Pierwszy raz w karierze
Od środy toczy się rywalizacja w grupie mistrzowskiej, a od dziś do walki o utrzymanie przystąpią zespoły z grupy spadkowej. Znalazły się w niej ekipy z Chorzowa i Gliwic.
Jeśli „Niebieskie” (z lewej Karolina Jasinowska) trzeci raz wyrwą zwycięstwo Kaliszowi, będą praktycznie utrzymane. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
ORLEN SUPERLIGA KOBIET
W grupie spadkowej znalazły się dwie śląskie siódemki - Ruch Chorzów i Sośnica Gliwice - oraz ekipy z Koszalina i Kalisza. W sobotę o tej samej porze (18.00) Sośnica podejmie przedostatnie Młyny Stoisław, natomiast „Niebieskie” po raz trzeci z rzędu (raz w Pucharze Polski) w ciągu dwóch tygodni będą gościły zamykającą tabelę Energę Szczypiorno.
W kategoriach żartu
- Zastanawiałem się nad tym niedawno, ale nigdy w karierze trenerskiej nie grałem trzech ważnych meczów - w dodatku po kolei u siebie - z tym samym zespołem - uśmiecha się szkoleniowiec Ruchu Ivo Vavra, mając powody do optymizmu, ponieważ jego zespół znajduje się w najlepszej pozycji wyjściowej spośród walczącego o utrzymanie kwartetu. Zajmuje najwyższą pozycję z dość bezpiecznym stanem punktowego konta, po wtóre ma bardzo korzystny bilans spotkań z „energetycznymi” rywalkami. - Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdybyśmy po raz trzeci z rzędu wygrali z Kaliszem, to praktycznie możemy udać się na wakacje. Dograć sezon z humorem, uśmiechem, na luzie, próbując nowych ustawień, dając dużo minut na parkiecie wszystkim zawodniczkom. Ale mówię to w kategoriach żartu, ponieważ chcemy wygrać wszystkie sześć meczów, jakie nas jeszcze czekają. Zdaję też sobie sprawę, że być może dzisiaj czeka nas najtrudniejsze z czterech spotkań, jakie w tym sezonie rozegramy z Kaliszem. Dlatego trzymam rękę na pulsie. Nie ma mowy o jakimkolwiek rozluźnieniu, czy lekceważeniu. Przecież przyjadą do nas dziewczyny, które walczą o życie, mentalnie zdesperowane, mające świadomość, że jak wygrają, a Sośnica zwycięży z Koszalinem, to opuszczą ostatnią lokatę w tabeli - podkreśla czeski trener chorzowianek.
Kto kogo zaskoczy?
Ruch wygrywając będzie już praktycznie pewny utrzymania. Poza kontuzjowaną Anastazją Bondarenko wszystkie zawodniczki są gotowe do walki i dobrze przygotowane do finału sezonu. - Przygotowania to jedno, a realizacja taktyki, planu na dany mecz, to zupełnie coś innego - ostrzega szkoleniowiec Ruchu. - Dlatego nie ma już żadnego znaczenia, że dwa poprzednie mecze wygraliśmy. Każdy jest inny, a Kalisz ma naprawdę jakościowo dobry zespół i fajnego trenera, który na pewno coś nowego na nas wymyśli. Próbowaliśmy go „przeczytać” i też mamy w zanadrzu alternatywne warianty, może coś zrobimy w obronie, ale o tym zdecydujemy w trakcie meczu. Reasumując powiem, że jako beniaminek już bardzo dużo zrobiliśmy. Zajmujemy niezłe miejsce i - co najważniejsze - wszystko nadal jest w naszych rękach oraz głowach. Powtórzę - czeka nas niełatwe spotkanie, ale zrobimy wszystko, by je wygrać.
Młyny walki nie odkładają
Ekipa z Koszalina rozpoczyna rywalizację z przedostatniej pozycji i zmierzy się z zespołami, które teoretycznie powinny być w jej zasięgu. Pierwszym rywalem będzie Sośnica. Matematycznie faworytkami będą gospodynie, które są „oczko” wyżej i zgromadziły 5 punktów więcej. Zespoły te reprezentują zbliżony poziom i do tej pory dzieliły się punktami. W meczu 1. rundy Młyny Stoisław doznały dotkliwej porażki 19:28, a w rewanżu wygrały po rzutach karnych 9:8, gdyż po 60 minutach był remis 25:25. Dziś obu drużynom będzie zależało na pełnej puli, bo chcą uniknąć nie tyle spadku, co dwumeczu barażowego z wicemistrzem Ligi Centralnej. Zadanie utrudniają przyjezdnym kontuzje. Od kilku miesięcy nieobecne pozostają: Anna Mączka, Adrianna Nowicka i Barbara Choromańska. - Jeszcze nie wszystkie zawodniczki są gotowe, by wrócić do gry, ale część z nich być może będzie w stanie nas wspomóc w najbliższym spotkaniu lub w kolejnym. Mamy bardzo pozytywne nastawienie, poukładaliśmy swoje założenia i wiemy, że te zawodniczki, które są w pełni zdrowe, są gotowe, żeby walczyć o bardzo potrzebne nam punkty. Walki o nie nikt nie będzie odkładał na ostatni mecz. Chcemy je zdobywać od początku rywalizacji w grupie spadkowej, by później nie narobić sobie problemów - mówił dla oficjalnej strony Młynów trener Dmytro Hrebeniuk.
Zbigniew Cieńciała