Sport

Poduszka bezpieczeństwa

Spotkanie o życie - tak górnolotnie określa się w obu obozach arcyważne, niedzielne starcie Energii Szczypiorno Kalisz z Ruchem Chorzów.

Dla Katarzyny Wilczek mecz w Kaliszu będzie okazją do spotkania z byłymi koleżankami. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Nie miały długiego świętowania piłkarki ręczne chorzowskiego Ruchu. Tylko Wigilia i pierwszy dzień były dla rodzin, bo w drugie święto „Niebieskie” pojawiły się w hali MORiS-u, by ciężko pracować. W niedzielę o 16.00 czeka je bowiem bardzo ważne, wyjazdowe spotkanie z Energą Szczypiorno Kalisz, która w ośmiu kolejkach nie zdobyła punktu, jednak w ostatnich meczach dała sygnał wyraźnej zwyżki formy. Co to oznacza dla chorzowskiego beniaminka? - Że w niedzielę czeka nas najważniejszy mecz w tym roku, a na pewno najważniejszy w tym sezonie. I nie ma dla mnie znaczenia, że rywalki nie zdobyły punktu - mówi trener Ruchu, Ivo Vavra. - Jedziemy na teren, na którym będzie bardzo ciężko o punkty, do zespołu, który jest maksymalnie zdesperowany, który z nami zagra o życie. A jak takie spotkania wyglądają, nie trzeba nikomu mówić.

Czeska „deka”

Ruch do tej pory wygrał dwa spotkania, więc jego sytuacja jest lepsza niż niedzielnych przeciwniczek. Mimo wszystko w Chorzowie wciąż nie zapominają listopadowej porażki z Sośnicą Gliwice na własnym parkiecie. - Nie robimy z tego tragedii, ale gdybyśmy mieli te 3 punkty więcej, mielibyśmy wszystko w głowach inaczej poukładane. Za szybko jednak uwierzyliśmy w swoją siłę - uważa czeski szkoleniowiec. - To są kobiety, więc ich mentalność jest bardzo ważna. Tymczasem my po dobrych i wygranych meczach byliśmy już w nastroju, który po czesku określa się „deka” (w polskim rozumieniu oznacza to nic innego jak błogi stan w łóżku, w ciemnościach, pod cieplutką pierzynką - przyp. red.). I nagle „pękliśmy”, choć w meczu z Sośnicą wszystko mieliśmy w swoich rękach. Ale takie są kobiety. Raz jest dobrze, a za moment bardzo źle. Dlatego nie chciałbym za dużo moralizować, mając nadzieję, że w niedzielę drużyna pokaże prawdziwą moc - tę sportową i tę mentalną stronę „Niebieskich”.

Jak nie z Ruchem, to z kim?

Jak już wspomnieliśmy, kaliszanki zagrały dobre spotkanie w Kobierzycach. Mocno postawiły się wicemistrzyniom Polski, prowadząc w 48 minucie 27:24. Faworyzowane „Kobierki” dopiero w końcówce przechyliły szalę zwycięstwa. W 10 minut rzuciły 7 bramek z rzędu (31:27), wygrywając 33:28. To spotkanie wlało jednak sporo optymizmu i wiary w „czerwoną latarnię” Orlen Superligi, że złą kartę można jeszcze odwrócić. Jak nie z Ruchem, to z kim? Jak nie u siebie z beniaminkiem z Chorzowa, to gdzie? - Przez ostatni miesiąc bardzo ciężko pracowałyśmy i przygotowywałyśmy się do najważniejszego meczu w tym roku - mówi skrzydłowa Szczypiorna, Milena Kaczmarek. - Ruch to bardzo waleczna drużyna i choć czasami nie jest faworytem, to potrafi zwyciężyć. Ale gramy u siebie i to my musimy wygrać.

Podobnie uważa inna skrzydłowa Energii. - Ruch to nieprzewidywalna i bardzo waleczna drużyna, bo Ślązaczki zawsze grają twardą piłkę ręczną. Według mnie bardzo dobrze przepracowałyśmy przerwę w rozgrywkach i mam nadzieję, że w niedzielę zdobędziemy pierwsze, tak wyczekiwane punkty w tym sezonie - podkreśla Wiktoria Gliwińska.

Wielkie wyzwanie

Trener Ruchu naturalnie pokazał swoim podopiecznym to spotkanie, przeprowadził gruntowaną analizę, ale jednocześnie zastrzegł, że mecz meczowi nie jest równy. - Kobierzyce trochę zlekceważyły Kalisz, licząc na spacerek, tymczasem ambitne przyjezdne mocno się postawiły i były bliskie sprawienia sensacji - tłumaczy Ivo Vavra. - My musimy patrzeć na siebie i od pierwszej minuty być na maksymalnej koncentracji, bo jeśli z początku stracimy dystans, jak nie złapiemy kontaktu, to już nie wrócimy do meczu. Energa ma w składzie dobre, doświadczone i ograne w Superlidze zawodniczki, dlatego przez pełne 60 minut czeka nas wielkie wyzwanie. I nie mówię tego, by wywołać uśmiech u tych, którzy patrzą tylko na tabelę, która moim zdaniem nie oddaje możliwości naszych niedzielnych przeciwniczek.

Maksymalne skupienie

Z tego powodu, że koncentracja musi być maksymalna, decyzją trenera Vavry „Niebieskie” nie brały udziału w akcjach przedświątecznych, filmikach ze świątecznymi życzeniami, jakie zalewały internet i media społecznościowe. - Czapeczki na głowach, mikołajki, filmiki z życzeniami... To jest sympatyczne, ale my w tym okresie nie szukamy promocji, tylko potrzebujemy maksymalnego skupienia i koncentracji. To jest ciężki okres, bo gdy inni świętują i dobrze się bawią, my ciężko zasuwamy. Pracujemy po dwie-trzy godziny dziennie, jesteśmy w trybie trening-wideo, bo inaczej się po prostu nie da. Mecz w Kaliszu również ma dla nas kolosalne znaczenie. Mówi się, że to starcia o „sześć punktów”, a ja uważam, że to dla nas poduszka bezpieczeństwa, która może nam otworzyć szeroką ścieżkę w kierunku utrzymania w elitarnym gronie, lub odwrotnie. Dlatego, choć bardzo rzadko to mówię i stronię od podgrzewania atmosfery, to powiem, że mecz w Kaliszu jest dla nas najważniejszy w sezonie. Po prostu musimy go wygrać.

Zbigniew Cieńciała