Porażka (nie)zasłużona
Raków znalazł się w strefie spadkowej. To niecodzienny widok.
Raków nie był w stanie zdobyć gola w Szczecinie. Fot. PAP/Marcin Bielecki
WYDARZENIE KOLEJKI
Słabą pozycję w tabeli można wytłumaczyć tym, że zespół, który walczył o grę w europejskich pucharach, przekładał mecze. Raków jednak nie tylko ma mniej spotkań od większości ligi, ale przede wszystkim gra przeciętnie. W pięciu meczach wygrał dwukrotnie (z GKS-em 1:0 i Bruk-Betem 3:2), a po niedzielnym starciu z Pogonią zaliczył już trzy porażki (1:2 z Wisłą Płock, 1:3 z Radomiakiem, a starcie w Szczecinie zakończyło się rezultatem 0:2). Trener Marek Papszun po spotkaniu z Portowcami stwierdził, że jego podopieczni nie zasłużyli na porażkę. - Jesteśmy rozczarowani wynikiem, bo nie zagraliśmy tak, jak on wskazuje. To ból i frustracja, bo nie zasłużyliśmy na to, by przegrać ten mecz - stwierdził szkoleniowiec. - Fragmentami graliśmy tak, jak byśmy chcieli. Brakowało nam jednak konkretów i zdobycia bramki. Przełomem była pierwsza stracona bramka, po której mocniej zaatakowaliśmy, umożliwiając Pogoni kontrataki i właśnie po takiej akcji padł drugi gol, który zamknął mecz - dodał.
Niezależnie od tłumaczeń szkoleniowca, fakty są takie, że częstochowianie kolejny raz stracili punkty. Kibice Rakowa z jednej strony cieszą się z awansu do fazy ligowej Ligi Konferencji, ale z drugiej widzą, że drużyna nie gra najlepiej, a przede wszystkim brakuje jej skuteczności, o czym zresztą wspomniał Marek Papszun. Nie jest więc tak, że Raków na porażkę nie zasłużył. Gdyby był skuteczniejszy, gdyby potrafił wykorzystywać nadarzające się okazje, pokonałby Pogoń. A że nie zdobył ani jednego gola, zasłużenie przegrał. Taki jest futbol - wynik meczu jest całkowicie oddzielony od wrażenia trenera, że jego drużyna lepiej wyglądała od rywali. Na koniec liczy się rezultat i o tym w Rakowie doskonale wiedzą, bo przecież w poprzednim sezonie częstochowianie grali obiektywnie bardzo brzydko, ale za to skutecznie, dzięki zostali wicemistrzami Polski.
Trener Pogoni Robert Kolendowicz też po meczu mógłby powiedzieć, że Pogoń nie zasłużyła na taki wynik, bo mogła zdobyć więcej bramek. Przecież w pierwszej połowie Kacper Kostorz powinien wykorzystać okazję sam na sam, gdy skorzystał z błędu w obronie Bogdana Racovitana. Przeniósł jednak piłkę ponad poprzeczką… Nie ma więc sensu mówienie o tym, czy Raków zasłużył na porażkę, czy nie zasłużył, skoro już po pierwszej połowie „zasłużył” na to, żeby przegrywać 0:1.
Podczas konferencji prasowej po meczu trener Marek Papszun podał też jeden dodatkowy czynnik, który mógł wpłynąć na to, że zespół zdobył do tej pory tylko sześć punktów. - Mecze były dla nas wymagające, bo z pięciu zagraliśmy cztery razy na wyjeździe. Mam nadzieję, że w Częstochowie się odbijemy i zaczniemy iść w górę tabeli - stwierdził opiekun Rakowa. Z faktami nie można się kłócić - rzeczywiście Raków zagrał cztery mecze w roli gościa. Ale przecież o tym zdecydował... sam Raków! To częstochowianie podjęli decyzję o przełożeniu meczu domowego z Zagłębiem Lubin pomiędzy spotkaniami z Maccabi Hajfa. Przecież równie dobrze mogli przesunąć mecz wcześniejszej kolejki, z Radomiakiem na wyjeździe. Jagiellonia nie miała problemu z przesunięciem spotkania wyjazdowego z Motorem, który odbywał się właśnie wtedy. Lech też podjął decyzję o zmianie daty starcia z Piastem w Gliwicach. Nie było więc żadnych przeszkód , żeby Raków rozegrał dwa mecze u siebie i trzy na wyjeździe.
Kacper Janoszka
