny krok do przodu

Rozmowa z Czesławem Boguszewiczem, pięciokrotnym reprezentantem Polski, trenerem m.in. Arki Gdynia, fińskich klubów Reipas Lahti, KTP Kotka i nigeryjskiego Nigerdock FC

Trzy miesiące temu Polacy przegrali z Finami 1:2. Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

Jesteśmy po remisie w Rotterdamie, a przed meczem z Finlandią na Stadionie Śląskim. Jak skomentuje pan remis z Holandią 1:1?

- Z zapartym tchem oglądałem ten mecz, znając jakość przeciwnika, który prezentuje najwyższy, światowy poziom. Skończyło się remisem, co dla nas, w rywalizacji z takim przeciwnikiem na wyjeździe, jest świetnym wynikiem. Zaczynam być optymistą po tym, co zobaczyłem.

Wcześniej pan nie był?

- Za Probierza tak nie było. W czwartek dobrze to wyglądało, chłopcy powalczyli. Nie było widać strachu w oczach. Robili co mogli. Było widać charakter, serce, czyli to, czego oczekujemy. Tutaj widzę porządny krok do przodu i liczę, że Jan Urban ze swoim sztabem poukłada kadrę. Jest spokojny, nie jest to jakiś pistolet". W ogóle selekcjoner dobrze się prezentował, bo ładnie ubrany, na sportowo, a nie jak poprzednik, gdzie mieliśmy do czynienia z wiejską rewią mody. Generalnie zmiany wyszły na lepsze.

W czwartek Finowie przegrali z Norwegami na wyjeździe 0:1. Jak mało kto zna pan fiński futbol i pana wciąż tam znają. Przecież w latach 80. i później pracował pan tam z powodzeniem przez 7 lat. Finowie nie można lekceważyć, zgadza się pan?

- Oczywiście! Czasy się zmieniły. Kiedy pracowałem w Finlandii z kolegami z Polski, uczyliśmy ich wszystkiego, jeżeli chodzi o piłkę. Finowie to taka nacja, która nigdy nie weźmie do siebie kogoś, jeśli mają swoich fachowców. Natomiast jeśli chcą podnieść jakość, kwalifikacje, poziom, wtedy sięgają po obcokrajowców. W moich czasach w Finlandii pracowało nas tam 6-7 trenerów z Polski, do tego dwóch Anglików. Przychodzili na treningi, nagrywali, dopytywali o wszystko. Efekt widać po latach. Broń Boże żeby nie zabrzmiało to tak, że akurat to ja ich uczyłem. Na przestrzeni lat te postępy w piłce, które poczynili w tym narciarskim kraju, zaczynają być widoczne i Finowie nawet tym najlepszym potrafią utrzeć nosa.

Nie bierze się to z niczego, prawda?

- Wielu Finów gra teraz w dobrych europejskich klubach. Kiedyś był to Arto Tolsa, który w Kotce ma swój pomnik, a który w latach 70. grał z powodzeniem w Belgii. Niestety, przedwcześnie zmarł (Arto Tolsa występował w Beerschot, zmarł w 1989 w wieku ledwie 43 lat – przyp. red.), byłem nawet na jego pogrzebie, bo pracowałem wtedy w Finlandii. Nosili go tam na rękach. Był potem oczywiście Jari Litmanen, wielka gwiazda europejskiej piłki, zawodnik takich klubów, jak Ajax, Barcelona, Liverpool.

Właśnie! Jari Litmanen też ma swój pomnik w Lahti, gdzie w pierwszej połowie lat 80. z powodzeniem pan pracował! Jaki to był człowiek, jaki miał charakter? Trenował pan go jako nastolatka w Repias Lahti.   

- Charakter przepiękny. Wywodził się zresztą ze sportowej, piłkarskiej rodziny, bo jego tata Olavi Litmanen też grał w Reipasie, zaliczył kilka meczów w reprezentacji. Sporo otrzymał w genach, miał porządną rodzinę, gdzie spokojnie mógł się uczyć i trenować. Do tego na tyle był zawzięty i chętny, że przychodził w zimie na dużą halę - na godzinę przed szkołą - gdzie prowadziłem zajęcia, żeby ćwiczyć samodzielnie lub pod moim okiem, w kilkuosobowych grupach. Trenowali z nami tam zresztą nie tylko piłkarze, ale i skoczkowie, w tym ich największa gwiazda.

Kto? Czyżby Matti Nykanen?! Kilkukrotny mistrz olimpijski i mistrz świata, legenda skoków narciarskich?!

- Dokładnie tak! Trenował, przychodził do mnie na treningi ogólnorozwojowe. To było tak, że akurat w Lahti było sportowe centrum wojskowe, a każdy musiał odbyć obowiązkową służbę i nie miało znaczenia, czy było się mistrzem świata, czy mistrzem olimpijskim. Z całej Finlandii zjeżdżali się do nas najlepsi sportowcy, także skoczkowie. Przyjeżdżali w poniedziałek wcześnie rano, o 16.00 do koszar, a w piątek po ostatnich zajęciach wsiadali w samochody i jechali do domu. W tygodniu skoczkowie, dwa, trzy razy, przychodzili na zajęcia ogólnorozwojowe, wśród nich właśnie Matti Nykanen.           

Jaki jest pana typ na niedzielne spotkanie z Finami na Śląskim? W czerwcu przewidział pan wygraną gospodarzy w Helsinkach…

- Lekko nie będzie, chociaż cieszę się, że reprezentacja zaczyna wyglądać jak kolektyw. Z drugiej strony to na razie dopiero jeden mecz. Czas pokaże, jak to dalej będzie wyglądało. Pierwsze kroki zostały zrobione, pierwsze wrażenie poszło w piłkarski świat, bo Holandia to piłkarska potęga. Finów  nie można lekceważyć, zawsze kibicuję im, kiedy grają z innymi, ale teraz stawiam na nas i na zwycięstwo 3:1. Obym się nie pomylił!

Rozmawiał Michał Zichlarz     


CZESŁAW BOGUSZEWICZ

Data urodzenia 2 lipca 1950 rok
Miejsce urodzenia Słupsk
Pozycja na boisku prawy lub lewy obrońca
Kariera piłkarska : Gryf Słupsk, Cieśliki Słupsk, Pogoń Szczecin, Arka Gdynia, Mikkelin Palloiljat, Reipas Lahti
Kariera trenerska : Arka Gdynia, Reipas Lahti, Joutsenon Kullervo, KTP Kotka, Nigerdock FC
Reprezentacja 5 meczów (karierę piłkarską przerwała poważna kontuzja oka w 1977 roku).
Sukcesy:  Puchar Polski z Arką Gdynia (jako trener) w 1979 r., awans z Reipas Lahti do fińskiej ekstraklasy w 1982.