Sport

Pierwsza wygrana z Portugalią

Przed spotkaniem w Porto warto przypomnieć to, co wydarzyło się w tym mieście 48 lat temu.

Wygrywając w październiku 1976 roku w Porto nasza reprezentacja zaczęła marsz do finałów MŚ w Argentynie. Fot. Michał Zichlarz

  Z LAMUSA 

Na piłkarską rywalizację Portugalii i Polski trzeba było czekać długi czas, bo do połowy lat 70. Wcześniej nie było dane zagrać bezpośredniego meczu. Przed wojną, kiedy komunikacja nie była jeszcze tak rozwinięta, wszystko można było tłumaczyć odległością. Po wojnie decydowały też sprawy polityczne, a w eliminacyjnych grach jakoś obie reprezentacje na siebie nie wpadały. Tak było do 1976 i 1977 roku, kiedy doszło do pierwszych dwóch konfrontacji, a wszystko w związku z grą w jednej grupie w eliminacjach mistrzostw świata rozgrywanych w Argentynie.

Dwa legendarne stadiony

Portugalia została 45. rywalem naszej futbolowej reprezentacji, a Porto 89. miastem, w którym zagrała. Pierwszy mecz w eliminacjach MŚ 1976 w grupie 1 dla obu zespołów rozegrany został w sobotę 16 października 1976 roku. Odbył się na nieistniejącym już Estadio das Antas. Służył on słynnemu FC Porto, dwukrotnemu triumfatorowi dzisiejszej Ligi Mistrzów (1987 i 2004). Teraz zastępuje go wybudowany na Euro 2004 Estadio do Dragao i to tam przyjdzie nam zagrać dziś wieczorem.

Wracając do meczu z października 1976 roku, to spotkanie było debiutem na trenerskiej ławce Jacka Gmocha. Tylko czy był to faktyczny debiut? Wcześniej przez lata pomagał przecież w prowadzeniu kadry Kazimierzowi Górskiemu, podejmował wiele ważkich decyzji. Sam pytany wtedy o debiut twierdził, że ten miał za sobą wiele lat wcześniej.

Gmoch już w pierwszym meczu pokazał, że nie boi się zaryzykować. Między słupkami postawił na Zygmunta Kuklę ze Stali Mielec. Zresztą z podkarpackiego klubu w kadrze na tamto spotkanie było aż pięciu graczy. Nie było to dziwne, bo Stal była ówczesnym mistrzem Polski, docierając kilka miesięcy wcześniej do ćwierćfinału Pucharu UEFA. Innym debiutantem był Stanisław Terlecki, który w ataku towarzyszył Grzegorzowi Lacie i Andrzejowi Szarmachowi. Grający w ŁKS-ie Łódź Terlecki miał wtedy 21 lat. W końcówce spotkania na Estadio das Antas zmienił go inny przedstawiciel łódzkiego klubu, tyle że Widzewa, ledwie rok starszy Zbigniew Boniek.

„Orliki” w grze  

„Sport” reprezentował w Porto nie kto inny jak jeden z najlepszych dziennikarzy w całej historii naszej gazety Janusz Jeleń, autor wielu arcyciekawych książek. Zanim na boisko wybiegli seniorzy, to dzień wcześniej w Bradze zagrały reprezentacje młodzieżowe. Skończyło się na wyniku 0:0, ale gospodarzom pomagał... ich arbiter, który nie dopuszczał „Orlików” w pobliże pola karnego rywala. W drużynie prowadzonej przez doświadczonego trenera Tadeusza Forysia zagrało wtedy kilku ciekawych zawodników. W bramce stał Janusz Stawarz z Unii Tarnów, który potem z powodzeniem reprezentował barwy Stali Mielec i Lechii Gdańsk, a na boiskach ekstraklasy rozegrał 188 meczów. W obronie brylował zawodnik ROW-u Rybnik Piotr Piekarczyk, potem też wieloletni ligowiec GieKSy, a następnie znany trener. Z kolei z przodu prym wiedli wychowanek Azotów Chorzów, a potem zawodnik m.in. Ruchu Chorzów czy Widzewa, Krzysztof Kajrys czy 17-letni wtedy Mirosław Okoński z Gwardii Koszalin, potem postrach bramkarzy i obrońców na boiskach ekstraklasy czy Bundesligi, 29-krotny reprezentant Polski.

Postawił na innych

Wracając do pierwszej drużyny, jej mecz rozpoczął się o godz. 22.30 naszego czasu w sobotę, 16 października 1976. W ekipie naszego rywala nie brakowało znanych piłkarzy, którzy zapisali się w historii nie tylko portugalskiej piłki. Bramki strzegł Manuel Bento. Ten znakomity bramkarz, wtedy 18-latek, jak Terlecki czy jego vis-a-vis Kukla, debiutował w narodowym zespole, w którym będzie numerem 1 przez dekadę. Kapitanem drużyny była gwiazda Benfiki Toni, piłkarz roku Portugalii w 1972 roku, który w barwach lizbońskiego klubu zagrał w prawie 400 ligowych i pucharowych starciach. Z przodu z kolei był niebezpieczny Nene. Napastnik z rocznika 1949 (nie mylić z obecnym graczem Jagiellonii Białystok!), też reprezentował Benfikę, dla której zdobył blisko 400 bramek i wywalczył 19 trofeów. Grał jeszcze na Euro 1984, gdzie Portugalczycy byli rewelacją, docierając aż do półfinału.

