Sport

Poprawa po przerwie

Spotkanie z Zagłębiem Lubin było wymagające dla piłkarzy GieKSy.

Adrian Błąd zaliczył ostatnią asystę przy Bukowej. Fot. Tomasz Folta / Press Focus

GKS KATOWICE

Z uwagi na wyjątkową otoczkę spotkania GKS-u Katowice z Zagłębiem Lubin w poprzednią niedzielę (był to ostatni mecz przy Bukowej przed przeprowadzką na arenę przy Nowej Bukowej), niewielu zwracało uwagę na to, jak piłkarsko zaprezentowali się piłkarze Rafała Góraka. Liczyło się zwycięstwo bez względu na okoliczności. Trzeba jednak podkreślić, że nie był to najłatwiejszy mecz dla ekipy z Górnego Śląska. Mówił o tym także Adrian Błąd, zawodnik z najdłuższym stażem w aktualnym składzie GieKSy. – W pierwszej połowie graliśmy bardzo przeciętnie. Zagłębie chciało uprościć grę, czekało na fazy przejściowe, bo to zespół, który ma bardzo szybkich zawodników. Oddawaliśmy rywalom za dużo miejsca. W drugiej połowie widać było większą jakość, która przyniosła nam więcej szans. Udokumentowaliśmy to bramką i super, że nam się to udało, bo mecz był trochę niemrawy. Chcieliśmy dorównać do fantastycznej otoczki i może przez to nogi były splątane. Ostatecznie dobrze, że w drugiej połowie dołożyliśmy jakość i wygraliśmy w historycznym momencie – powiedział po spotkaniu skrzydłowy.

Błąd był jednym z bohaterów niedzielnego meczu. To on asystował przy jedynej bramce, której autorem był Sebastian Bergier. Doświadczony piłkarz świetnie odnalazł się w polu karnym, uciekł obronie i spokojnym podaniem obsłużył napastnika. Defensorzy Zagłębia byli w szoku. – Nie jestem pewien, czy przeciwnik mnie w ogóle widział, bo wracałem z pozycji spalonej. Alan Czerwiński dojrzał, że wbiegam w pole karne i do mnie podał. Nie spodziewałem się, że będę niepilnowany. Myślałem, że jeszcze jest za mną obrońca – relacjonował 33-latek. Wczoraj pisaliśmy o tym, że Bergier, strzelec gola, przewidział, że trafi do siatki, gdy jeszcze siedział na ławce. Okazuje się, że zdolnościami jasnowidzenia popisał się także Błąd. – Chwilę przed golem powiedziałem do „Bergiego” (Sebastiana Bergiera – przyp. red.): „Zobaczysz, zaraz padnie bramka”. Przed nią dochodziliśmy do strzałów, ale brakowało nam tylko kropki nad „i”. Ostatecznie wygraliśmy, zdobyliśmy ważne trzy punkty i znów zapisaliśmy się w historii – przekazał skrzydłowy, były zawodnik... Zagłębia Lubin.

Mecz ten udowodnił, że drużyna trenera Góraka potrafi odnaleźć się w każdych warunkach. Oczywiście, zespół najlepiej wygląda, gdy spotkanie jest otwarte. Dowód tego widzieliśmy na własne oczy w poprzednim roku, gdy katowiczanie wygrali 4:3 z Cracovią na wyjeździe. Był to szalony mecz, w którym GKS po prostu odnalazł się znakomicie. Spotkanie z lubinianami w miniony weekend było jednak znacząco inne. Żadna ze stron nie chciała się wychylić, żeby przez przypadek nie otrzymać ciosu od rywala. Dlatego najważniejsza była cierpliwość. I tej GieKSie nie zabrakło. Spokojnie czekała na swoją szansę, a gdy w końcu takowa się pojawiła, zdobyła gola na wagę zwycięstwa. Tym samym zawodnicy GKS-u odegrali się lubinianom za porażkę jesienią. Wówczas mecz był bardzo podobny – choć padło więcej celnych strzałów (w minioną niedzielę tylko dwa, oba autorstwa gospodarzy) – i o wyniku rywalizacji także zdecydowała jedna bramka. Strzelił ją pod koniec meczu Hubert Adamczyk, który debiutował wtedy w Zagłębiu. Tym razem lublinianie niewiele mogli zrobić przy szczelnej defensywie z Katowic.

Kacper Janoszka

3  MECZE przeciwko Zagłębiu Lubin rozegrał do tej pory Adrian Błąd, wychowanek  „Miedziowych”. Po raz pierwszy zagrał przeciwko temu zespołowi w sezonie 2016/17, gdy był piłkarzem Arki Gdynia. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Kolejne dwa mecze przeciwko lubinianom rozegrał w tym sezonie, reprezentując GKS. Jeden mecz przegrał 0:1, drugi wygrał 1:0.