Pierwszy egzamin na celująco!
Od czterech lat w elitarnych rozgrywkach mamy dwie siódemki, ale tak udanego startu w tym okresie jeszcze nie było.
Broniąc 15 z 34 rzutów, Klemen Ferlin zapracował na miano jednego z bohaterów kieleckiej ekipy. Fot. Paweł Andrachiewcz/PressFocus
LIGA MISTRZÓW
Piękny wieczór przeżyli kibice polskich zespołów rywalizujących w Lidze Mistrzów. Płoccy mistrzowie Polski w pierwszym meczu sezonu pokonali na wyjeździe wicemistrza Węgier, OTK Bank-Pick Szeged 34:33. - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Wiedzieliśmy, że będzie trudno, i że będziemy musieli mocno powalczyć, tymczasem przez 60 minut mieliśmy mecz pod kontrolą, bijąc się z Szegedem jak równy z równym. Wszyscy zdali egzamin. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym przeciwnikiem, nawet na jego terenie. Super rozpoczęliśmy sezon! - cieszył się dyrektor sportowy Orlen Wisły, Adam Wiśniewski.
Nogi mocno na ziemi
Wicemistrzowie kraju z Kielc na inaugurację rozgromili u siebie norweski Kolstad 38:27. Oba zespoły już trzeci raz z rzędu znalazły się w tej samej grupie. Kielczanie wygrali cztery poprzednie spotkania, ale z reguły były one bardzo zacięte. Tym razem kielecki taran nacierał od pierwszej do ostatniej minuty, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo. - Wygraliśmy, ale to dopiero pierwszy krok. Nogi trzymamy mocno na ziemi - tonował euforyczne nastroje trener polskiej drużyny, Tałant Dujszebajew.
Szeged w szoku
Orlen Wisła po raz czwarty z rzędu przystąpiła do LM. Do tej pory na początku zmagań miała problemy; zwykle przegrywała, także przed własną publicznością. Tym razem było inaczej, choć przeciwnik był bardzo wymagający na swoim terenie. Węgrzy z Szegedu to 5-krotni mistrzowie kraju i 8-krotni zdobywcy Pucharu Węgier. Nafciarze w ramach LM grali z Pickiem 6-krotnie, ale pokonali go tylko raz, w 2017 roku. Spotkanie 1. serii miało dać odpowiedź, czy płocka drużyna idzie w dobrą stronę, czy ma szansę odegrać ważną rolę w tej edycji LM? Pytanie było z gatunku retorycznych, bo jak się ma w składzie taką gwiazdę jak Melvyn Richardson, który LM wygrywał trzykrotnie, to można wszystko. Kapitalny, okraszony tuzinem bramek występ pozyskanego z Barcelony Francuza utorowały płocczanom drogę do zdobycia twierdzy.
Nikt się tego nie spodziewał
W Kielcach natomiast nie było chyba nikogo, kto przewidziałby taki pogrom. W grudniu Industria szczęśliwie pokonała Kolstad 31:30, zapewniając sobie play off, a 10 miesięcy później wręcz go rozniosła. Norwegowie byli tłem dla niej tłem. - Liczyliśmy na zwycięstwo, ale spodziewaliśmy się meczu na styku. Ważny był dynamiczny początek, szybkie wypracowanie w miarę bezpiecznej przewagi, choć przez 60 minut graliśmy w miarę na równo i uniknęliśmy większych przestojów - analizował reprezentacyjny rozgrywający Michał Olejniczak, a trener Dujszebajew zaznaczał: - Wychodziło nam dużo, wiele rzeczy wyszło lepiej niż się spodziewaliśmy. To też zasługa intensywnej obrony i wsparcia bramkarzy. To sprawiło, że cieszymy z dwóch punktów.
Znakomici bramkarze
Komplet pięciu zwycięstw z norweską ekipą w sporej mierze faktycznie był zasługą kapitalnie dysponowanego Klemena Ferlina. Momentami Słoweniec bronił na poziomie 50 procent, a mecz zakończył z 44-procentową skutecznością, zaliczając 15 interwencji. Cegiełkę dołożył też Adam Morawski. Wszedł do bramki na ostatni kwadrans, na „dzień dobry” obronił rzut karny w wykonaniu Islandczyka Sigvaldiego Gudjonssona, a dobry występ zaakcentował dwoma celnymi rzutami do pustej bramki. To był udany powrót „Loczka”, którego w najbardziej elitarnych rozgrywkach Europy nie było od 6 lat.
Rozczarowani goście
Prowadzący już 12. sezon (!) Żółto-biało-niebieskich Tałant Dujszebajew - widząc bezpieczną przewagę - rotował składem, dając pograć wszystkim zawodnikom. - Próbowaliśmy walczyć, ale niewiele to dawało. Przegraliśmy po prostu z lepszą drużyną, której nie byliśmy w stanie dorównać. Popełniliśmy zbyt dużo błędów i zaledwie 53 procent rzutów zamieniliśmy na bramki, a to za mało, żeby myśleć o pokonaniu tak silnego rywala. Mam nadzieję, że w rewanżu zaprezentujemy się zdecydowanie lepiej - powiedział Magnus Gullerud, obrotowy norweskiego zespołu.
Bardzo rozczarowani występem swojej drużyny byli też szkoleniowcy. - Wielkie gratulacje dla rywali, którzy rozegrali świetny mecz. Ciężko jest odwrócić losy spotkania, gdy w 6 minucie przegrywa 1:7. Mieliśmy sporo problemów z grą ofensywną, popełniając 25 strat - przyznał drugi trener Kolstad, Stian Gomo Nilsen.
Zbigniew Cieńciała
W środę, 17 września o 20.45 Orlen Wisła Płock podejmie mistrza Chorwacji HC Zagrzeb, natomiast w czwartek 18 września o 18.45 Industria Kielce zmierzy się na wyjeździe ze Sportingiem Lizbona.
