Pik formy nadejdzie
Początek sezonu Orlen Superligi potwierdził, że zespoły z Kielc i Płocka znów będą poza zasięgiem. O brązowy medal powinno się bić 5-6 ekip.
Mecz o Superpuchar Polski był namiastką wielkich emocji w nowym sezonie. Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus
Po prawie trzech miesiącach od ostatniego meczu na parkiety wrócili panowie. Wcześniej, na przystawkę, mieliśmy niebywałe emocje i fenomenalne widowisko z rzutami karnymi włącznie, jakie stworzyły w Superpucharze Polski nasze eksportowe siódemki z Płocka i Kielc. Pierwsze z trzech głównych trofeów sezonu stanęło już w gablocie Industrii, która do szampańskiego nastroju po pokonaniu Orlen Wisły dorzuciła inauguracyjne, wysokie zwycięstwo w Kaliszu. - Idziemy tokiem, który sobie założyliśmy. Pik formy ma przyjść w następnym tygodniu. Mecze ligowe to dobre sprawdziany przed Ligą Mistrzów - podkreślił drugi trener kielczan, Krzysztof Lijewski.
Nafciarze celują w Final Four
Mistrzowie kraju równie efektownie wystartowali po kolejny tytuł, lekko osładzając sobie gorycz porażki w Superpucharze. Nie pozostawili złudzeń zwykle groźnym u siebie podopiecznym trenera młodzieżowej reprezentacji Polski, Bartosza Jureckiego. Opolscy Gwardziści byli jedynie tłem dla ekipy Xaviera Sabate, która w tym sezonie powalczy o 26. krążek mistrzostw Polski (płocka drużyna po raz pierwszy stanęła na podium w 1990 roku, zdobywając brązowy medal; od tamtej pory nieprzerwanie sięgała po medal), a także po raz trzeci z rzędu zamierza wywalczyć tytuł, zdobyć oddany kielczanom w 2025 roku Puchar Polski, ale i dojść dalej niż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów; może nawet do Final Four.
Początek sezonu tylko więc potwierdził realia panujące w klubowym handballu, że Płock i Kielce są poza zasięgiem kogokolwiek. Po prostu grają w innej lidze. Oba zespoły początek sezonu traktują jako ostatni etap przygotowań przed Ligą Mistrzów. 11 września Industria podejmie norweski Kolstad (20.45), a dwie godziny wcześniej Orlen Wisła zagra na Węgrzech z OTP Bank-PICK Szeged.
Karne zwiastują emocje
Czy to oznacza, że Orlen Superliga będzie monotonna, jednostajna i nieciekawa? Absolutnie nie, co zwiastują trzy inauguracyjne, niezwykle zacięte spotkania rozstrzygnięte dopiero w rzutach karnych. Taki początek trudno odszukać w pamięci, bo prostu go nie było. Podobnie jak trudno wskazać faworyta do brązowego medalu. Jest 5-6 ekip, które powinny się o niego bić. Wśród nich jest Chrobry Głogów. Sezon zasadniczy poprzednich rozgrywek Chagerzy zakończyli na 4. miejscu, ale w play offie musieli uznać wyższość Górnika Zabrze i pozostała im walka o 5. pozycję. - Dla nas brąz byłby jak złoto - przyznał trener Witalij Nat, który z zespołem rozpoczął sezon już w miniony weekend. W meczu 1. rundy eliminacji Ligi Europejskiej głogowianie przegrali we własnej hali ze szwedzkim HF Karlskrona 30:33, oddalając się do fazy grupowej.
Po historycznym brązowym medalu, wywalczonym kosztem Górnika Zabrze (klub został postawiony w stan likwidacji, ale większość zawodników znalazła przystań w Superlidze), do rywalizacji wrócili ostrowianie. Sukces otworzył im drzwi do Europy, ale jednocześnie zwiększył oczekiwania. Teraz nadszedł czas, by udowodnić, że zespół Kima Rasmussena na stałe dołączył do czołówki, ale pierwszy mecz w Gdańsku pokazał, że łatwo mieć nie będzie.
Chcą pójść krok dalej
Pozostałe teamy, może poza Wybrzeżem, będą bardziej oglądały się za siebie niż myślały o splendorach, zwłaszcza że Superliga ogranicza liczbę zespołów do 13, a w przyszłym sezonie do tylko 12. Walka o utrzymanie zapowiada się więc równie frapująco, jak o tytuł. W niemal niezmienionym składzie przystąpiło do rozgrywek Zagłębie Lubin, które mierzy w ósemkę. - Mamy stabilny, zgrany już zespół i chcemy zagrać w play offie - zadeklarował prezes klubu z Dolnego Śląska, Witold Kulesza.
W minionych rozgrywkach zawodnicy MMTS-u Kwidzyn okazali się najlepsi w grupie spadkowej, co dało im 9. lokatę. - W okresie przygotowawczym widać było pozytywną energię od chłopaków, którzy są głodni gry. Nasz zespół to mieszanka młodości z doświadczeniem. Wiemy, jak skończył się dla nas poprzedni sezon i trochę nas to bolało, ale chcemy pójść krok dalej - zadeklarował trener Bartłomiej Jaszka.
Azoty Puławy, do niedawna trzecia siła w kraju, były krok od wycofania się z rozgrywek, ale rzutem na taśmę uzyskały licencję. W ich kadrze nastąpiła zmiana pokolenia. Większość stanowią zawodnicy młodzi, którzy z pewnością będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony, ale realnie trzeba się liczyć z tym, że drużyna walczyć będzie o utrzymanie. Ma w tym pomóc pięciu byłych zawodników Górnika.
Uwaga na beniaminka
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności utrzymał się klub z Legionowa, który zajął 13. miejsce. To zgodnie z regulaminem oznaczało walkę w barażach, lecz po wycofaniu się Górnika Zabrze władze ligi zrezygnowały z dodatkowych gier. Dlatego trener Tomasz Strząbała nie ukrywa, że właśnie pozostanie w elicie jest celem numer 1 jego zespołu. - Każdy kolejny mecz będziemy traktowali tak, jakby był dla nas najistotniejszą rzeczą, jaką mamy przed sobą. Chcemy się utrzymać - zapowiedział szkoleniowiec ekipy z Mazowsza.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na Stal Mielec, która po tym jak w imponującym stylu wygrała Ligę Centralną, w tym znalazła się w gronie najlepszych. Trener Robert Lis podkreśla, że jego drużyna ma dużo pokory, respektu dla każdego rywala, ale na pewno nie będzie chłopcem do bicia w gronie bardziej doświadczonej konkurencji.
Sezon ruszył, jego tempo momentami będzie szalone, a mistrza poznamy najpóźniej 6 czerwca.
Zbigniew Cieńciała, Marek Hajkowski