Wtedy jednak to my mieliśmy więcej gwiazd światowego futbolu niż „Selecao”. W składzie byli przecież tacy gwiazdorzy MŚ 1974 jak Kazimierz Deyna, Henryk Kasperczak, Władysław Żmuda czy wspomniani Lato i Szarmach. Trener Gmoch dał też jednak szansę innym. W wyjściowym składzie na lewej obronie zobaczyliśmy Wojciecha Rudego z Zagłębia Sosnowiec, w pomocy obok Deyny oraz Kasperczaka biegał Bohdan Masztaler, wtedy Odra Opole. Do tego już wcześniej wspomniani debiutanci, Kukla i Terlecki.

Dwa razy Lato!

Polska w Porto od początku zaatakowała i już po kilku minutach szansę miał Lato, ale w sytuacji sam na sam trafił w dobrze interweniującego Bento. Potem szansy nie wykorzystał Terlecki, uderzając ponad poprzeczką. Przed przerwą kolejnych dobrych sytuacji nie wykorzystali Lato i Deyna – piłkę po jego strzale z linii bramkowej wybił obrońca Artur. Co nie udało się w pierwszych 45 minutach, nasi zrobili zaraz po przerwie. Redaktor Jeleń donosił z Porto: „Tym razem Grzegorz Lato poszedł z piłką w swoim dawnym stylu. Pierwszego obrońcę minął jak burza, drugi też nie zdołał przeszkodzić mielczaninowi w oddaniu strzału z ostrego kąta. Bento był zupełnie zaskoczony, piłka przeszła między nim a słupkiem w długi róg”.

Druga bramka dla Polski? „Kilkadziesiąt sekund po zmianie Terleckiego, Zbigniew Boniek poszedł z piłką prawą stroną. Freitas usiłował go zatrzymać – Boniek znalazł się sam na sam z wybiegającym Bento. Nieco zdeprymowany łodzianin strzelił wprost w golkipera gospodarzy – odbitą piłkę przejął Deyna. Kapitan naszej drużyny strzelił ostro, jednakże trafił w słupek. Ale tym razem na piłkę czekał Grzegorz Lato. Natychmiast strzelił w środek bramki i prowadziliśmy 2:0”. W ten sposób na inaugurację eliminacji argentyńskiego mundialu odnieśliśmy ważną wygraną. Zresztą w tamtych rozgrywkach na sześć meczów, z Portugalią, Danią i Cyprem, wygraliśmy pięć, a jeden – z „Selecao” rok później na Śląskim zakończył się remisem. Grupę wygraliśmy o dwa oczka przed zespołem z Półwyspu Iberyjskiego.

Komentarz trenera Gmocha

„Porto zdobyte w zwycięskiej premierze MŚ”, „Przywrócony klimat wiary w sukces” – to tytuły ze „Sportu” po tamtym spotkaniu. – Do Porto przybyło 18 zawodników – ludzi, którzy się rozumieją, tworzą zgrany kolektyw i stanowią obecnie grupę najlepszych piłkarzy w Polsce. W meczu z reprezentacją Portugalii zespół wykazał, że potrafi myśleć i konsekwentnie realizować przyjęte założenia taktyczne. Poza tym o naszym sukcesie zadecydowała wola walki i chęć zwycięstwa. Wszyscy zawodnicy dali z siebie wszystko i zagrali maksymalnie dobrze. Podobało mi się, że poszczególni piłkarze znali swoje miejsce na boisku i mieli pełny przegląd sytuacji, wiedzieli, co robić w określonym momencie – komentował wszystko Jacek Gmoch, selekcjoner Biało-czerwonych.

Ta sama robota

Dopytywany przez dziennikarzy o swój debiut odpowiedział: – Nie uważam, że był to mój debiut. Podobne zadania w pracy z reprezentacją Polski spełniałem wcześniej. Robota pozostała taka sama, zmieniła się nieco moja funkcja. Sobotni sukces nie należy tylko do mnie. W ciągu krótkiego czasu dokonaliśmy bardzo wiele – przeprowadzając selekcję piłkarzy, zestawiając drużynę i opracowując koncepcję grę z reprezentacją Portugalii. Praktyka na boisku w Porto wykazała, że przyjęliśmy słuszny kierunek pracy – ocenił wszystko trener Gmoch.

Tak było w październiku 1976, a jak będzie teraz? Oby po latach znowu przyszło pisać o sukcesie Biało-czerwonych w Porto, tak jak 48 lat temu czynił to redaktor Jeleń!

Michał Zichlarz      

 16 października 1976 rok, Estadio das Antas, Porto, eliminacje MŚ  

◼  Portugalia – Polska 0:2 (0:0)

0:1 – Lato, 49 min, 0:2 – Lato, 77 min

PORTUGALIA: Bento – Artur (68. Moinhos), Rui Rodrigues, Freitas, Pietra – Toni (46. Celso), Octavio, Alves – Nene, Manuel Fernandes, Oliviera. Trener Jose PEDROTO.  

POLSKA: Kukla – Rześny, Żmuda, Maculewicz, Rudy – Kasperczak, Deyna, Masztaler – Lato, Szarmach, Terlecki (76. Boniek). Trener Jacek GMOCH.

Sędziował Michel Kitabdjian (Francja). Widzów 30 000. Żółte kartki: Maculewicz, Rudy, Żmuda. 

Portugalczycy po porażce u siebie w październiku 1976 roku byli załamani.