Sport

Pobudka w drugiej połowie

Southampton wygrywał z Liverpoolem, ale po zmianie stron „The Reds" nie dali szans „Świętym".

Jan Bednarek (w środku) nie mógł dokończyć meczu z liderem. Fot. PAP/EPA

ANGLIA

Jan Bednarek nie dokończył sobotniego meczu z Liverpoolem. Już w 19 min musiał opuścić boisko po zderzeniu głowami z Ryanem Manningiem. Polak padł na murawę i choć zszedł z boiska o własnych siłach, trener „Świętych” Ivan Jurić zdecydował się na zmianę. Bednarka zastąpił Armel Bella-Kotchap. Zderzenie było dość mocne, ale Polakowi nic poważnego się nie stało. Przez kilka dni będzie pauzował, ale jego powołanie na reprezentacyjne mecze z Litwą i Maltą nie powinno być zagrożone.

Bez obaw

Gdy Bednarek opuszczał plac gry, na Anfield było 0:0. Southampton, który zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z zaledwie 9 punktami, był skazywany na porażkę. W końcu „The Reds” są liderami Premier League i w tym sezonie ponieśli tylko jedną porażkę. Mimo to zespół trenera Juricia potrafił zagrozić bramkarzowi Alissonowi Beckerowi i Southampton wyszedł na prowadzenie w doliczonym czasie pierwszej połowy. Opiekun Liverpoolu Arne Slot nie był zadowolony z postawy swojego zespołu i w przerwie dokonał trzech zmian. – Mogę zapewnić, że po pierwszej połowie nie... komplementowałem swoich zawodników w szatni – powiedział holenderski szkoleniowiec. Trenerska motywacja przyniosła odpowiedni skutek, ponieważ w ciągu 10 minut po zmianie stron Liverpool zdobył dwie bramki – pierwszą Darwin Nunez, a kolejną Mohamed Salah, który wykorzystał rzut karny. Pod koniec meczu Egipcjanin dobił „Świętych”, po raz drugi strzelając z 11 metra na 3:1.

Postawa zespołu z Liverpoolu w pierwszej połowie wzbudziła obawy, czy drużyna będzie gotowa na rewanż w Lidze Mistrzów przeciwko PSG. W poprzednim tygodniu ekipa Arne Slota wygrała 1:0 z paryżanami, ale przez cały mecz głównie się broniła. Czy więc będzie w stanie utrzymać jednobramkowe prowadzenie z pierwszego spotkania? – Nie mam obaw, bo wiem, że moi zawodnicy będą potrafili zagrać z zupełnie inną energią niż w sobotę w pierwszej połowie – zapewniał szkoleniowiec „The Reds”.

Problem się sam nie rozwiąże

Ważne spotkanie przegrał w miniony weekend Manchester City. Drużyna Pepa Guardioli stanęła przed szansą wyprzedzenia w tabeli Nottingham Forest. Żeby osiągnąć cel, zespół z błękitnej części Manchesteru musiał wygrać na City Ground z podopiecznymi Nuno Espirito Santo. Było to jednak niemożliwe – jedyną bramkęzdobył 24-letni Callum Hudson-Odoi i „Obywatele” przegrali. A że Chelsea w niedzielę wygrała z Leicesterem, Manchester City spadł w tabeli na 5. miejsce, które nie gwarantuje udziału w Lidze Mistrzów. – Pozostało 10 meczów i musimy wygrać większość z nich, żeby się zakwalifikować. W naszej sytuacji po prostu trzeba grać lepiej. Trzeba znaleźć sposób na wygrywanie, a to nie spadnie na nas z nieba. Trzeba samemu walczyć – stwierdził trener Guardiola. Na pocieszenie kibiców „Obywateli” podkreślmy, że wśród wszystkich 10 najbliższych przeciwników zespołu hiszpańskiego trenera nie ma ani jednej drużyny notowanej wyżej od niego. Z drugiej strony zawodnicy City muszą być szczególnie uważni w starciach z Aston Villą, Brighton czy Borunemouth, które czekają na potknięcie mistrzów za ich plecami.

O włos od zwycięstwa

Mało brakowało, a sensację sprawiłby na Old Trafford Manchester United. Po pierwszej połowie zawodnicy Rubena Amorima prowadzili 1:0 z wiceliderem, Arsenalem. Gol Bruno Fernandesa długo utrzymywał „Czerwone Diabły” na prowadzeniu, ale w 74 min obudzili się „Kanonierzy”. Do siatki na 1:1 trafił Declan Rice. Mogło się wydawać, że gol ten będzie początkiem drogi Arsenalu do zwycięstwa, ale to zespół z Manchesteru był bliski wygranej. W doliczonym czasie tylko genialna interwencja bramkarza Davida Rayi uchroniła przyjezdnych z Londynu przed porażką.

Choć zwycięstwo Manchesteru United było blisko, to po zwycięstwie z Ipswich tydzień temu zespół powrócił na drogę, którą podążał w tym sezonie, tracąc regularnie punkty. Sytuacja „Czerwonych Diabłów” oczywiście nie jest dramatyczna. Od strefy spadkowej dzieli je 17 punktów. Mimo wszystko 14. miejsce nie jest lokatą, która zadowoliłaby wybrednych kibiców na Old Trafford. Ruben Amorim na razie nie okazał się zbawcą Manchesteru – w 17 ligowych meczach wygrał tylko pięć razy.


◾  Nottingham Forest – Manchester City 1:0 (0:0)

1:0 – Hudson-Odoi (83)

◾  Liverpool – Southampton 3:1 (0:1)

0:1 – Smallbone (45+1), 1:1 – Nunez (51), 2:1 – Salah, (55 karny), 3:1 – Salah (88, karny)

◾  Crystal Palace – Ipswich Town 1:0 (0:0)

1:0 – Sarr (82)

◾  Brighton – Fulham 2:1 (1:1)

0:1 – Jimenez (35), 1:1 – van Hecke (41), 2:1 – Pedro (90+8, karny)

◾  Brentford – Aston Villa 0:1 (0:0)

0:1 – Watkins (49)

◾  Wolverhampton – Everton 1:1 (1:1)

0:1 – Harrison (33), 1:1 – Munetsi (40)

◾  Tottenham – Bournemouth 2:2 (0:1)

0:1 – Tavarnier (42), 0:2 – Evanilson (65), 1:2 – Sarr (67), 2:2 – Son (84, karny)

◾  Chelsea – Leicester 1:0 (0:0)

1:0 – Cucurella (60)

◾  Manchester United – Arsenal 1:1 (1:0)

1:0 – Fernandes (45+2), 1:1 – Rice (74)

1. Liverpool

29

70

69:27

2. Arsenal

28

55

52:24

3. Nottingham

28

51

45:33

4. Chelsea

28

49

53:36

5. Man City

28

47

53:38

6. Brighton

28

46

46:40

7. Aston Villa

29

45

41:45

8. Bournemouth

28

44

47:34

9. Newcastle

27

44

46:38

10. Fulham

28

42

41:38

11. Crystal Palace

28

39

36:33

12. Brentford

28

38

48:44

13. Tottenham

28

34

55:41

14. Man Utd

28

34

34:40

15. Everton

28

33

31:35

16. West Ham

27

33

32:47

17. Wolves

28

23

38:57

18. Ipswich

28

17

26:58

19. Leicester

28

17

25:62

20. Southampton

28

9

20:68

1-4 – LM, 5 – LE, 18-20 - spadek

Czołówka strzelców

27 – Salah (Liverpool)
20 – Haaland (Man City)
19 – Isak (Newcastle)

Kacper Janoszka