Pod batutą Leona
Rozmowa z Janem Suchem, byłym reprezentantem Polski, olimpijczykiem z Monachium, mistrzem kraju jako zawodnik (Resovia) i trener (Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle)
W dwóch pierwszych meczach zawiercianie nie znaleźli sposobu na powstrzymanie Wilfredo Leona. Fot. Kacper Pacocha/PressFocus
- To, że Bogdanka wygrała dwa pierwsze mecze nie, bo obie ekipy są wyrównane, ale już styl, w jakim to zrobiła - tak. Miała kolosalną przewagę. To była wręcz różnica klasy. Po raz pierwszy od wielu lat w finale mamy aż taką różnicę w poziomie.
Skąd taka dysproporcja? Przed rozpoczęciem finału wydawało się, że więcej atutów jest po stronie zawiercian.
- Nie wszystkie zespoły trafiły z formą na play off. Przykład Asseco Resovii: sezon zasadniczy zakończyła serią 17 kolejnych zwycięstw, by następnie przegrać sześć meczów w decydującej części rozgrywek i zakończyła je na szóstej pozycji. Z pierwszej czwórki PGE Projekt i Bogdanka LUK przegrały Puchar Polski, ale potem ich forma szła w górę, w odróżnieniu od JSW Jastrzębskiego Węgla oraz Aluronu CMC Warty. Po prostu trener zespołu z Lublina Massimo Botti wykonał doskonałą robotę. Najwyższa forma przyszła na najważniejsze mecze. W ćwierćfinale lublinianie mieli jeszcze problemy z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i kto wie, jak potoczyłaby się ta rywalizacja, gdyby nie kontuzja Bartosza Kurka. W półfinale też przytrafiały im się słabsze momenty, ale w walce o złoto spisują się rewelacyjnie. Nie mają praktycznie słabych punktów.
Co jest siłą Bogdanki LUK?
- Przed sezonem w jednym z wywiadów mówiłem, że MVP sezonu będzie, o ile będzie zdrowy, Wilfredo Leon. Nie pomyliłem się. Na początku sezonu nie grał, bo leczył kontuzję. Wyleczył ją, odpoczął i teraz gra znakomicie. Swoją zagrywką i mocnym atakiem w pojedynkę potrafi rozstrzygać losy meczów. Jeśli się chce walczyć o najwyższe cele w kraju i Europie, nie wystarczy mieć bardzo dobrych zawodników, bo takich jest wielu, ale trzeba zatrudnić gwiazdy i taką jest właśnie Leon. To po pierwsze. Po drugie, trzeba podkreślić bardzo dobrą postawę Mikołaja Sawickiego. Jeszcze nie tak dawno był to zawodnik przeciętny, do zadań specjalnych. W kilka lat niesłychanie się rozwinął. Pod okiem Bottiego zrobił ogromny postęp. To teraz czołowy przyjmujący w kraju i co najważniejsze nie jest to jednorazowy wystrzał, ale cały czas utrzymuje wysoką formę.
Zresztą Bogdanka LUK jest bardzo dobrze zbudowanym zespołem. Świetny sezon rozgrywają też Kewin Sasak, Marcin Komenda czy libero Thales Hoss. A i środkowi wykonują swoją robotę, choć porównując do graczy Aluronu CMC Warty na tej pozycji są przeciętni.
A skąd tak nagły spadek dyspozycji zawiercian? Przecież w półfinale z PGE Projektem Warszawa czy wcześniej w Final Four Pucharu Polski prezentowali naprawdę wysoką formę.
- Dla mnie Michał Winiarski jest dzisiaj chyba najlepszym polskim trenerem, co nie znaczy, że nie musi się uczyć. Może gdzieś popełniono błąd w przygotowaniach? Może forma przyszła zbyt wcześnie? Patrząc na Mateusza Bieńka czy Bartosza Kwolka, prezentują się źle pod względem fizycznym. Widać, że zawodnicy są przemęczeni. Trzy pięciosetowe półfinałowe mecze z warszawianami mocno nadwyrężyły ich siły. Do tego doszły jeszcze kontuzje… Lublinianie wyglądają na świeższych, mających więcej energii i chęci.
W ostatnich dniach do Aluronu CMC Warty dołączył na zasadzie transferu medycznego George Grozera. Jego przyjście może mieć wpływ na losy rywalizacji?
- Oczywiście to gracz ponadprzeciętny, ale raczej nie odmieni zespołu. Być może po kilku treningach z zespołem zaskoczy i pomoże w zwycięstwie w trzecim meczu w Sosnowcu.
Bogdanka Luk zatem po raz pierwszy w historii będzie mistrzem Polski?
- Lublinianie prowadzą 2-0 i już nie wypuszczą szansy z rąk. Zdobędą złoto. Stawiam, że wygrają rywalizację 3-1. Sam byłem trenerem i wiem, że zespoły, które mają po raz pierwszy w historii coś zdobyć jest bardzo trudno zatrzymać. Są zdeterminowane, walczą do upadłego i nie odpuszczają, tym bardziej gdy jeszcze im idzie.
A Aluron CMC Warta? Oczywiście trzeba walczyć do końca, ale Michał Winiarski powinien wpuścić trochę świeżości i myśleć już o Final Four Ligi Mistrzów.
(mic)
Fot. Asseco Resovia