Sport

Portugalski toreador

LIGOWIEC - Bogdan Nather

Kapitan „Dumy Pomorza” Kamil Grosicki nic a nic nie przesadził, mówiąc, że jego kolega klubowy Efthymios Koulouris warty jest 5 milionów euro. Skoro za Białorusina Ilję Szkurina warszawska Legia zapłaciła 1,5 miliona euro, to wartość greckiego łowcy goli musi być kilkukrotnie wyższa. Zresztą napastnik Pogoni w minionej kolejce potwierdził klasę, strzelając trzy gole Widzewowi Łódź i dorzucając do tego asystę, czyli „maczał palce” przy wszystkich bramkach zdobytych przez drużynę Roberta Kolendowicza. Nasz łódzki korespondent, red. Wojciech Filipiak, ocenił jego występ na „9”, ja nie wahałbym się wystawić mu oceny maksymalnej, czyli dychy. Po prostu tego dnia Koulouris był nie do zatrzymania, co natychmiast odświeżyło moją pamięć i skojarzyło z jedną ze złotych myśli, którą swego czasu podzielił się legendarny menedżer Liverpoolu, Bill Shankly. „Brian Clough (menedżer Nottingham Forest w czasach świetności tego klubu - przyp. BN) jest gorszy niż deszcz w Manchesterze - przynajmniej to drugie Bóg czasami powstrzymuje”. Snajper granatowo-bordowych doskonale wpisuje się w ten profil.

Nie ukrywam, że ogromną satysfakcję sprawiła mi wygrana Radomiaka z Legią Warszawa. Po pierwsze dlatego, że w konfrontacjach „ubogich krewnych” z tzw. tuzami polskiego futbolu zawsze trzymam kciuki i kibicuję słabszym. Drugim powodem jest bolesne sprowadzenie na ziemię największego bufona w PKO BP Ekstraklasie, czyli Goncalo Feio. Guzik mnie obchodzi, czy w szatni stołecznej jedenastki dzieją się dantejskie sceny, czy też nie. Mam w nosie, czy leje się tam krew lub czy Portugalczyk „tylko” obraża swoich podwładnych. To są wewnętrzne sprawy klubu z Łazienkowskiej. Ale chamskie zachowanie przy otwartej kurtynie, to już zupełnie inna para kaloszy. W ostatnim meczu z Radomiakiem Goncalo Feio został przez sędziego wyproszony z ławki rezerwowych i udał się do szatni. Po kilku minutach jednak wrócił i zaczął rugać sędziego technicznego, zwracając się do niego głosem słodkim jak cyjanek. Powiem szczerze - mam już dość ekscesów z trenerem Feio w roli głównej. Czy ktoś wreszcie zwinie rozpostarty nad nim parasol ochronny i potraktuje go jak na to zasługuje? Nie miał cywilnej odwagi zrobić tego prezes Motoru Lublin, Zbigniew Jakubas, nie ma sternik Legii, Dariusz Mioduski. Najwyższy czas ukrócić szalone występy portugalskiego toreadora, bo przecież nie walczy i nie rywalizuje z bykami na arenie. Najlepiej byłoby go chyba trzepnąć po kieszeni, bo jak wskazuje liczba incydentów w jego przypadku medycyna jest bezradna.

Przed tygodniem „przyczepiłem się” do byłego już trenera Widzewa, Daniela Myśliwca. Po dotkliwej porażce z „czerwoną latarnią” tabeli, Śląskiem Wrocław, zasugerowałem niedwuznacznie, że pod jego światłym przywództwem drużyna niczego spektakularnego nie osiągnie. Po spotkaniu szkoleniowiec łodzian zaapelował o cierpliwość, argumentując, że jego drużyna może jeszcze wygrać z niejednym zespołem. Minął tydzień i Widzew dostał tęgie lanie na własnym stadionie od Pogoni, co w konsekwencji skutkowało dymisją trenera. Gdy klamka zapadła, niespełna 40-letni szkoleniowiec miał prawo poczuć się jak na kolacji u Lukrecji Borgii.