Sport

Policzek dla mistrza

W Kielcach Jagiellonia dostała do szatni gola, który nie powinien zostać uznany - a był to bardzo ważny gol!

Kilka sekund wcześniej Jewgienij Szykawka (skacze najwyżej) sfaulował Norberta Wojtuszka. Fot. Marta Badowska/Press Focus

KONTROWERSJA KOLEJKI

Być może stwierdzenie, że gol stracony tuż przed przerwą potrafi wyrządzić zespołowi mentalną krzywdę, jest w jakimś stopniu przesadzone. Być może jednak coś w nim jest, bo na problematykę bramek traconych w doliczonym czasie pierwszej połowy czasami uwagę zwracają też trenerzy. Kto wie, czy właśnie takie trafienie nie zadecydowało, że już definitywnie Jagiellonia Białystok nie ma szans na obronę mistrzowskiego tytułu (w sensie faktycznym, nie matematycznym). Problem w tym, że... nie powinno być ono uznane.

„Jaga” grała z Koroną dobrze. Prowadziła po golu z karnego Afimico Pululu, który strzelił w ekstraklasie po blisko 3 miesiącach posuchy. Wydawało się, że wszystko idzie po myśli Dumy Podlasia, ale w szóstej doliczonej minucie pierwszej połowy Jewgienij Szykawka wyrównał. To właśnie ten gol stał się obiektem największej kontrowersji. Okazuje się bowiem, że kilka sekund przed trafieniem Białorusin sfaulował Norberta Wojtuszka, podczas wyskoku uderzając go w twarz. Akcja była kontynuowana, oblężenie trwało i chwilę później było 1:1.

– Zabrakło tam interwencji VAR-u. Jewgienij Szykawka fauluje przeciwnika, który jest wyeliminowany z gry. Na domiar złego to ten zawodnik zdobywa w tej akcji bramkę. Jest to błąd sędziów, ten gol dla Korony nie powinien zostać uznany – wyjaśnił ekspert sędziowskie Canal+ Sport, Adam Lyczmański.

Nie wiadomo dlaczego arbitrzy nie zareagowali na tę sytuację. Może jej nie zauważyli. Może uznali, że był to zwykły przypadek, którego nie potraktowali jako faul? Może stwierdzili, że nie warto do niej wracać? Nie sposób odgadnąć, ale należy podkreślić, że po otrzymaniu ciosu Wojtuszek leżał na murawie i nie podniósł się z niej także po strzeleniu gola przez Szykawkę.

– Bramka do szatni na pewno nas wybiła – mówił, opisując spotkanie w Kielcach kapitan „Jagi”, Taras Romanczuk, potwierdzając tylko, że decyzja o uznaniu gola białoruskiego napastnika była kluczowa dla dalszego przebiegu rywalizacji, a może i... walki o mistrzostwo!

Piotr Tubacki